Naukowcy z brunatną przeszłością
2 marca 2010Uniwersytetet w Monastyrze powołał już komisję uczelnianą, która ma za zadanie zbadanie brunatnej przeszłości niektórych naukowców. Pracy jeszcze nie zakończono, a już teraz można z całą pewnością powiedzieć: po 1945 roku uczelnia stała się nowym miejscem pracy badawczej dla naukowców sympatyzującym z reżimem hitlerowskim. Historycy mówią wręcz o „sieci” i „przechowalni dla byłych nazistowskich naukowców” na jednej z największych uczelni w RFN.
W służbie Hitlera
Komisja historyków potwierdza, że znani zoolodzy, prawnicy i geografowie nie tylko chętnie służyli Hitlerowi; także po 1945 roku większość z nich robiła dalej karierę.
Tak było w przypadku prof. Wilhelma Jöttena, który od 1924 roku do zgonu w 1958 roku piastował funkcję kierownika Instytutu Higieny na monastyrskiej uczelni. Jeszcze trzy lata temu Wilhelm Jötten, znany ze swych badań nad chorobami zakrzepowo-zatorowymi i odznaczony Krzyżem Zasługi RFN, miał nieskazitelną opinię i nikomu nie przyszło do głowy, że mógłby mieć brunatną przeszłość. Nawet jedna z ulic Münster nosi jego imię. Wszystko wyszło na jaw, kiedy o profesorze pracę napisał jeden ze studentów, a potem doniosły o tym media. Okazało się, że Jötten, opierając się na wynikach wątpliwych badań, zalecał w latach 1933-1939 przymusową sterylizację dzieci niedorozwiniętych.
Niezbadana przeszłość
Renomowany historyk Prof.Hans-Ulrich Thamer, kieruje komisją badającą biografie dawnych profesorów uczelni. „Okres nazistowski nie został na naszej uczelni dokładnie zbadany” – przyznaje naukowiec i zaznacza, że nie należy też oczekiwać szybkich rezultatów pracy komisji historycznej. Powód – nie ma na to pieniędzy.
Osobą z grona dawnych naukowców pracujących na uniwersytecie w Monastyrze, których przeszłość budzi wiele pytań, jest też prof. Ottmar von Verschuer, założyciel katedry genetyki. Do dzisiaj nie wiadomo, dlaczego naukowiec zajmujący się higieną rasową i promotor oprawcy, lekarza z Auschwitz, dr Josefa Mengele, otrzymał po 1945 roku etat na uczelni – mówi historyk i członek komisji, prof. Isabella Heinemann. Niemiecka historyk od niedawna pracuje na uczelni w Monastyrze. Dotychczas pomagała naświetlić brunatną przeszłość Deutsche Forschungsgemeinschaft (Niemieckiej Wspólnoty Badawczej).
Przechowalnia dla nazistów?
Prof. Isabella Heinemann także zastanawia się, czy uniwersytet w Monastyrze nie był przechowalnią nazistowkich uczonych. W oczy rzucają się żywe w czasach powojennych kontakty z dawnymi ośrodkami uniwersyteckimi pracującymi na rzecz III Rzeszy, szczególnie z uczelnią w Pradze. Tam wykładał, a potem trafił do Monastyru badacz ras, członek SS, prof. Bruno Schulz. Otrzymał on w 1961 roku na wydziale medycyny tzw. profesurę nie obłożoną żadnymi obowiązkami. Zwalniała ona go z obowiązku prowadzenia badań naukowych i wykładów, ale zapewniała mu pełną emeryturę.
Dowody na istnienie sieci naukowców z brunatną przeszłością odkrył także historyk medycyny, prof. Hans-Peter Kröner. Aktualnie szuka on odpowiedzi na pytanie, jakim sposobem i przy czyjej pomocy „obciążeni” medycy trafiali akurat do Monastyru.
Jak zawiła i trudna jest praca członków komisji badającej szczegóły biografii dawnych pracowników naukowych monastyrskiej uczelni, okazało się w styczniu tego roku, na otwartym dla publiczności seminarium. Jedna z zainteresowanych osób ze słuchaczy zgłosiła się i poinformowała, że jest potomkiem jednego z profesorów, którego brunatną przeszłość prześwietla właśnie komisja. Osoba ta oświadczyła, że jego ojca zabili w niewoli Rosjanie. Zdumieni naukowcy sądzili, że nigdy nie dowiedzą się prawdy.
dpa/Inw/Barbara Coellen
Red.odp.: Małgorzata Matzke