Można jeść inaczej
24 stycznia 2011Tematem, który od początku roku dominuje w niemieckiej prasie są dioksyny. Na skutek przestępczych machinacji producentów pasz dioksyny dostały się do jajek, sznycla z indyka i pieczeni wieprzowej. Produkty te najpierw wylądowały w chłodniach wielkich supermarketów, a następnie na naszym stole.
W oczekiwaniu na następny skandal
Przynajmniej raz w roku mamy do czynienia z takim czy innym skandalem z żywnością. Raz są to dioksyny, innym razem BSE albo zepsute mięso, by wymienić tylko te najbardziej spektakularne.
Pisarka Karen Duve wiedziała o tym wszystkim, a mimo to dalej delektowała się kurczakiem z rożna. Pewnego dnia dokooptowała do niej nowa lokatorka, która zaapelowała do jej sumienia: "Jak możesz kupować to wyprodukowane w cierpieniach mięso?" pytała przy każdej nadarzającej się okazji.
Karen Duve zdecydowała się na autoeksperyment. Co dwa miesiące zmieniała dietę na wegetariańską i wegańską i żywiła się jedynie zdrowymi produktami. Nie pozwoliła sobie na żaden produkt zwierzęcy. Jadła wyłącznie owoce, warzywa, orzechy, jagody i fasolę. O swym autoeksperymencie napisała książkę, w której zawarła też wiele przemyśleń na temat naszego sposobu odżywiania się i "normalnego stylu życia".
Niedawno książka "Porządnie jeść" ukazała się na półkach księgarskich. Publikacja nie jest reklamą dla testowanych przez autorkę sposobów odżywiania się, ponieważ na końcu eksperymentu podkreśla, że nadal je mięso, ale w znacznie mniejszych ilościach i jeśli już, to tylko eko.
Konsumpcja mięsa szkodzi środowisku
Bardziej konsekwentny jest amerykański autor bestsellerów Jonathan Safran Foer. Po intensywnym zajmowaniu się sprawą chowu zwierząt na skalę przemysłową, Foer stał się przekonanym wegetarianinem. Jego książka "Jeść zwierzęta" tak w USA jak i w Niemczech wywołała w ubiegłym roku szeroką dyskusję na temat sensu i bezsensu konsumpcji mięsa. Foer bardzo szczegółowo opisuje brutalność hodowli zwierząt i uboju. W swej argumentacji wyłania nie tylko aspekty moralne. Wyjaśnia, że większość gazów cieplarnianych wytwarzanych przez człowieka pochodzi z przemysłowego chowu zwierząt. Innymi słowy, jedzenie mięsa w obecnej formie i ilościach jednoznacznie szkodzi środowisku.
Fałszerze żywności
Nic dziwnego, że po skandalach z dioksynami również publikacja Thilo Bode, założyciela organizacji ochrony konsumentów "Foodwatch" cieszy się w Niemczech ogromną poczytnością.
Minionej jesieni ukazała się jego książka pod tytułem "Fałszerze żywności - co nam koncerny spożywcze podają do stołu". Książka przez wiele tygodni utrzymywała się na listach bestsellerów. Bode demaskuje rzekomo zdrowe jedzenie sprzedawane pod hasłami "przepisy babuni" albo "poprawia kondycję".
Bode wszędzie znalazł wzmacniacze smaku i syntetyczne aromaty oraz o wiele za dużo cukru. Także ser analogowy, który z prawdziwym nie ma nic wspólnego oraz szynki, które nigdy nawet nie leżały obok prawdziwej szynki.
Zupa, która kłamie
Autorzy właściwie nic nowego nie odkrywają. O wzmacniaczach smaku i syntetycznych aromatach pisał już przed ponad 10 laty Hans-Ulrich Grimm w książce "Zupa, która kłamie". Wtedy nie było na takie tematy koniunktury, a argument, że po wegetariańsku nie można się racjonalnie odżywiać, lekarze już dawno obalili. Od dawna wiemy też, że środowisko i nasze zdrowie, by nam były wdzięczne, gdybyśmy konsumowali mniej mięsa, starali się zachować różnorodność gatunków zwierząt i roślin i częściej korzystali z produktów regionalnych.
Günter Birkenstock / Iwona D. Metzner
Red. odp.: Małgorzata Matzke