Merkel w Warszawie. Jak gdyby nigdy nic
20 marca 2018Już wizyta premiera Mateusza Morawieckiego w Berlinie w połowie lutego pokazała, że stosunki polsko-niemieckie stają się bardziej pragmatyczne, a mniej emocjonalne. Wczorajsza rewizyta, złożona przez Angelę Merkel w Warszawie, tylko to potwierdziła. Podczas wspólnej konferencji prasowej jak ognia unikano trudnych tematów, skupiając się na tych, które łączą oba kraje. Nie brakowało też zapewnień o woli bliskiej i przyjaznej współpracy. – Mam nadzieję i wierzę, że mój nowy rząd będzie mógł z nowym wigorem pracować na rzecz stosunków polsko-niemieckich. Życzymy sobie dobrych, intensywnych relacji – mówiła Angela Merkel.
Zgoda buduje, niezgoda...
Także premier Mateusz Morawiecki kreślił plany udanej i bliskiej współpracy, zapewniając, że Polska jest gotowa do „wypełniania treścią polsko-niemieckiego partnerstwa”. Szef polskiego rządu podkreślał świetne relacje gospodarze obu krajów, nazywające je „modelowymi”. Listę tematów, w których Berlin i Warszawa myślą podobnie, uzupełniły sprawa amerykańskiego protekcjonizmu gospodarczego, sytuacja na Ukrainie, atak na byłego rosyjskiego szpiega w Wielkiej Brytanii czy projekt unii bankowej. Do trudnych spraw, takich jak zarzuty o naruszenie praworządności w Polsce, oboje odnieśli się tylko dopytywani przez dziennikarzy (i to tylko tych niemieckich). Temat wojennych reparacji, tak jak w Berlinie, nie został wspomniany ani słowem.
Światełko w tunelu
Szef polskiego rządu zapowiedział, że Polska dotrzyma terminu wyznaczonego przez Komisję Europejską i 20 marca przekaże Brukseli szczegółową odpowiedź na stawianie rządowi PiS zarzuty. Mateusz Morawiecki bronił zmian w polskim sądownictwie. – Jesteśmy w pełni przekonani, że zmiany w wymiarze sprawiedliwości są niezbędne, i że zwiększą jego niezawisłość – mówił. Polski premier dodał, że widzi „światełko w tunelu” i liczy na porozumienie z KE. Angela Merkel uchyliła się od pytania co będzie, jeśli Warszawa nie wycofa się z żadnej ze swoich reform w tym zakresie. Nie chciała też spekulować, czy w przyszłym unijnym budżecie powinno się powiązać wysokość wypłacanych funduszy ze stanem praworządności albo gotowością do współpracy w polityce migracyjnej. – Znalezienie kompromisu w sprawie nowego budżetu i bez tego jest już wystarczająco trudne – stwierdziła.
Business as usual?
Jeszcze przed wizytą Merkel w Warszawie eksperci prognozowali, że ani Merkel, ani Morawiecki nie będą chcieli eskalacji żadnego ze spornych tematów. Szybki przyjazd niemieckiej kanclerz do Warszawy, w zaledwie pięć dni po zaprzysiężeniu, odbierano zaś jako przyjazny gest i sygnał gotowości do kontynuowania dialogu. Wobec Brexitu, odwracających się od Europy Stanów Zjednoczonych, rosnących w siłę Chin i Rosji, a także w momencie, kiedy Francja naciska na szybkie i głębokie reformy Unii Europejskiej, Berlinowi zależy bowiem na tym, aby nie stracić kontaktu z partnerem na wschodzie. Zresztą samym Niemcom nie jest po drodze ze wszystkim, co proponuje ambitny prezydent Emmanuel Macron.
Rozmowy z premierem Morawieckim i prezydentem Andrzejem Dudą, być może dały Angeli Merkel obraz tego, jaką przyszłość Europy wyobraża sobie rządząca przez PiS Polska. I czy tę Polskę można brać pod uwagę jako aktywnego partnera planując nową architekturę Europy. Do Berlina zaczyna też docierać, że strategia „przeczekania” rządów Prawa i Sprawiedliwości raczej nie wypali, biorąc pod uwagę szybujące sondaże i wielce prawdopodobne wyborcze zwycięstwo PiS w przyszłorocznych wyborach parlamentarnych. Angela Merkel – u progu swojej czwartej kadencji – zdaje się coraz bardziej przymykać oczy na przywary konserwatywnych polskich władz. Rząd PiS nie jest dla Merkel wymarzonym partnerem, ale innego obecnie w Polsce nie ma i raczej długo mieć nie będzie. Dlatego w relacjach polsko-niemieckich zaczyna rządzić zasada „business as usual”. Jak gdyby nigdy nic.
Wojciech Szymański, Warszawa