1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Niemcy: bałagan w danych o pandemii

Lisa Hänel
3 lutego 2022

Niejasne informacje o liczbie zaszczepionych, spóźnione dane o chorych na COVID-19. Niemcy mają wyraźne kłopoty z danymi o stanie pandemii.

https://p.dw.com/p/46PT7
Ochrona danych w Niemczech
Urzędy zdrowia w Niemczech często nadal pracują z ołówkiem i papieremZdjęcie: Britta Pedersen/dpa/picture alliance

Rzut oka na inne kraje wskazuje, że może być inaczej. Dlaczego akurat wysoko rozwinięte Niemcy mają z tym taki problem?

Niemcy cierpią. Na brak danych

W Niemczech nikt nie wie dokładnie, ilu jest tam ozdrowieńców. Brakuje także precyzyjnych informacji na temat liczby osób zaszczepionych. Dane o obłożeniu łóżek w szpitalach też są spóźnione i niezbyt dokładne. Przez pierwszy rok pandemii koronawirusa Niemcy przeszły z podniesionym czołem, w drugim natomiast panuje informacyjna niepewność.

Ten stan rzeczy spotyka się z narastającą krytyką. Rada ekspertów do spraw pandemii, która doradza rządowi w Berlinie, pod koniec stycznia skrytykowała niejasną sytuację w zakresie danych i zwróciła uwagę, że w ocenie szkodliwości wariantu omikron Niemcy w tej chwili posługują się głównie badaniami przeprowadzonymi za granicą, na przykład w Wielkiej Brytanii, Danii i w USA. Te jednak tylko w ograniczonym stopniu można przenieść na obecną sytuację pandemiczną w Niemczech i mogą one doprowadzić do jej „niewłaściwej oceny”.

W podobnym duchu wypowiadają się lekarze specjalizujący się w intensywnej opiece medycznej. Kierownik oddziału gromadzącego dane na temat liczby pacjentów wymagających umieszczenia ich na oddziałach intensywnej opieki medycznej, działającego przy Niemieckim Stowarzyszeniu Interdyscyplinarnym Intensywnej Terapii i Medycyny Ratunkowej (DIVI) Christian Karagiannidis wezwał rząd federalny do zatroszczenia się o to, aby dane na temat stanu pandemii były bardziej zbliżone do rzeczywistości.

– Potrzebujemy maksymalnego nasilenia ofensywy w sprawie digitalizacji danych. Ten stan rzeczy, z którym mamy obecnie do czynienia i który stale powoduje dyskusje na temat braku precyzyjnych danych i innych zaniedbań, utrudnił w dwóch ostatnich latach przeprowadzenie wielu potrzebnych działań. Jestem przekonany, że nowy rząd postąpiłby dobrze, gdyby zdecydował się na wprowadzenie daleko idącego resetu w tej sprawie, zainwestował odpowiednie pieniądze i zaprowadził porządek w danych – wyliczał Christian Karagiannidis.

Norweski wzór

W jaki sposób przyczyniłoby się to do zwalczania pandemii, o tym świadczy rzut oka na zagranicę, na przykład na Norwegię. W tym kraju od około dwóch lat, a więc od początku pandemii, działa specjalny „bank wiedzy”, do którego trafiają wszystkie informacje na temat liczby osób zaszczepionych, osób należących do grup wzmożonego ryzyka, sytuacji covidowej w różnych grupach zawodowych i inne. Dane na ten temat są anonimizowane i dostępne tylko dla niewielkiej grupy pracowników Norweskiego Instytutu Zdrowia Publicznego (FHI). Jednym z nich jest Jasper Littmann, wicedyrektor norweskiego programu masowych szczepień ludności.

Bałagan w danych w Niemczech
Svein Andersen był pierwszym Norwegiem, który zaszczepił się w Oslo 27 grudnia 2020 r.Zdjęcie: Fredrik Hagen/NTB/AP/picture alliance

– Przyjęty przez nas cel nie jest łatwy do zrealizowania. Trudno jest bowiem połączyć ze sobą wszystkie dane tak, abyśmy w każdej chwili mogli wyłowić z nich te, które dają szybką i precyzyjną odpowiedź na najważniejsze pytania dotyczące zwalczania pandemii – mówi Jasper Littman w rozmowie z DW.

Mimo to w Norwegii, przede wszystkim na początku pandemii, ten system okazał się skuteczny i pomocny. Wtedy jeszcze brakowało wystarczającej liczby szczepionek, ale Littman i jego koledzy mogli dzięki temu bankowi danych uzyskać dokładne informacje o tym, w jakiej części kraju żyją ludzie należący do grup ryzyka, których należy zaszczepić w pierwszej kolejności.

W Niemczech jest to nie do pomyślenia, dlatego że wprowadzony w Norwegii bank danych opiera się na posiadaniu przez każdego jej obywatela anonimowego osobistego numeru identyfikacyjnego, dzięki któremu załatwiane są różne sprawy urzędowe i który pojawia się w różnych kartotekach i rejestrach. W Niemczech takie numery identyfikacyjne obywateli są niedozwolone. Między innymi dlatego, że w ten sposób wszystkie dane na temat obywateli mogłyby trafić do jednej, centralnej kartoteki, którą w Norwegii stał się wspomniany wyżej „bank wiedzy”.

– W Niemczech stanowisko w tej sprawie jest odmienne od tego, które panuje w krajach skandynawskich, gdzie, jak sądzę, obywatele mają większe zaufanie do państwa i wierzą, że dane o nich, zgromadzone w jednym miejscu, będą traktowane we właściwy sposób i nikt ich nigdy nie nadużyje – wyjaśnia Jasper Littman, który przed podjęciem pracy w Norwegii doradzał Instytutowi Roberta Kocha w Berlinie.

Ochrona danych ponad wszystko

W Niemczech ochrona danych uchodzi wręcz za nienaruszalną świętość. Od wyroku w tej sprawie wydanego w latach 80. przez Federalny Trybunał Konstytucyjny, Niemcy zwracają wzmożoną uwagę na ich prawo do samodzielnego dysponowania informacjami o sobie. Dla Indry Spiecker, profesor prawa informacyjnego, ochrona danych jednak nie stanowi głównej przeszkody we właściwym obchodzeniu się z nimi w Niemczech.

Ochrona danych w Niemczech
Indra Spiecker wykłada i prowadzi badania na Uniwersytecie Goethego we Frankfurcie nad Menem.Zdjęcie: privat

– Takie stanowisko uważam za fałszywe, jak również groźne. W ochronie danych upatrujemy kozła ofiarnego, który nam w tym przeszkadza – uważa.

Od strony prawnej w Niemczech można bowiem skutecznie obchodzić się z dużą ilością danych. Można założyć centralny rejestr osób zaszczepionych, można także połączyć ze sobą dane, jakimi dysponują urzędy zdrowia, z aplikacjami pozwalającymi śledzić kontakty osób zarażonych koronawirusem, ale tego w Niemczech wciąż nie ma. Część niemieckich urzędów zdrowia już posługuje się nowoczesnymi systemami elektronicznymi, inne nadal korzystają z telefaksów, a każdy działa na własną rękę, co sprawia, że podobnie jak wiele innych placówek niemieckiej administracji działają one opieszale.

– Brakuje nam odpowiedniej infrastruktury. Musimy nadrobić wieloletnie zaległości na tym polu. W tej chwili działamy w sposób, który kosztuje nas wiele czasu i wysiłku – mówi prof. Spiecker. Jednym z dowodów na to jest centralny rejestr osób zaszczepionych, który w Norwegii działa już od dwudziestu lat, tymczasem w Niemczech nadal dyskutuje się o wprowadzeniu za dwa miesiące jakiejś jego doraźnej namiastki. Indra Spiecker nie uważa tego za dobry pomysł, ponieważ do jego realizacji potrzebne jest odpowiednie wyposażenie i sporo czasu, ale może być on, jej zdaniem, początkiem zmian na lepsze.

Sytuacja jak za króla Ćwieczka

Pandemia bezlitośnie obnażyła braki i zaniedbania w cyfrowej infrastrukturze Niemiec. W ekspertyzie rady naukowej przy Federalnym Ministerstwie Gospodarki i Energii na temat wniosków z koronakryzysu o stanie digitalizacji państwa jej autorzy stwierdzają bez ogródek, że „Niemcy pod względem administracji publicznej, panujących w niej struktur i sposobu myślenia, sprawiają wręcz archaiczne wrażenie”.

Prawnik i doradca do spraw komunikacji Hendrik Wieduwilt zgadza się z Indrą Spiecker, że to nie ochrona danych jako taka jest główną przeszkodą w niemieckich kłopotach ze sprawnym i skutecznym obchodzeniu się z nimi, lecz stosunek Niemców do tego zagadnienia. – Braki w należytym ucyfrowieniu kraju mają wiele przyczyn. Moim zdaniem duży wpływ na to ma swoista histeria w naszym podejściu do ochrony danych – twierdzi.

Jako przykład podaje rejestr szczepień. Pełnomocnik rządu do spraw ochrony danych zgodził się, że założenie takiego rejestru pod względem prawnym jest możliwe, ale jego kolega z Badenii-Wirtembergii odradza podjęcie takiej decyzji. – Z taką sytuacją w kwestii ochrony danych mamy stale do czynienia – zaznacza Hendrik Wieduwilt.

Jedni uważają tak, a inni inaczej. Powoduje to chaos, który utrudnia podjęcie właściwych decyzji w polityce i gospodarce. Tymczasem czas płynie nieubłaganie, a Niemcy tracą na swej reputacji w oczach innych państw.

Jedno nie ulega wątpliwości: Niemcom brakuje potrzebnych danych. W tej chwili dużo mówi się o tym, że informacje na temat obłożenia szpitali są spóźnione o 14 dni, a poza tym nie wynika z nich jednoznacznie, czy przyjęci do nich nowi pacjenci chorują na COVID-19, czy też jest on w ich przypadku chorobą towarzyszącą. W Norwegii sytuacja jest z gruntu inna: – Wiemy o wiele lepiej, w jakim punkcie pandemii się w danej chwili znajdujemy – mówi Jasper Littmann.

W Niemczech jednak wciąż nie można należycie skorzystać z tej wiedzy, która pomogłaby szybciej zwalczyć pandemię.

Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na Facebooku! >>