290410 Brandenburger Polen
29 kwietnia 2010Rolnictwo, budownictwo i turystyka. To trzy filary, na których trzyma się gospodarka w Brandenburgii. Niestety, mają one jedną, poważną wadę: są uzależnione od pogody i przez to niezbyt pewne. Z tego też powodu coraz więcej młodych mieszkańców tego landu decyduje się na pracę za miedzą, w sąsiedniej Polsce. Mogą liczyć na poparcie federalnego ministerstwa pracy, które we współpracy z Europejskim Funduszem Społecznym uruchomiło program pod nazwą "Integracja przez wymianę". Do roku 2012 skorzysta z niego 225 młodych bezrobotnych, wysłanych na praktyki zawodowe do regionu partnerskiego wokół Wolsztyna. Pierwsi praktykanci trafili tam w marcu.
Jak sobie pościelesz...
... tak się wyśpisz. Dla Nicole Kretschmer to przysłowie oznacza dużo więcej. Dla niej praktyka w hotelu i restauracji "Kaukaska" w Wolsztynie to szansa na wyrwanie się z domu i życia z zasiłku dla bezrobotnych. W rodzinnej Brandenburgii nie udało się jej znaleźć stałej pracy. Ta czekała na nią w Wolsztynie, dokąd skierował ją urząd pracy, uczestniczący w projekcie "Integracja przez wymianę".
Najpierw jednak musiała przejść dwumiesięczny kurs przygotowawczy, na którym liznęła nieco wiadomości o Polsce, jej historii, kulturze i - co najważniejsze - języku. Po polsku jeszcze nie mówi, ale to nie przeszkadza jej w tańcu z odkurzaczem po hotelowym korytarzu, czy podczas ścielenia łóżek. Szkoda tylko, że wciąż nie może pogadać swobodnie z Basią, koleżanką, z którą jest najczęściej na jednej zmianie.
"Bariera językowa daje mi się najwięcej we znaki - mówi 22-letnia Nicole - ale i tak jestem bardzo zadowolona, że zdecydowałam się na tę praktykę. Zebrane tu doświadczenia na pewno mi się jeszcze przydadzą. Już teraz czuję się dużo pewniejsza siebie i wiem, co potrafię".
Polski przepustką do kariery
Koordynatorka programu "Integracja przez wymianę", 35-letnia Heike Dingfeld, słucha i potakuje. Pierwsze wrażenia Nicole z pracy w hotelu w Polsce utwierdzają ją w przekonaniu o celowości tego eksperymentu. Po powrocie do Niemiec Nicole oczekuje końcowa, miesięczna praktyka, ale już w niemieckiej firmie i - przy odrobinie szczęścia - oferta stałej pracy.
Polska staje się coraz bardziej atrakcyjnym miejscem pracy dla wielu Niemców. Już teraz mogą swobodnie poruszać sią po polskim rynku pracy, w odróżnieniu od Polaków, przed którymi Niemcy staną w pełni otworem dopiero w roku przyszłym. W brandenburskich pośredniakach pojawia sią coraz więcej ofert pracy u sąsiada zza Odry. Partnerstwo transgraniczne kwitnie. Polski przestaje być egzotycznym, mało komu do czegoś przydatnym językiem. Przeciwnie, "znając choćby trochę polski - mówi Heike Dingfeld - można liczyć na ciekawe zajęcie w firmach prowadzących działalność gospodarczą po obu stronach granicy".
Na saksy do polskiego bauera
Wygląda to na żart, ale 23-letni Markus Lößner słysząc to, wcale się nie śmieje, tylko uśmiecha z zadowoleniem. Po ukończeniu szkoły ogrodniczej w Brandenburgii rozesłał 115 podań o pracę i otrzymał 115 odpowiedzi odmownych. To znaczy, otrzymał ich dużo mniej, bo mało kto w ogóle zechciał mu odpowiedzieć...
Na szczęście trafiła się jedna odpowiedź pozytywna. Z Polski. Od pana Zdzisława Brudło, "badylarza" spod Wolsztyna. Dlaczego zdecydował się na przyjęcie do swojej szklarni młodego, niemieckiego ogrodnika? "Z ciekawości - mówi pan Brudło. Chciałem się przekonać na własne oczy, jak to jest, kiedy Niemiec pracuje u Polaka! Na ogół jest raczej odwrotnie, prawda?"
Skorzystały na tym obie strony. Markusowi spodobał się polski luz, a jego polscy koledzy wzięli się poważnie - po niemiecku - za naukę niemieckiego, co na pewno im się przyda. Krótko mówiąc: eksperyment powiódł się nad wyraz, a pan Brudło już wie, jak pracuje Niemiec: "Jeśli tylko mu się chce, pracuje tak samo dobrze jak Polak!" - mówi i śmieje się z udanego dowcipu.
Anna Corves / Andrzej Pawlak
red.odp.: Małgorzata Matzke