Militarny wymiar szczytu Trump-Kim
11 czerwca 2018Spotkanie amerykańskiego prezydenta Donalda Trumpa i przywódcy Korei Północnej Kim Dzong Una 12 czerwca w Singapurze może mieć prawdziwie historyczny wymiar. Szczyt poprzedził ostry, retoryczny pojedynek – w 2017 i wiosną 2018 roku. Prezydent Trump groził Korei Północnej na Twitterze „ogniem i gniewem“, Kima nazwał „małym człowiekiem od rakiet w samobójczej misji” (Little Rocket Man) i „szaleńcem”. Korea Płn. odpowiedziała rykoszetem określając Trumpa „zniedołężniałym starcem” i „wariatem” zapewniając, że nie cofnie się także przed „wojną totalną”. Północnokoreańskim groźbom towarzyszyły próby rakietowe, które jednak – jak zapewnia Pjongjang – zostały zaprzestane przed szczytem.
Nie wolno przy tym zapomnieć, że retorykę tę wspierają potężne środki militarne. Od czasu wojny w Korei – która w 1953 r. wprawdzie została zamrożona, ale nigdy oficjalnie zakończona – na Półwyspie Koreańskim stoją naprzeciw siebie dwie największe armie świata. Według indeksu Międzynarodowego Centrum na rzecz Konwersji w Bonn (BICC), Korea Południowa jest jednym z najbardziej zmilitaryzowanych krajów na świecie. Zgodnie z indeksem aktualizowanym w 2016 r. plasuje się w skali globalnej na szóstym miejscu. Ponieważ nie ma ważnych danych dotyczących Korei Północnej, nie ma jej na liście, ale przyjmuje się, że dysponuje także „wysokim poziomem militaryzacji”, jak mówi Marius Bales z BICC. – Nasuwa się to samo przez się, skoro 1,2 mln z 24 mln mieszkańców służy w wojsku – argumentuje Bales.
Za tymi dwoma wysoko uzbrojonymi Koreami stoją ich sojusznicy i zarazem rywale. Po stronie Korei Płn. są to Chiny, po stronie Korei Płd. USA. Południowokoreańsko-amerykański sojusz przypięczetował zawarty w 1953 r. układ o wzajemnej obronie. W 1961 Korea Płn. i Chiny podpisały pakt o wzajemnej pomocy zbrojnej, który obowiązuje do dzisiaj. Japonia, która także czuje się zagrożona, odgrywa szczególną rolę, ponieważ jest co prawda ściśle związana z USA, ale jej stosunki z Koreą Płd. są obciążone kolonialną przeszłością i II wojną światową.
Potencjał militarny
Jednym ze sposobów opisania wojskowego układu sił w regionie jest liczbowe zestawienie każdorazowych rodzajów sił zbrojnych (patrz wykres). Takie obrazowe przedstawienie sytuacji może być jednak problematyczne.
Po pierwsze, dane liczbowe należy traktować z pewną ostrożnością. Ukazający się co roku raport „Military Balance" brytyjskiego think tanku – Międzynarodowego Instytutu Studiów Strategicznych (IISS) ma swego rodzaju monopol na informacje. Istnieją co prawda inne źródła na temat potencjału militarnego państw na świecie, jak choćby sztokholmskiego Międzynarodowego Instytutu Badań nad Pokojem (SIPRI), ale tylko raport przygotowywany przez IISS w tak wyczerpujący sposób dokumentuje sektor zbrojeniowy i wojskowy. Liczby te opierają się częściowo na danych dostarczonych przez poszczególne państwa np. do rejestru broni konwencjonalnej ONZ lub Organizacji Bezpieczństwa i Współpracy w Europie (OBWE). Dane zawierają także raporty dotyczące eksportu sprzętu wojskowego. IISS nie podaje jednak ani swoich źródeł, ani nie definiuje jednolitej metody badawczej. Zgodnie z tym jest całkowicie niejasne, jak chociażby pojawiają się liczby na temat takich krajów jak Korea Płn., skoro oficjalnie nie publikuje ona żadnych danych. Ale alternatywy nie ma. – „Military Balance” jest najlepszym, ale i jedynym źródłem w tej dziedzinie – przyznaje Marius Bales z BICC.
Po drugie: – Liczby mówią tylko o ilości, a nie o jakości broni – mówi Bales. Czołg czołgowi nierówny. Nie można porównywać sowieckiego czołgu T-62 północnokoreańskiej armii z późnych lat 60. i południowokoreańskiego K2 Black Panther z 2013 r. W ogóle pomyłką jest przekonanie, że można stawiać naprzeciw siebie żołnierzy i sprzęt tak jak w XIX czy w początkach XX wieku. – Nie dopuszczają tego nowoczesny sposób prowadzenia działań wojennych i nowoczesne systemy broni – konstatuje ekspert BICC. Mamy do czynienia z czołgami, ale też z dronami, bojowymi śmigłowcami, samolotami itp.
Liczy nie pokazują też, jakimi zasobami dysponuje w danej kategorii dany kraj. Korea Płn. na przykład notorycznie cierpi na brak paliwa, co utrudnia loty szkoleniowe. – W przypadku tego kraju wielkość armii kontrastuje z jej jakością. Zwłaszcza siły powietrzne są przestarzałe. Najnowocześniejsze myśliwce pochodzą z lat 80. – tłumaczy Bales. Natomiast Korea Południowa dysponuje dzięki amerykańskim i niemieckim dostawom broni najbardziej nowoczesnymi systemami uzbrojenia.
Dominacja USA
Liczby pokazują jednak, na czym koncentrują się armie poszczególnych krajów. Podczas gdy wyspiarska Japonia skupia się na marynarce wojennej i siłach powietrznych, w obydwu Koreach są to wojska lądowe. Stosunkowo duża liczba ciężkich czołgów i dział artyleryjskich w Korei Płn. i Płd. dowodzi, że ich armie są ukierunkowane na walkę polową i obronę granic. Duża liczba północnokoreańskich okrętów podwodnych wynika z ich wysokiego potencjału odstraszającego. Tego właśnie dowodzą dane liczbowe – wszystkie państwa są gotowe się bronić z determinacją.
Wszystko to byłoby jednak stosunkowo bez znaczenia, gdyby w razie konfliktu interweniowała ogromna machina wojskowa USA. Wystarczy spojrzeć na systemy amerykańskiego uzbrojenia, odbudowę jednostek przeciwlotniczych, na doktrynę jądrową Trumpa, by to sobie natychmiast uzmysłowić. USA i Chiny dysponują rakietami dalekiego zasięgu, w przeciwieństwie do Korei Płd. i Japonii. Korea Płn. posiada broń jądrową, ale test rakiety balistycznej dalekiego zasięgu został przeprowadzony tylko raz i jej skuteczność budzi jeszcze kontrowersje. Przewaga technologiczna USA jest tak duża, że Korea Płn. nie miałaby szans.
– Analizując techniczne szczegóły nie można zapomnieć o wzajemnej wrażliwości Korei Północnej i Południowej – mówi ekspert BICC Marius Bales. Blisko 70 procent lądowych sił zbrojnych Korei Płn. stacjonuje na granicy. Seoul jest oddalony od granicy o zaledwie 50 km. – Nawet przy użyciu przestarzałej technologii, z dużą ilością artylerii, czołgów itd. można dokonać niszczycielskiego ataku na Koreę Południową – konstatuje Bales.