Niemcy i Grecy
10 listopada 2011„Skorumpowani i leniwi” – tacy podobno są Grecy, jeśli zawierzyć tabloidom – mówi Dimitros K. nie ukrywając wściekłości. 25 lat żyje w Niemczech i nigdy nikt go tak nie zdenerwował. Nagłówki w tabloidach, takie jak „zbankrutowani Grecy” czy „zbankrutowany kraj” irytują czterdziestopięciolatka najbardziej. Dimitros K. pracuje w biurze podróży i codziennie jest konfrontowany z uprzedzeniami Niemców wobec pogrążonej w kryzysie Grecji. Poirytowany opowiada, że niektórzy Niemcy naprawdę myślą, że jadąc na urlop do Grecji narażają się na niebezpieczeństwo, bo rozsierdzeni Grecy mogą ich okraść: „Jeśli wykładam katalogi z ofertami urlopowymi w Hiszpanii, Francji czy Grecji, to nikt nie zabiera z sobą katalogu na urlop w Grecji. Nikt nawet nie myśli o tym, żeby tam pojechać, dodaje.
„Nie jest łatwo być przyjacielem Greka” ...
Także Günter Leußner ciężko wzdycha, jak włącza się w rozmowę o Grecji. Leußner ma 63 lata i angażuje się w Stowarzyszeniu Przyjaźni Niemiecko-Greckiej. To on opowiada, że w tych czasach trudno jest mieć Greka za przyjaciela. Szczególnie w prywatnych rozmowach niemiecki inżynier budowlany nie czuje się dobrze, bo musi ciągle występować w roli obrońcy Hellenów: „Tyle napsuto już krwi. A ja, ze swoją wiedzą i doświadczeniem mogę przecież tyle im wyjaśnić.”
Wielu Niemców podejrzliwie śledzi to, co dzieje się w Grecji. Znajduje to odbicie w badaniach nastrojów społecznych. Szczególnie zirytowała Niemców nieoczekiwana propozycja byłego premiera Giorgiosa Papandreou przeprowadzenia referendum na temat unijnego pakietu pomocowego dla Grecji. Aż 82 procent pytanych dla barometru politycznego ARD-Deutschlandttrend chce, żeby Grecy wyszli ze strefy euro, jeśli nie przyjmą pakietu pomocy. Ale niewiele mniej osób okazało też zrozumienie dla protestów obywatelskich w Grecji przeciwko rządowemu programowi cięć i oszczędności.
Takie głosy solidarności z Grekami słychać na niemieckich deptakach. Studentka Antonia uważa, że niesiona Grecji pomoc jest sprawą naturalną. „Gdyby moja ciocia zbankrutowała, to bym jej przecież pomogła”, mówi.
Lutz należy do grona tych, którzy nie zawierzają Grekom. Siedemdziesięciolatek uważa, że „w krajach południowej Europy ludzie mają za dużo słońca, i więcej odpoczywają niż pracują”, ale, jak zaznacza, to nie dotyczy tylko Grecji, lecz także Hiszpanii i Portugalii.
Kwestia mentalności
Wolfgang Schultheiss był do 2010 ambasadorem Niemiec w Atenach. Niemiecki dyplomata uważa, że kryzys euro bardzo szkodzi relacjom niemiecko-greckim i przyjaźni obu narodów. „Jeszcze dwa lata temu Niemcy myśląc o greckich wyspach, myśleli o bajecznych plażach i greckich filozofach. Zachwycali się nieskrępowanym stosunkiem Greków do wielu spraw”, opowiada. Od kiedy wiadomo, że w Grecji fałszowano statystyki, żeby spełnić kryteria unijne, zmieniły się nastroje wobec Grecji. Schultheiss sądzi, że relacje niemiecko-greckie będą psuły przede wszystkim różnice mentalnościowe. Wielu Niemców nie może zrozumieć problemów, którym muszą się stawić Grecy. Twierdzą, że greckie społeczeństwo w krótkim czasie za wiele oczekuje. „Mentalność grecka i sposób, w jaki Grecy funkcjonują na co dzień, są wpisane w pewne wzorce zachowania. Problemów, korupcji czy tego rozbudowanego aparatu administracyjnego nie da się zmienić z dnia na dzień.” Niemiecki dyplomata zaproponował rządowi w Berlinie, aby bardziej wpływał na postawy niemieckiego społeczeństwa wobec Grecji; myślał nawet o rzeczniku rządu ds. stosunków niemiecko-greckich, którym mógłby być na przykład były szef niemieckiej dyplomacji Joschka Fischer. Fischer cieszy się sympatią i szacunkiem Greków, i mógłby najlepiej wyjaśnić niemieckiemu społeczeństwu problemy, jakim muszą się stawić obywatele Grecji. „To bardzo poprawiłoby wizerunek Grecji w Niemczech”, twierdzi Schultheiss. Berlin nie zareagował jeszcze na propozycję byłego ambasadora Niemiec w Grecji.
Heike Mohr/Barbara Coellen
Red.odp.: Elżbieta Stasik