"Nie żałuję ani przez chwilę". Z Niemiec uciekają wykształceni Turcy
11 kwietnia 2013"Nie żałuję ani przez chwilę mojej decyzji", zapewnia Dilek Keser, która przed półtora rokiem wyjechała z Hanoweru, by zacząć nowe życie w Turcji. Po studiach zarządzania i ekonomii w Niemczech przez 10 lat pracowała jako dyrektor organizacyjna w firmie. Nie rysowały się jednak przed nią żadne ciekawe zawodowe perspektywy, tak więc w wieku 36 lat wylądowała w Stambule. Dziś ma tam własną firmę zarządzania nieruchomościami zagranicznych inwestorów z Europy i Stanów Zjednoczonych. Firma jest niemiecko-turecka, by zarabiała zarówno w euro jak i w lirach. - Z początku ważne było dla mnie, żeby zarabiać także w euro, ale teraz mogłabym już z tego zrezygnować - zaznacza młoda Turczynka. Dzięki zdobytemu w RFN wykształceniu, znajomości tureckiego, niemieckiego i angielskiego, na tureckim rynku pracy miała świetne szanse.
Braindrain niemieckiego rynku
Wielu niemieckich Turków, tak jak Dilek Keser, wraca do ojczyzny swoich ojców. Statystyka migracji niemieckiego Federalnego Urzędu Statystycznego ukazuje, że na przykład w roku 2011 z Turcji do RFN imigrowało prawie 31 tys. osób; w tym samym czasie z Niemiec wyjechało do Turcji 33 tys. młodych Turków i trend taki utrzymuje się już od 2006 roku.
Jednym z powodów takiego kierunku migracji są gospodarcze sukcesy Turcji i dobre możliwości znalezienia tam pracy. Turecki minister przemysłu Nihat Erguen stwierdził niedawno podczas wizyty w Berlinie, gdzie prezentował gospodarcze warunki ramowe swojego kraju, że to "Teraz Niemcy mają wysyłać do Turcji fachowców, a nie odwrotnie". Bo oczywiście Turcja chętnie przyjmuje także specjalistów z Niemiec bez tureckiego pochodzenia.
Od chwili zawarcia umowy z Turcją o werbunku pracowników w 1961 roku, do momentu jej wygaśnięcia w roku 1973, do pracy w RFN przyjechało ok. 750 tys. Turków. Ze względu na zapotrzebowanie w Turcji minister Erguen jest przeciwko wznowieniu takiej umowy werbunkowej.
Szansa na własny biznes
Ambicją premiera Turcji Recepa Tayyipa Erdogana jest, by z Turcja stała się jedną z największych gospodarek na świecie - i chce zrealizować to do roku 2023. W roku 2011 Turcja odnotowała stopę wzrostu gospodarczego na poziomie 8,5 proc. Boom przeżywa przede wszystkim sektor budowlany i energetyczny. Lecz ze względu na złą sytuację ekonomiczną w UE "rok 2013 będzie krytyczny dla Turcji" zastrzega Sinan Ulgen, prezes Centrum Studiów Ekonomicznych i Polityki Zagranicznej (EDAM) w Stambule w rozmowie z Deutsche Welle. - Jakby nie było 85 proc. bezpośrednich zagranicznych inwestycji w Turcji pochodzi z państw UE - zaznaczył.
Lecz właśnie w takich czasach, kiedy jest nieco "pod górę" tureccy fachowcy z Niemiec odgrywają bardzo ważną rolę - dodaje. - Turcja liczy na know-how, jaki przywożą niemieccy Turcy, wykształceni w RFN. Już nawet ze względu na to, że są lepiej sytuowani, jest im łatwiej zakładać w Turcji własny biznes dając innym ludziom pracę. A turecki rynek jest jeszcze tak głodny, że każdy znajdzie tu dla siebie miejsce. Nie ma tu też tak wielu ograniczeń i regulacji jak na rynku niemieckim.
Popyt na lodowiska
Potwierdzić może to Tolga Sandikci, Turek urodzony w Monachium, niegdyś szef organizacyjny firmy, który przed pięciu laty wyjechał do Turcji. Dziś w Stambule ma własną firmę i sprzedaje sztuczne lodowiska. - W przeciągu trzech miesięcy miałem 400 zamówień. W Niemczech moja firmy by nigdy tak szybko nie rosła. W Turcji można zrealizować jeszcze tak wiele biznesowych pomysłów, które krajowi są potrzebne - mówi. Ostrzega jednak przed naiwnym optymizmem i różnicami w mentalności. - Dopiero od kiedy żyję w Turcji widzę, jak bardzo jestem niemiecki - mówi. - Niebezpieczeństwo, że ktoś cię oszuka, jest w Turcji bez porównania większe niż w Niemczech.
Senada Sokollu, Stambuł / Małgorzata Matzke
red.odp.: Elżbieta Stasik