Niecodzienne śpiewy na stadionie
7 czerwca 2010Stadion Schalke w Gelsenkirchen jest jednym z lepszych sportowych adresów w Niemczech. Fani futbolu wiedzą, że ostro kopie się tam w piłkę. I czasami również ostro się tam śpiewa. Ale to, co w sobotni wieczór docierało nawet do najbardziej odległych od stadionu domostw, w żadnym razie nie było piłkarską ‘zaśpiewką'. Ponad 750 chórów i tysiące fanów śpiewania z całego Zagłębia Ruhry świętowało własną kreację - śpiew i finał projektu "Sing! – Day of Song".
Przestrzeń przyjazna śpiewaniu
W centrum murawy stadionu miejsce zajęli profesjonaliści. Wśród nich nie zabrakło znakomitego chóru z opery w Essen i Symfoników z Bochum. Feerią kolorów ubrań utworzyli oni barwny obraz w epicentrum dźwiękowego zdarzenia.
Ojcem pomysłu, który Europejską Stolicę Kultury 2010 zmienił w stolicę muzyki chóralnej, był Steven Sloane, dyrygent bochumskiej orkiestry symfonicznej. Sloane chciał w ten sposób wrócić do muzycznych korzeni tego regionu: tradycji śpiewania przez dorosłych. „Wszyscy byliśmy podekscytowani czekając na efekt finalny przedsięwzięcia”- powiedział dyrygent. Tym bardziej, że dyrygowanie 65-tysięcznym tłumem przytrafiło się dyrygentowi pierwszy raz w życiu.
Wirus euforii
Także producent projektu, Benedikte Baumann, czekał z wypiekami na finał imprezy, do której przygotowania trwały długie miesiące. Wprawdzie projekt rozwijał się dwa lata, ale w końcowej fazie niemal eksplodował, a pozytywna fama o przedsięwzięciu rozprzestrzeniła się jak wirus, opowiadał zadowolony producent. To bardzo trafne porównanie, bo wirus śpiewania szczytową fazę rozmnażania osiągnął sobotnim popołudniem: na trybunach falował milion ‘zawirusowanych' osób.
Efekt uboczny muzykowania
Kluczowe postaci przedsięwzięcia – Baumann i Sloane - mówią jednogłośnie: z tego projekty będą fantastyczne efekty uboczne. „W ciągu dwóch lat przygotowań projektu doszło do licznych spotkań, powstała siatka ludzi i grup muzycznych, które z pewnością zrobią wspólnie niejeden rewelacyjny projekt”. Można próbować na siłę zgasić entuzjazm twórców projektu, nic jednak nie zaćmi wspomnień tego nieprawdopodobnego tłumu na stadionie. A śpiewali wszystko: od kanonów, szlagierów popowych po klasykę z najwyższej półki muzycznej: fragmenty opery Verdiego "Trubadur" i oczywiście "Odę do radości" Beethovena. Śpiewali razem z gwiazdami: Bobbym McFerrinem, divą operową Vesseliną Kasarovą i zespołem Wise Guys.
Na kogo taka dawka muzycznego wirusa nie podziałała, sam jest sobie winien. Albo nie ma dla niego muzycznego ratunku.
Autor: Klaus Gehrke / Agnieszka Rycicka
red. odp. Bartosz Dudek