Mało świetlana historia zastawu na butelki
3 stycznia 2013Pomysł był prosty. Zastaw za jednorazowe, plastikowe butelki i puszki miał skłonić konsumentów do sięgania częściej niż przedtem po opakowania wielokrotnego użytku. Ówczesny minister środowiska Jürgen Trittin (Zieloni) założył, że sprzedaż zwrotnych butelek wielokrotnego użytku wzrośnie wtedy z 60 do 72 procent.
Handlowcy nie byli zachwyceni. Odbiór pustych opakowań oznaczał dla nich dodatkową pracę. Z protestem trafili aż do Federalnego Trybunału Konstytucyjnego. Bezskutecznie. Zastaw został wprowadzony. Ale także konsumenci czuli się zagubieni. Najpierw bowiem zastaw obowiązywał tylko na butelki po wodzie mineralnej, piwie i napojach gazowanych. Dopiero w 2005 r. wprowadzony został zastaw na wszystkie opakowania na napoje o zawartości od 0,1 do 3 litrów, z wyjątkiem opakowań kartonowych. W pierwszych latach klienci mogli zwracać też opakowania tylko w tych sklepach, w których je kupili. Dopiero w 2004 r. system został uproszczony – można było oddawać opakowania we wszystkich sklepach, niezależnie od tego, gdzie zostały kupione, byle na opakowaniu było odpowiednie oznakowanie. Tak jest do dzisiaj. Z obowiązku ich przyjmowania zwolnione są tylko małe sklepy.
Nie tylko piwny sukces
Najpierw były więc trwające przez wiele lat dyskusje i to na najwyższym szczeblu politycznym, protesty handlowców, dezorientacja klientów… Wywalczony z takim trudem zastaw nie przyniósł jednak spodziewanych efektów, oprócz tego, że nikt nie może zapomnieć Trittinowi tego rozporządzenia utrudniającego życie. Co więcej: jak podaje ministerstwo ochrony środowiska udział w sprzedaży zwrotnych butelek wielokrotnego użytku spadł z 70 na 50 procent, zamiast wzrosnąć. Mały sukces zanotowała tylko branża piwowarska: od 2003 r. udział zwrotnych opakowań w sprzedaży wzrósł o 20 procent.
Trud opłacił się dla środowiska. - Na ulicach miast wala się mniej śmieci - stwierdza Thomas Fischer z organizacji ekologicznej Deutsche Umwelthilfe i dodaje: „Opakowania jednorazowe są teraz zbierane oddzielnie i poddane recyklingowi, co jest bardziej przyjazne dla środowiska, niż praktykowane wcześniej spalanie”.
Zastaw zastawowi nie równy
Sprzedaż zwrotnych butelek wielokrotnego użytku na napoje bezalkoholowe spadła natomiast z kilku powodów. Decydująca jest zmiana zachowań konsumenckich i czynnik demograficzny, uważa Günter Birnbaum z Agencji Badań Konsumenckich GfK: „Nikt w miastach nie dźwiga dzisiaj po schodach ciężkich, szklanych butelek”. Społeczeństwo ponadto się starzeje i starsze osoby, żeby właśnie nie dźwigać, tym bardziej wolą lżejsze plastikowe butelki.
Dla Seppa Gaila ze Związku Handlu Detalicznego (branża napojów) problem leży głębiej. - Konsumenci nie są w stanie rozpoznać, czy kupują butelkę jednorazową, czy zwrotną - uważa. Ponadto przyzwyczaili się, że zastaw oznacza opakowanie wielokrotnego użytku, brak zastawu – opakowanie jednorazowe. Nie wiedzą natomiast, czy zwrócone opakowanie zostanie ponownie wykorzystane, czy poddane recyklingowi.
Rosnącym powodzeniem cieszą się natomiast puszki - podczas gdy dziesięć lat temu prawie ich nie było w sklepach. Tylko w ubiegłym roku, jak podaje związek producentów puszek BCME, sprzedano 1,1 mld puszek. Rekordową ilość od dziesięciu lat.
Minister ochrony środowiska Peter Altmeier (CDU) zamierza teraz wprowadzić w sklepowych regałach wyraźne oznakowanie butelek jednorazowego użytku. - Chcemy, żeby konsument od razu rozpoznał czy kupuje butelkę jednorazową czy zwrotną? - mówi rzecznik ministerstwa. Jeszcze przed jesiennymi wyborami do Bundestagu ma zostać przyjęta odpowiednia regulacja. Zdaniem BCME akcja taka będzie kosztowała około 6 mln euro. - Mimo tych kosztów uważamy, że to rozsądne rozwiązanie - uważa Sepp Gail. Bronią się natomiast handlowcy. Ich zdaniem oznakowanie regałów na takie czy inne butelki jest równoznaczne z dodatkową pracą. Lepszym rozwiązaniem byłaby wskazówka na etykietkach.
Dodatkowy dochód
Dla wielu osób zastaw na butelki i puszki oznacza możliwość dodatkowego zarobku. Zastaw kosztuje od 8 do 50 centów, wiele osób zbierając butelki i puszki reperuje sobie w ten sposób budżet. W bez mała każdym dużym mieście widać ludzi grzebiących w koszach na śmieci, wyławiających z kontenerów butelki. W Berlinie nikt już nie zwraca na nich uwagi. Dawno nie są to już przy tym tylko bezdomni, w tym wielu z Polski. - W chwili wprowadzenia zastawu w 2003 r. zbieractwem zajmowali się głównie bezdomni i odbiorcy zasiłków socjalnych. Od tego czasu zmieniło się bardzo dużo. Dziś butelki zbierają także normalni emeryci - mówi Renate Stark z berlińskiego Caritasu. Tylko w Berlinie żyje około 800 tys. emerytów, emerytura wielu z nich, zwłaszcza kobiet, nie przekracza tysiąca euro, co po zapłaceniu wszystkich świadczeń ledwo wystarcza na życie. Zbieractwo stało się popularnym sposobem na przetrwanie. - Kiedyś zabraknie butelek dla wszystkich - uważają pracownicy Caritasu.
dpa/tagesschau/Elżbieta Stasik
red. odp.: Małgorzata Matzke