Naturalizacja. Gigantyczna biurokracja frustruje imigrantów
29 lipca 2024Maria Zadniprianiec pokochała Niemcy od pierwszego wejrzenia. Rosyjska programistka przyjechała do Nadrenii Północnej-Westfalii dziesięć lat temu na studia i była zdumiona tym, co zastała: swobodą, usługami publicznymi, możliwościami edukacyjnymi. Teraz, po czteroletniej walce z berlińską biurokracją, czuje się jak „obywatel drugiej kategorii”.
– Przyjechałam do Niemiec z bardzo naiwnym wyobrażeniem o tym, jak to jest tu żyć – powiedziała DW. – Myślałam, że to sprawiedliwe miejsce. Oczekiwałam, że ludzie będą traktowani jednakowo przez państwo, a to doświadczenie (z urzędem) dało mi zupełnie inny przekaz.
W pierwszych latach pobytu w Niemczech Maria zrobiła wszystko, co w jej mocy, żeby się zintegrować: nauczyła się niemieckiego tak szybko, jak tylko mogła, znalazła dobrze płatną pracę w sektorze, w którym Niemcy potrzebują pracowników i osiedliła się w stolicy. W 2020 r. złożyła wszystkie dokumenty potrzebne do naturalizacji w urzędzie dzielnicy Pankow w Berlinie i czekała na odpowiedź, najpierw przez miesiące, a potem lata.
Po tym, jak jej e-maile zostały zignorowane, skonsultowała się z prawnikiem, który zasugerował skierowanie sprawy do sądu. Zdecydowała się jednak tego nie robić i jesienią 2022 r. zaczęła wysyłać faksy na wszelkie oficjalne numery, jakie znalazła; „aby eskalować moją sprawę” – jak to ujęła. W odpowiedzi urząd poprosił o dostarczenie kolejnych dokumentów, które wysłała. Ponownie pozostały one bez odpowiedzi.
– Uważałam, że cała ta historia z nadawaniem obywatelstwa wygląda tak: wnoszę swój wkład, uczę się języka, integruję się, a po pewnym czasie otrzymuję obywatelstwo – opowiada. – Czułam się, jakbym zrobiła wszystkie te rzeczy, ale ta jedna część umowy po prostu nie nastąpiła.
Niemiecka biurokracja wcale nie taka niemiecka
Rosyjska programistka nie jest jedyna. W grupach w mediach społecznościowych wykwalifikowani pracownicy oraz imigranci, którzy wnoszą wkład w społeczeństwo, dają upust swojej złości z powodu doświadczeń z niemiecką biurokracją. Pod koniec czerwca niektórzy zorganizowali protest wzywający do „sprawiedliwego i przejrzystego rozpatrywania wniosków o obywatelstwo”.
Wielu z imigrantów starających się o naturalizację zaczęło uważać, że tylko działania prawne doprowadzą ich do sukcesu, poprzez złożenie tak zwanego „pozwu o zaniechanie działania” przeciwko urzędom imigracyjnym. Skarga na bezczynność może zostać złożona w Niemczech, jeśli organ nie odpowiedział na wniosek przez sześć miesięcy od dnia, w którym otrzymał wszystkie niezbędne dokumenty.
Jednym z tych, który się na to zdecydował, jest Imran Ahmed z Pakistanu. Mężczyzna poprosił DW o zmianę nazwiska w obawie przed negatywnym wpływem na jego sprawę w berlińskim urzędzie ds. imigracji (LEA). – Straciłem zaufanie do uczciwości władz i boję się, że zostanę ukarany za podzielenie się moją historią – opowiada DW.
Półtora roku bez odpowiedzi
Ahmed, inżynier oprogramowania z żoną i małym synem, złożył swój wniosek trzy lata temu. Przebywał wtedy w Niemczech już od ośmiu lat, wcześniej uzyskał tytuł magistra w Darmstadt i znalazł dobrą pracę. Przez 18 miesięcy nie przychodziła żadna odpowiedź z urzędu, po czym mężczyzna został poproszony o dostarczenie nowych kopii tych samych dokumentów. „Od tego czasu cisza” – mówi.
– Zawsze chciałem przyjechać do Niemiec. Cechy Niemców zawsze były czymś, do czego mogłem się odnieść: punktualność, mówienie rzeczy w prosty sposób, zorganizowanie. Ale niemiecka biurokracja wcale nie jest niemiecka. W mojej pracy i gdziekolwiek indziej byłem pod wrażeniem, widząc niemiecką punktualność i organizację, ale za każdym razem, gdy masz do czynienia z biurokracją, wydaje się, że pochodzi ona z kraju Trzeciego Świata.
Sfrustrowany długim oczekiwaniem, które – jak twierdzi – doprowadziło go do problemów zdrowotnych, w styczniu Ahmed napisał do kilku członków parlamentu Berlina, aby zapytać, jak dokładnie rozpatrywane są wnioski po zmianach organizacyjnych.
W tym roku władze Berlina postanowiły bowiem usprawnić proces naturalizacji, przenosząc administrację z 12 dzielnicowych punktów do scentralizowanego urzędu ds. imigracji, LEA. Urząd ten zastąpił również poprzednio wymaganą osobistą rozmowę kwalifikacyjną „szybkim sprawdzeniem” online w celu ustalenia, czy wnioskodawca spełnia odpowiednie warunki w zakresie dochodów, długości pobytu i znajomości języka.
Laura Neugebauer z Partii Zielonych była jedyną osobą, która odpowiedziała. Jej partia, będąca w opozycji w Berlinie, złożyła oficjalny wniosek o udzielenie informacji, który ujawnił, że „prawie niemożliwe” było, aby LEA rozpatrywała wnioski chronologicznie, ponieważ otrzymywała wnioski od samorządów partiami, w których nie odnotowano daty złożenia wniosku.
– To było dla mnie nie do pojęcia – komentuje Ahmed.
Sterta starych wniosków
Rzecznik LEA powiedział, że solidaryzuje się z tymi wyrazami frustracji, ale dodał, że „wielu klientów nie rozumie”, iż urząd został z górą 40 tysięcy starych wniosków do rozpatrzenia po zmianach organizacyjnych, do których doszło w styczniu. Najstarsze z nich, jak poinformował rzecznik, pochodzą z 2005 roku.
– Zrozumiałe jest, że widzą tylko swój indywidualny czas oczekiwania i pragnienie naturalizacji i całkiem słusznie stawiają to na pierwszym planie – przyznał.
Rzecznik LEA powiedział również, że bardziej nieefektywne byłoby przetwarzanie najpierw najstarszych wniosków, ponieważ wiele z nich może nie być kompletnych. – Pracujemy nad tą stertą z kilku stron, aby naturalizować jak najwięcej osób tak szybko, jak to możliwe – zapewnił.
Adam (imię zmienione) z Egiptu podejrzewa, że osoby, które złożyły wniosek o obywatelstwo przed rozpoczęciem bieżącego roku, są w niekorzystnej sytuacji. On również zaznaczył wszystkie niezbędne pola: stały dochód (pracuje jako inżynier w dużej niemieckiej firmie telekomunikacyjnej), mówi dobrze po niemiecku, wystarczająco długo mieszka w Niemczech. Po ponad dwóch latach oczekiwania, otrzymał obywatelstwo na początku tego roku dopiero po złożeniu skargi na bezczynność.
Jednak wnioski o obywatelstwo dla jego żony i trójki dzieci, z których dwoje urodziło się w Niemczech, utknęły gdzieś w czeluściach urzędu. Adam złożył więc w ich imieniu kolejne skargi, których koszt, jak powiedział, wyniósł ponad 3000 euro.
– Są ludzie, którzy złożyli wniosek online i otrzymują obywatelstwo w ciągu dwóch lub trzech miesięcy, a ci, którzy złożyli wniosek offline, są ignorowani – twierdzi.
Podwojenie liczby naturalizacji
Minister spraw wewnętrznych Berlina Iris Spranger powiedziała, że kraj związkowy zamierza podwoić liczbę naturalizacji do 20 tysięcy rocznie. LEA stwierdziła, że jest na dobrej drodze do osiągnięcia tego celu w 2024 r., ale nadal musi pracować nad 40 tysiącami starych wniosków.
„Jest to ogromne wyzwanie, nie tylko dlatego, że liczba wniosków znacznie wzrosła od czasu wejścia w życie reformy prawa o obywatelstwie” – przekazał DW rzecznik urzędu w wiadomości mailowej.
Na Marii Zadniprianiec przywołane liczby nie robią wrażenia. – Te wnioski nie wzięły się z powietrza – mówi.
Zanim sprawy przyspieszą najpierw prawdopodobnie jeszcze zwolnią, zwłaszcza że przepisy dotyczące naturalizacji zostały złagodzone w czerwcu br. Według LEA Berlin otrzymuje obecnie każdego dnia średnio 133 nowe wnioski o obywatelstwo. Do połowy lipca wpłynęło ich od początku roku ponad 25 tysięcy. Jeśli to tempo się utrzyma, władze mogą spodziewać się otrzymania w 2024 roku ponad 48 tysięcy nowych wniosków.
Mimo to, urzędniczka lokalnych władz Wiebke Gramm powiedziała w styczniu gazecie „Berliner Morgenpost”, że docelowy czas rozpatrywania wniosków wynosi obecnie sześć miesięcy.
Dla Zadniprianiec termin ten wydaje się być beznadziejnym do dotrzymania. Rosjanka przyznaje, że nie może zrozumieć, dlaczego więcej osób nie kwestionuje przejrzystości i wydajności systemu.
– Po prostu boję się czekać kolejne pięć lat, aż ktokolwiek zajmie się moją sprawą – mówi, dodając, że ona również zamierza podjąć kroki prawne.
Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na facebooku! >>
Artykuł ukazał się pierwotnie nad stronach Redakcji Angielskiej DW