Co kraj to obyczaj ...
11 września 2011Zaglądając na starówkę w Kolonii można się natknąć na jeden z popularniejszych adresów wśród smakoszy kolońskiego piwa. U podnóża klasztoru Benedyktynów, bezpośrednio nad Renem, znajduje się jeden z piękniejszych ogródków piwnych. Rzędy długich stołów i ławek ustawione są na bruku dawnego targu rybnego w cieniu wielkich parasoli i rozłożystych kasztanowców.
Przyjemność na świeżym powietrzu
„W średniowieczu unosił się tu intensywny odór ryb” – wyjaśnia szef ogródka piwnego Andreas Schlack. Dzisiaj klientów przyciąga głównie zapach tłustych potraw mięsnych, kiełbasek i naleśników. Z nich jest Andreas Schlack szczególnie dumny i są one specjalnością zakładu.
W ogródku znajduje się 480 miejsc siedzących. Goście, którzy chcą siedzieć bliżej Renu, zajmują miejsca w białym namiocie z podłogą wysypaną jasnym żwirem. W rogach namiotu po drewnianych pergolach pną się pachnące róże.
Prosto z beczki
Swą popularność ogródek piwny zawdzięcza tu po pierwsze właśnie ogrodowemu charakterowi, a po drugie kolońskiemu piwu, które słynie ze swej lekkości. 60 procent obrotów lokal zawdzięcza właśnie złotemu, pienistemu trunkowi. Często zaglądają tutaj zagraniczni turyści: Holendrzy, Amerykanie, Hiszpanie oraz Anglicy i Włosi. Ich ulubionym daniem jest golonka z rusztu. Obcokrajowcy bardzo cenią sobie ten rodzaj gastronomii na otwartym powietrzu. Jeden z gości, Holender, podkreśla, że w jego kraju nie ma zwyczaju picia piwa w ogródkach piwnych, że to typowo niemiecki wynalazek. A Kolonia ma w tym względzie wiele do zaproponowania, w końcu w nadreńskim mieście produkuje się 31 odmian piwa, m. in. Koelsch Früh, Küppers i Gaffel.
Petra Nicklis / Alexandra Jarecka
Red.odp.: Bartosz Dudek