Mukwege: Przemoc seksualna nie może być tematem tabu
8 października 2018DW: Komitet Noblowski zdecydował się w tym roku skierować uwagę na przemoc seksualną, której doświadczają kobiety na całym świecie. Co ta decyzja oznacza dla Pana i pańskich kolegów?
Denis Mukwege: Uważam, że była to wspaniała decyzja. Wiele osób na świecie, a nawet w mojej ojczyźnie, nie rozumie co to znaczy, że ktoś stosuje gwałt jako środek wojenny. Ludzie nie wiedzą, jak bardzo gwałt może być wyniszczający. Nie tylko dla samej ofiary, ale dla całych rodzin, społeczeństw i całych krajów. Myślę, że to bardzo ważne, aby poświęcić tej sprawię uwagę. Bo jeśli w ten sposób zniszczy się jakiś kraj, to jest to zniszczenie na wiele dziesięcioleci. Obserwujemy to tutaj w szpitalu w Bukave (Demokratyczna Republika Konga - red.). Musimy zająć się tym problemem ze względu na dobro ofiar, ale musimy też zapobiec czemuś podobnemu w przyszłości.
DW: Co to konkretnie oznacza?
W szpitalu zajmujemy się ofiarami przemocy seksualnej. Dbamy nie tylko o ich zdrowie fizyczne, ale musimy też zająć się ich kondycją psychiczną. To może długo potrwać, zależnie od traumy jakiej doświadczyła ofiara. Następnie chodzi zaś o to, aby z powrotem włączyć te kobiety do społeczeństwa. A tego nie uda się osiągnąć, jeśli nie przyzna się im prawa do samodzielności. I właśnie to tutaj robimy, opierając się na trzech filarach: medycznym, psychosocjalnym i ekonomicznym. Przywracamy sprawiedliwość. Kobiety chcą sprawiedliwości. Może radzą sobie dobrze finansowo, ale zadają sobie pytanie: dlaczego przydarzyło się to właśnie mnie? Dlaczego ten mężczyzna, który mnie zgwałcił, wciąż jest na wolności? I dlaczego gwałci dalej? Dzisiaj jest wiele kobiet, które zabierają głos i domagają się sprawiedliwości, ale na to potrzeba wiele czasu.
DW: Pan zajmuje się tym od blisko 20 lat. Co w tym czasie się zmieniło i jak obecnie wygląda sytuacja kobiet we wschodnim Kongu?
Zmieniło się to, że kobiety walczą, aby przerwać milczenie. Gdy problem pojawił się w tym regionie, było to dla kobiet bardzo trudne. Nawet jeśli były dowody na to, że kobiety zostały zgwałcone, miały okaleczone genitalia, to się tego wstydziły, przychodziły z rzekomo innych powodów. Dzisiaj obserwuję, że kobiety są silniejsze. Składają skargę na policji, a w szpitalu mówią: patrzcie co mi się stało, ja wiem, kto to zrobił. Uważam, że to wielki postęp w walce z przemocą seksualną. Bo tak długo, jak ten temat uznawany jest za tabu, tak długo sprawcy będą chronieni. Możliwość mówienia jest sygnałem dla sprawców: jeśli mi to zrobisz, to wszyscy się dowiedzą, a wstyd spadnie na ciebie, nie na mnie.
DW: Skąd czerpie Pan motywację? Co daje Panu siłę do pracy?
Kiedy spotyka się kobiety, które do nas trafiają, dostrzega się, że są to córki, żony, matki, wnuczki. Myślę, że jeśli ktoś nie potrafi się identyfikować z drugim człowiekiem, będzie ignorował jego cierpienie. To chyba kluczowa kwestia, to dla mnie bardzo ważne. Kiedy widzę, że ktoś inny cierpi, odczuwam współczucie i stawiam się w jego sytuacji. Druga sprawa to fakt, że zobaczyłem siłę kobiet. Jestem pod wielkim wrażeniem tego, jak silne potrafią być kobiety. Nawet, jeśli trafiają tutaj w bardzo trudnych sytuacjach, ranne, upokorzone, to potem wstają i walczą o swoje prawa. To mnie bardzo porusza i dodaje siły do dalszej pracy.
DW: Na świecie dużo mówi się o ruchu MeToo. Jak Pan go ocenia i jak jest przyjmowany w Kongu?
Wspieramy ruch MeToo w stu procentach. Daje on możliwość walki przeciwko patriarchalnemu systemowi. Jest drogą do piętnowania sprawców. Kiedy kobiety mówią prawdę, sprawcy zaczynają rozumieć, że to na nich spadnie wstyd, gdy będą gwałcić i zadawać kobietom ból. Tu w regionie ciężko pracujemy nad tym, aby przełamać milczenie. Myślę, że MeToo ma taki sam cel. Kiedy milczenie zostanie przełamane, sprawcy zrozumieją, że nie stanowi to już tabu. Dlatego popieram ten ruch.
Kongijski ginekolog Denis Mukwege (63 l.) założył szpital w mieście Bukavu na wschodzie Demokratycznej Republiki Konga. Za swoje działania na rzecz zgwałconych kobiet uhonorowano go w tym roku, razem z jezydzką aktywistką Nadią Murad, Pokojową Nagrodą Nobla.
Rozmawiała Susanne Krauß