Minister Friedrich nie ma żadnego środka nacisku wobec USA
12 lipca 2013Takie postępowanie jest mało wiarygodne: Kiedy w czerwcu ruszyła pierwsza fala oburzenia z powodu programu PRISM, minister spraw wewnętrznych Niemiec Hans-Peter Friedrich brał jeszcze w obronę amerykańskie służby wywiadowcze. Rugał Niemców za to, że piętnują Amerykanów jako szpiegów, zanim w ogóle jeszcze cokolwiek zostało udowodnione. 'Wkurza mnie ta mieszanka antyamerykanizmu i naiwności', wówił minister Friedrich.
Delikatne oburzenie w Niemczech
Do dziś żaden z zarzutów nie został udowodniony. Tylko minister jakby się odmienił i przeszedł do ofensywy. Nic w tym dziwnego, bo walka wyborcza jest w toku i kanclerz Merkel nakazała przejawianie delikatnego oburzenia wobec poczynań Ameryki: Szpiegowanie przyjaciół jest nie do przyjęcia. Zimna wojna się skończyła. Szef MSW mówi więc teraz, że sprawa jest poważna, że nadszarpnięte zostało zaufanie, że karty trzeba wyłożyć na stół, i po to jedzie na rozmowy do USA.
Ale podróży tej Friedrich mógłby sobie równie dobrze zaoszczędzić. Amerykanie i tak nie zdradzą swojemu przyjacielowi z Niemiec, co naprawdę poczynają na polu szpiegostwa danych. W Stanach Zjednoczonych po zamachach 11 września bezpieczeństwo i zwalczanie terroryzmu zawsze przedkłada się ponad prawa obywatelskie. Można przypuszczać, że przechwytując dane Amerykanie nie wiedzą nawet, jakie prawa obowiązują w Niemczech.
Skazani na informacje z USA
A poza tym minister Friedrich nie ma w ręku żadnego środka nacisku. Niemieckie tajne służby zdane są na informacje od Amerykanów - szczególnie na polu zwalczania terroryzmu islamistów. Jeżeli Amerykanie przykręciliby ten kurek, Niemcy będą bezradni, przyznaje niemiecki wywiad.
O tym wie także opozycja. Szef klubu parlamentarnego SPD Steinmeier sam był swego czasu w Urzędzie Kanclerskim przez lata całe odpowiedzialny za tajne służby. On też twierdzi, że nic nie wiedział o szeroko zakrojonym amerykańskim podsłuchu. Jest to tak samo mało wiarygodne, jak udawane święte oburzenie szefa SPD Gabriela, który zarzuca kanclerz Merkel bezczynność.
Jasne jest, że trzeba otwarcie porozmawiać z Amerykanami: o podsłuchu i szczególnie o szpiegostwie gospodarczym. Ale, by faktycznie coś tam osiągnąć, potrzebne są cierpliwe zabiegi dyplomatyczne i presja w tle. Do celów walki wyborczej temat ten jest absolutnie nieprzydatny. Politycy i partie powinny to jak najszybciej pojąć i zakończyć dyskusję pełną pozornego oburzenia.
tagesschau.de, Mathias Zahn / tłum. Małgorzata Matzke
red.odp.: Elżbieta Stasik