Na saksy dobra też Szwajcaria
11 stycznia 2013Maja Majchrzak jest współczesną nomadką: młoda, dobrze wykształcona, atrakcyjna i wszędzie potrafi się odnaleźć. Po studiach lingwistyki we Wrocławiu wyjechała za granicę, ostatnie pięć lat przebywała w Mediolanie, gdzie uczyła angielskiego w szkole językowej.
– Kryzys we Włoszech pogłębia się, więc zdecydowałam, że rozejrzę się za czymś nowym
– mówi. Dziś 30-latka z Jeleniej Góry pracuje w szwajcarskim St. Moritz.
Na nartach jeździ od dziecka i już jako studentka miała uprawnienia instruktorskie. Wysyłała więc także aplikacje do szkół narciarskich, gdzie ze sterty podań wyłowił ją Franco Moro, właściciel największej ze szkół w Szwajcarii "Schweizer Skischule St. Moritz". – Obecnie najwięcej podań przychodzi właśnie ze wschodu, ale tak dobrych kandydatów jest niewielu – przyznaje Moro. – Maja Majchrzak zna biegle kilka języków i ma dobre wykształcenie, a to dla naszych klientów nie jest bez znaczenia – dodaje. W jego szkole pracuje 360 osób, co trzeci to obcokrajowiec. Najwięcej jest Włochów. Teraz przybywa jednak obywateli z nowych krajów UE, tzw. UE8.
Rosyjski to przepustka
Moro podkreśla, że ci kandydaci "mają jeszcze w porównaniu z Włochami czy Niemcami deficyty, ale często posiadają ważną kwalifikację: znajomość języka rosyjskiego. Rosjanie należą w znanych kurortach do najlepszych klientów, więc Franca Moro interesują właśnie takie aplikacje. Maja Majchrzak spełnia także ten wymóg, nawet jeśli rosyjskiego zaczęła się uczyć dopiero niedawno. – Mam nadzieję, że w St. Moritz będę miała okazję polepszyć swój rosyjski – mówi Polka, której drugą pasją po językach jest fotografia. Maja przyznaje, że Szwajcarię wybrała ze względu na bliskość do jej ulubionych Włoch i świetne warunki pracy. – Kurs franka jeszcze to wzmacnia, a tak jak ja myśli teraz wielu - dodaje.
Miejscowi koledzy Maji Majchrzak nie dziwią się, że przybywa nowych twarzy. – To normalne w turystyce, że trzeba szukać dobrych okazji. Tutejsi instruktorzy też szukają latem nowych wyzwań – mówi Tiziano Zeller ze "Schweizer Ski Schule St. Moritz". – Latem mamy tutaj mniej pracy, więc wtedy szuka się alternatyw. Razem z kolegą pojechaliśmy jako instruktorzy do Australii, gdzie wtedy była zima i tam zapracowaliśmy na wakacje, opowiada 22-latek.
Alpy na topie
Szwajcaria staje się coraz bardziej atrakcyjna wśród migracji zarobkowej "nowej" UE. W 2011 Szwajcaria zliberalizowała dostęp do rynku pracy dla obywateli Unii (poza Bułgarią i Rumunią). Niedługo potem wprowadzono jednak limity na dłuższe pobyty. Mimo to migracja jednak rośnie, również z Polski. Tradycyjnie koncentruje się w dużych miastach lub w rolnictwie. – Ostatnio obserwujemy wzrost zainteresowania wysoko wykwalifikowanych osób – potwierdza Marek Wieruszewski, konsul RP w Bernie.
W 2005 roku mieszkało w Szwajcarii na stałe 5 tys. Polaków, dziś cztery razy więcej. – Przyjmujemy, że dynamika wzrostu migracji z Polski wynosi obecnie 100 procent rocznie – mówi Wieruszewski. – Gdyby nie wysokie koszty utrzymania liczba ta byłaby jeszcze większa. Wysokie koszty jednak sprawiają, że tutaj nie przyjeżdża się 'w ciemno', jak do Berlina.
Kryzys euro, renesans franka
Atrakcyjność Szwajcarii wydaje się rosnąć proporcjonalnie do pogłębiania się kryzysu euro. Coraz więcej Czechów, Słowaków i Polaków, którzy wcześniej pracowali we Włoszech czy Hiszpanii, teraz szukają pracy tam, gdzie panuje niskie bezrobocie, czyli w Szwajcarii i Niemczech. Szwajcarski rynek pracy jest stosunkowo niewielki, ale najbardziej intratny – przyciąga najwyższymi stawkami i twardą walutą. W Niemczech rynek jest ogromny, ale zarabia się mniej.
– Nasze dane pokazują gwałtowny wzrost migracji z południa, ale nie Włochów czy Hiszpanów, lecz właśnie obywateli tzw. grupy EU8, których dotknął kryzys na południu – mówi Herbert Bruecker z Instytutu Badań Rynku Pracy w Norymberdze. – Od zniesienia okresów przejściowych (maj 2011) migracja zarobkowa netto do Niemiec w ciągu roku podwoiła się i wyniosła 280 tys. Do maja 2013 może osiągnąć poziom 340 tys., z czego 60 proc. to obywatele nowych krajów UE – tłumaczy Bruecker.
Szansa w turystyce
Tradycyjnie spore zapotrzebowanie na personel istnieje zwłaszcza w okresie zimowym w szwajcarskiej turystyce. Dotychczas pracują tam głównie Portugalczycy i Włosi. – Teraz przychodzi najwięcej podań ze wschodu – mówi Michael Wagner, szef hotelu "Zum Rosatsch" w Pontresinie k. St. Moritz. Hotelarz chwali dobre wykształcenie aplikantów, elastyczność i znajomość języków obcych.
Popularność pracy w Szwajcarii rośnie nie tylko dzięki wysokiemu kursowi franka, ale i dzięki wysokim zarobkom (stawki minimalne). W dobrych hotelach znanych kurortów oferuje się pracę w kuchni za 3500 franków i więcej. Wprawdzie z powodu kryzysu liczba turystów w Szwajcarii maleje, ale to jeszcze nie ogranicza znacząco zapotrzebowania. W tym roku Szwajcaria zdecyduje, czy zniesie limity na wizy pobytowe. Jedno wydaje się już teraz pewne: nomadowie Europy trafiają coraz częściej do strefy niemieckojęzycznej.
Róża Romaniec
red. odp. Bartosz Dudek