1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Michel: Kłopoty z gazem to cena warta obrony Europy

4 września 2022

– Zajmijmy się limitami cenowymi na rynku energii. Nie można łączyć roli Polski wobec Rosji i tematu praworządności, ale czy ktoś tego nie spróbuje? – mówi przewodniczący Rady Europejskiej.

https://p.dw.com/p/4GOsp
Deutschland | Münchner Sicherheitskonferenz | Charles Micheöl
Zdjęcie: Michael Probst/AP Photo/picture alliance

Były belgijski premier Charles Michel w grudniu 2019 roku zastąpił Donalda Tuska jako przewodniczący Rady Europejskiej. To kluczowe grono w Unii składające się z przywódców 27 krajów UE (premierów bądź prezydentów), w którym – oprócz samego Michela – zasiada również Ursula von der Leyen, szefowa Komisji Europejskiej.

Co da się zrobić z cenami energii?

– To kwestia wiarygodności Unii Europejskiej. Dwa lata temu, gdy zaczęliśmy zmagać się z covidem, też mieliśmy pewne trudności w pierwszych tygodniach, ale potem już potrafiliśmy w UE działać wspólnie. I to okazało się bardzo pożyteczne. Musimy zatem działać i teraz! Ze strony wszystkich państw członkowskich UE rośnie oczekiwanie co do konkretnych propozycji Komisji Europejskiej w sprawie cen.

Czy Komisja Europejska się spóźnia?

– W przypadku kryzysu cenowego – tak. Z jednej strony Komisja odegrała bardzo ważną rolę, pomagając w podejmowaniu decyzji o zapełnianiu magazynów gazu. I przedstawiła propozycje zmniejszenia zapotrzebowania na gaz. Ale Rada Europejska przecież już kilkukrotnie prosiła Komisję o przedstawienie propozycji ograniczenia wzrostu cen.

To prawda, że mieliśmy trudne debaty między liderami krajów UE, ponieważ nie wszyscy mają takie samo zdanie na temat limitów cenowych czy też w sprawie oddzielenia gazu i energii elektrycznej w ustalaniu cen na unijnym rynku energii. Prosiliśmy Komisję o przedłożenie wniosków uwzględniających te różnice zdań, żebyśmy mogli wreszcie wypracować decyzje.

Węgry prezentują miękką linię wobec Putina. Polska oręduje za linią bardzo stanowczą, ale jej ogólna wiarygodność w Unii jest nadwyrężana kolejnymi przesileniami w sporach o praworządność, w tym o wypłatę pieniędzy o KPO. Czy to nie rodzi ryzyko dla jedności Unii wobec Rosji, w tym w kwestii sankcji?

– W Unii z jej modelem politycznym opartym na rządach prawa zdecydowaliśmy się na wprowadzenie Funduszu Odbudowy, zdecydowaliśmy się również na wprowadzenie mechanizmu warunkowości [„pieniądze za praworządność”], a w czerwcu zawarto umowę o funduszach dla Polski z kamieniami milowymi. To była trudna decyzja dla Komisji i dla Rady UE, w której były napięcia przed jej podjęciem. W Parlamencie Europejskim nie wszyscy byli zadowoleni z tej ugody. Jednak teraz widzę, że najwyraźniej istnieją trudności z wdrożeniem tego, co zostało uzgodnione [w KPO]. Ale po stronie unijnej mamy odpowiednie procedury. I jestem przekonany, że nasze procedury, praworządność Unii Europejskiej, znajdą zastosowanie.

Ale czy uda się oddzielić rolę Polski w formułowaniu polityki unijnej wobec Rosji od sporów o praworządność?

– To powinno być traktowane oddzielne. Ale nie mogę całkowicie wykluczyć, że ktoś któregoś dnia będzie próbował poczynić jakieś polityczne powiązania między tymi kwestiami, które teoretycznie powinny być różne.

A miękkie stanowisko Orbana wobec Moskwy?

– Wiem, do czego pan się odnosi, ale ja widzę, że w ciągu ostatniego pół roku regularnie udawało nam się w Unii formułować jednolite stanowisko w sprawie naszej strategii wobec Ukrainy, w sprawie sankcji wobec Rosji. To jasne, że jedność nigdy nie jest spontaniczna, ale udało nam się znaleźć porozumienie w sprawie każdego pakietu sankcji. Oczywiście, ostatnie pakiety były trudniejsze, ale ostatecznie potrafiliśmy znaleźć kompromis. To nie oznacza, że nie mamy różnych wrażliwości, różnych opinii na niektóre tematy, ale co do sedna naszej strategii wobec Ukrainy potrafiliśmy być zgodni.

Wiem, że ta zgoda w UE już w następnych tygodniach będzie wyzwaniem także ze względu na konsekwencje po stronie energetycznej, po stronie gospodarczej. Liczę na to, że wszyscy przywódcy na szczeblu krajowym wyjaśnią opinii publicznej, dlaczego jest ważne, by pozostać twardym wobec Rosji. Musimy wyjaśnić opinii publicznej, że Rosja atakuje ludzi i ukraińskie terytorium, ale także atakuje podstawowe zasady prawa międzynarodowego, współpracy międzynarodowej i podstawowych wartości, na których oparty jest również sukces naszego projektu, czyli Unii Europejskiej. I dlatego musimy wyjaśniać opinii publicznej, że aby chronić wolności naszych europejskich obywateli, naszych dzieci, musimy być teraz stanowczy wobec Rosji. W przeciwnym razie, jaki komunikat wysłalibyśmy do Rosji i innych reżimów autorytarnych? To byłby komunikat, że rażące naruszenie międzynarodowych norm pozostaje bez żadnych konsekwencji.

Wyobraźmy sobie, że tej zimy w wielu państwach Unii występują zakłócenia w dostawach energii, a na Węgrzech rosyjski gaz płynie swobodnie. Czy powie pan obywatelom UE, że taka jest cena wartości i demokracji?

– Jeżeli staniemy w obliczu decyzji Rosji o zupełnym odcięciu gazu, gdy inni nadal będą mieli do niego dostęp, będzie to miało wpływ na unijny rynek wewnętrzny. Wymagałoby debaty, jakie decyzje podjąć. Jednak Rosja już na długo przed wojną w Ukrainie regularnie próbowała na różne sposoby wzniecać kłopoty i podkopywać jedność Europy. Jesteśmy do tego przyzwyczajeni. I musimy być bardzo stanowczy, by utrzymać w jak największym stopniu tę jedność, która jest naszą siłą w UE. Gdy jesteśmy podzieleni, jesteśmy słabi. Gdy jesteśmy zjednoczeni, jesteśmy silni. Ale jesteśmy też silni, gdy działamy szybko.

Pytanie brzmiało, czy prowadziłby pan ten dyskurs o cenie za demokrację, gdyby obywatele niektórych krajów UE marzli, a firmy wstrzymały produkcję, podczas gdy inne państwa członkowskie, zwłaszcza Węgry, byłyby nadal zaopatrywane, a zatem żyłyby normalnie?

– Odpowiedź brzmi: tak, przekonywałbym o takiej cenie do zapłacenia. Na mapie świata Unia jest niepowtarzalnym bytem politycznym. Dwadzieścia siedem państw postanowiło działać wspólnie na rzecz pokoju, dobrobytu i bezpieczeństwa. Nawet jeśli istnieją obawy dotyczące energii, jesteśmy niezwykle zamożnym i silnym regionem. Nie możemy tolerować tego, że jeden kraj, Rosja, członek Rady Bezpieczeństwa ONZ, decyduje się wysłać w jedną noc, pierwszą noc wojny, 1600 pocisków na Ukrainę, suwerenne państwo liczące 40 milionów ludzi.

Kanclerz Olaf Scholz promuje dalsze ograniczenie zasady jednomyślności w Unii, w tym w kwestiach polityki zagranicznej. To dobry pomysł?

– Debaty o procesie decyzyjnym w UE są zawsze nadzwyczaj trudne i wprowadzają podziały, bo mamy na ten temat bardzo odmienne opinie. Ale nawet jeśli to trudne, przyszłe rozszerzanie UE nie byłoby realistyczne, gdybyśmy nie byli w stanie poprawić sposobu podejmowania decyzji na szczeblu unijnym. Takie jest przesłanie kanclerza Scholza i debata o jednomyślności jest bardzo uprawniona.

Z jednej strony są argumenty za jednomyślnością, bo daje ona gwarancję wszystkim państwom członkowskim, małym i dużym, że ich głos będzie brany pod uwagę. Z drugiej strony można czasem odnieść wrażenie, że prawo weta tworzy ryzyko szantażu i utrudnia szybkie działanie w pilnych sytuacjach. Nie chcę zbytnio wyprzedzać tej debaty. Już poinformowałem przedstawicieli krajów UE, że zamierzam przed końcem roku, prawdopodobnie w grudniu, umożliwić debatę na szczeblu Rady Europejskiej o wynikach Konferencji o Przyszłości Europy [konsultacji obywatelskich o reformach UE], która wcześniej też była miejscem wymiany myśli o regule jednomyślności.

Na razie mogę podzielić się moim osobistym przemyśleniem, że między obiema opcjami – jednomyślnością i zasadą głosowania większościowego – można by znaleźć jakiś zręczny kompromis w postaci „hamulca bezpieczeństwa” bądź „procedury bezpieczeństwa”, z których poszczególne państwa członkowskie mogłyby korzystać przypadku zagrożenia ich żywotnych interesów. Inna sprawa to pytanie, kto często korzysta z weta. Często odnosimy wrażenie, że wciąż tylko te same państwa, bo robią to najgłośniej. Jednak jeśli dokładnie przeanalizować przypadki używania weta, okaże się, że sytuacja jest znacznie mniej czarno-biała.

Czy do dyskusji o nowej Europejskiej Wspólnocie Politycznej, która odbędzie się w październiku w Pradze, powinna zostać zaproszona Wlk. Brytania? Pomimo brytyjskich sporów z UE na temat wdrażania umowy pobrexitowej w Irlandii Płn.?

– W sprawie tej Wspólnoty mamy trzy pytania: kto ma być zaproszony do uczestnictwa, jak to ma działać i w jakim celu. Już przed latem w Radzie Europejskiej przeprowadziliśmy na ten temat dogłębną debatę i poczyniliśmy pewne postępy. Jestem przekonany, że w najbliższych dniach sprecyzujemy, kogo zaprosić, bo w tej sprawie widzę coraz większą zbieżność poglądów w Radzie Europejskiej. Moim zdaniem nie ma wątpliwości, że Wlk. Brytania musi zostać zaproszona. Nawet jeśli mamy trudności wokół wdrożenia umowy pobrexitowej w kwestii Irlandii Płn., w szerszej perspektywie nie ma wątpliwości, że jesteśmy przyjaciółmi i że musimy działać razem, jak już to robimy m.in. w grupie G7 oraz w G20.

A zatem członkami Europejskiej Wspólnoty Politycznej oprócz Unii byłyby Wlk. Brytania, Turcja, Bałkany Zachodnie, Ukraina, Gruzja...

– Nie jest tajemnicą, że kwestia Turcji na szczycie o Europejskiej Wspólnocie Politycznej w Pradze jest drażliwa. Moim zdaniem Turcja powinna zostać zaproszona, ale muszę zyskać pewność w kwestii zgody Rady Europejskiej. Co do reszty krajów opinie są bardziej zgodne.

Powracając do kwestii, jak ta Wspólnota ma działać... Według powszechnego przekonania w Radzie Europejskiej nie powinniśmy powielać istniejących instytucji. Chcemy czegoś bardzo elastycznego i nie chcemy nowej skomplikowanej struktury, lecz platformy politycznej dla ułatwienia współpracy. Powiedziałbym, że chodzi o coś podobnego, co kiedyś zrobiono przy powoływaniu G7 lub G20. A w jakim celu? Chodzi o współpracę w kwestiach ważnych dla kontynentu europejskiego – bezpieczeństwo, pokój, ceny energii, rozwój gospodarczy… Jestem przekonany, że przed końcem tego roku, w czasie czeskiej prezydencji w Radzie UE, będziemy mogli zorganizować pierwsze spotkanie.

Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na Facebooku! >>

* wywiad dla grupy korespondentów w Brukseli