Niemcy. Firmy transportowe ledwo zipią
17 czerwca 2022Rośnie krytyka wobec koncernów naftowych, bo przy dystrybutorach wcale nie da się odczuć ulg podatkowych wprowadzonych przez rząd Niemiec. Teoretycznie, dzięki obniżeniu podatku paliwowego, cena litra oleju napędowego powinna spaść o 14 centów, ale nadal wynosi około dwóch euro.
Utrzymujące się wysokie ceny paliw dotykają nie tylko osób dojeżdżających do pracy, ale obciążają także firmy z sektora transportu i logistyki, których samochody ciężarowe zapewniają ciągłość łańcuchów dostaw. Według Federalnego Stowarzyszenia Transportu Drogowego, Logistyki i Utylizacji (BGL), niektóre firmy musiały już złożyć wnioski o upadłość.
Według rzecznika zarządu BGL, Dirka Engelhardta, nie ma mowy o zauważalnych skutkach obniżenia podatku od olejów mineralnych. „Z jednej strony widzimy to po wciąż bardzo wysokich cenach na stacjach benzynowych. Z drugiej strony, ta redukcja i tak nie wystarczy, aby zrekompensować ogromny wzrost kosztów w branży transportu ciężarowego”. Stowarzyszenie obliczyło, że w okresie od stycznia do marca br. łączne koszty zrzeszonych firm wzrosły o 34%. Chodzi nie tylko o podwyżki cen oleju napędowego, ale też cen nowych ciężarówek i opon. Koszty te firmy transportowe będą musiały przerzucić na klientów, bo jak przekonuje Engelhardt, marże w transporcie ciężarowym są bardzo niskie.
Ceny gazu płynnego eksplodowały
Każdego dnia po niemieckich drogach jeździ około 250 000 samochodów ciężarowych. Nie tylko po to, aby dostarczać towary do supermarketów, podkreśla Engelhardt. „Nie ma sektora, który poradziłby sobie bez samochodów ciężarowych, ponieważ ponad 70 procent towarów w Niemczech jest przewożonych ciężarówkami".
W BGL zrzeszone są małe i średnie przedsiębiorstwa zatrudniające do 20 pracowników. Wiele z nich zainwestowało w alternatywne napędy wykorzystujące skroplony gaz ziemny (LNG) w swoich flotach. I to właśnie te firmy – mówi Engelhardt – mają największe problemy, ponieważ cena gazu wzrosła o wiele bardziej niż cena oleju napędowego. Według BGL z około 90 centów za kilogram w styczniu ubiegłego roku do ponad 2,30 euro tej wiosny.
Frank Huster, dyrektor zarządzający Niemieckiego Stowarzyszenia Spedytorów i Logistyków (DSLV), nie widzi żadnego zauważalnego wsparcia dla branży w obniżce podatku. „Tymczasowa obniżka o kilka centów ma niewielki efekt odciążający w obliczu wysokiego poziomu cen" – mówi. Co więcej, nie chroni przed dalszymi skokami cen.
DSLV reprezentuje interesy 3000 dostawców usług spedycyjnych i logistycznych. I to we wszystkich rodzajach transportu, nie tylko drogowego. Roczny obrót firm zrzeszonych w DSLV wynosi 113 mld euro. Pomimo napiętych łańcuchów dostaw i różnych wąskich gardeł, sektor spedycji i logistyki nadal jest w stanie zapewnić dostawy dla handlu i przemysłu, twierdzi Frank Huster. Choć jest coraz trudniej, mówi. I wskazuje na przykład: – W przypadku przedsiębiorstwa, które chce zarezerwować miejsce na kontener na statku oceanicznym, wysiłek organizacyjny wzrósł trzykrotnie w porównaniu z okresem przed kryzysem. To ze względu na całkowitą desynchronizację harmonogramów i to pomimo postępującej cyfryzacji. Jest to więc kolejny powód, dla którego ceny usług logistycznych rosną obecnie tak gwałtownie – dodaje.
Brakuje około 80 000 kierowców
To wszystko prowadzi do dalszego wzrostu cen towarów na półkach sklepowych. Ponieważ firmy przewozowe nie dostają wynagrodzenia z góry, a dopiero po wykonaniu usługi, rzecznik zarządu BGL opowiada się za tymczasowym ustawowym skróceniem terminów płatności do dwóch tygodni w celu wzmocnienia płynności finansowej. A jeśli chodzi o utrzymanie łańcuchów dostaw Engelhardt z całą stanowczością wskazuje na dobrze znany problem. Według danych BGL w Niemczech brakuje 80 000 kierowców. A luka ta powiększa się co roku o kolejne 15 000 kierowców. – Około 30 000 osób odchodzi na emeryturę, a chętnych żeby ich zastąpić jest tylko 15 000 – wylicza Engelhardt. Jeśli nic się nie zmieni, twierdzi, to wkrótce na porządku dziennym będą sytuacje, które widzymy już na Wyspach Brytyjskich.