Niemcy – mało atrakcyjne dla pracowników branży opiekuńczej
28 lipca 2022Gdyby Niemcy mogły stworzyć sobie pielęgniarkę z zagranicy, pewnie byłaby taka, jak Nayeli Bautista Hernández. Ta 29-letnia Meksykanka z Oaxaca wyruszyła za ocean trzy lata temu, najpierw opiekowała się starszymi ludźmi w domu opieki położonym 30 kilometrów na północ od Monachium, a teraz asystuje przy najcięższych operacjach w monachijskim szpitalu jako pielęgniarka. Mówi to, pod czym wiele pielęgniarek z zagranicy podpisałoby się obiema rękami.
– Niemcy pilnie potrzebują bardzo wielu pracowników w sektorze zdrowia. Byłam bardzo dobrze przygotowana do tej pracy dzięki wykształceniu zdobytemu w moim rodzinnym kraju. Ale najtrudniejszy jest tu język – tłumaczy Nayeli Bautista Hernández.
Miejsce pracy Nayeli Bautisty Hernández odzwierciedla niemiecką rzeczywistość w braży opiekuńczej w 2022 roku. I stanowi przedsmak tego, co może być w niej także przyszłością, wskutek dramatycznego braku personelu: ta młoda Meksykanka ma na swoim oddziale, oprócz niemieckiego personelu specjalistycznego, także koleżanki i kolegów z Chin, Bośni i Chorwacji.
Zaostrza się walka o fachowy personel
Już teraz w Niemczech brakuje 200 tys. pracowników branży opiekuńczej, a według wyliczeń Instytutu Gospodarki Niemieckiej w Kolonii ta przerażająca liczba w ciągu najbliższych lat wzrośnie do pół miliona. Fachowcy z Wietnamu, Bałkanów czy Ameryki Łacińskiej mają pomóc rozwiązać ten problem.
Niemieckie kliniki i domy opieki są coraz bardziej pomysłowe i aktywne w pozyskiwaniu personelu opiekuńczego z zagranicy. W 2019 roku Nayeli Bautista Hernández otrzymała zwrot kosztów przelotu, kurs językowy, pieniądze na opłaty w załatwianiu spraw urzędowych, a także ryczałt w wysokości 300 euro przez pięć miesięcy. Dziś na liście bonusów jest darmowy lot do domu raz w roku, rower, a nawet laptop.
Rywalizacja o pielęgniarki i pielęgniarzy jest ostra, ponieważ każde wolne stanowisko w tej branży pozostaje nieobsadzone średnio przez 240 dni.
Kliniki wabią stałymi etatami
Borja López de Castro dość wcześnie dostrzegł taki rozwój sytuacji. Dziesięć lat temu ten przedsiębiorczy Hiszpan założył organizację „Enfermeras Alemania”, czyli „Pielęgniarki Niemcy”. To, co zaczęło się jako mały projekt w trakcie doktoratu pisanego w Niemczech, szybko przerodziło się w pracę na pełny etat. Na stronie internetowej tej organizacji roi się od ogłoszeń o pracę; López de Castro pośredniczy w uzyskaniu pracy na stanowiskach pielęgnacyjnych w klinikach uniwersyteckich we Fryburgu, Kolonii czy Akwizgranie.
– W tej chwili widzimy, że szpitale przebijają oferty konkurencji, aby przyciągnąć do siebie pracowników, oferując im dodatkowe premie niezależnie od wynagrodzenia przewidzianego w umowie, wyższą grupę wynagrodzenia, jak również inne dodatki finansowe. A duże szpitale mogą nawet zaoferować im mieszkanie – wyjaśnia de Castro.
Jego organizacja „Enfermeras Alemania” pośredniczy także w załatwianiu pracy dla pielęgniarzy i pielęgniarek już zamieszkałych w Niemczech. W ten właśnie sposób Nayeli Bautista Hernández otrzymała stałą posadę w monachijskim szpitalu, łącznie z zakwaterowaniem. Każdego dnia organizacja otrzymuje do 20 zgłoszeń od chętnych z Meksyku, Kolumbii, Argentyny, Chile i Wenezueli.
Jak zatrzymać fachowców w RFN
To, co Borja López de Castro stale wbija im do głowy, to konieczność dobrego opanowania przez nich niemieckiego. Poziom B2 jest obowiązkowy. Ci, którym to się uda, mają w Niemczech dużo lepsze warunki niż u siebie w kraju: stabilność finansową i często stały etat. Droga do tego celu jest jednak często najeżona różnymi przykrościami.
– Wielu ludzi przyjeżdża do Niemiec z 15-letnim doświadczeniem zawodowym na oddziale intensywnej terapii, ale często patrzy się na nich jak na nowicjuszy, niemających o niczym pojęcia – mówi de Castro.
Chociaż Niemcy wyciągnęły wnioski z konieczności pozyskania pracowników branży opiekuńczej, często nie mają żadnego planu działań ani personelu, który mógłby im pomóc w zintegrowaniu się w społeczeństwie niemieckim i chęci pozostania w Niemczech na stałe. López de Castro często pyta, jak radzą sobie Latynosi, którym znalazł pracę, pisze do nich i dzwoni. Ciągle jednak słyszy, że ich problemy nie są zauważane, częściowo z powodu bariery językowej, a komunikacja po obu stronach pozostawia wiele do życzenia.
– Jedna sprawa to posiadanie fachowców od integracji, a druga to posiadanie planu integracji, który jest realizowany w praktyce. Często nie ma pomysłów na kontynuowanie procesu ich adaptacji w Niemczech, a głównym problemem jest brak informacji i przejrzystości w przedstawianiu im warunków pracy – krytykuje szef „Enfermeras Alemania”.
Język, biurokracja i inne przeszkody
Dla Christine Vogler nie jest to nic nowego. W branży pielęgnacyjnej pracuje już od 33 lat. Zaczęła jako wykwalifikowana pielęgniarka, później została dyrektorką berlińskiej szkoły kształcącej w zawodzie pielęgniarki oraz dyrektor zarządzającą Berlińskim Kampusem Edukacyjnym dla Zawodów Medycznych. Od roku zmaga się z iście herkulesowym zadaniem: jest przewodniczącą Niemieckiej Rady Branży Pielęgnacyjnej.
Dlaczego zbyt mało zagranicznych pracowników tej branży przyjeżdża do Niemiec? Christine Vogler nie przebiera w słowach: „Niemcy nie są atrakcyjnym miejscem pracy dla przedstawicieli tej branży i to rozchodzi się także poza granicami kraju. Mamy skomplikowany język i niewłaściwe warunki pracy, najwięcej łóżek szpitalnych, ale najgorszy do nich stosunek liczby osób personelu opiekuńczego”.
Christine Vogler spotkała wielu stażystów z Filipin czy Wietnamu, którzy po czterech czy pięciu latach pracy w Niemczech wrócili do swoich krajów. Opieka pielęgniarska nad osobami starszymi jest bowiem w Niemczech gorzej opłacana niż praca w szpitalu. Ponadto irytowała ich niemiecka biurokracja, każąca im czekać trzy, cztery, a nawet pięć miesięcy na wydanie certyfikatu zawodowego. I nie wolno im powiedzieć bliskim pacjentów o diagnozie, gdy lekarz już skończył dyżur i nie było go na oddziale.
Konkluzja prezes Niemieckiej Rady Branży Pielęgnacyjnej jest ponura: „Możliwość ściągnięcia personelu z zagranicy nie jest w naszej branży trwałym rozwiązaniem istniejących problemów. Musimy też mieć świadomość, że jeśli włożymy w coś 100 procent wysiłku, uzyskane rezultaty pokryją od 20 do 25 procent nakładów. Poza tym, coraz trudniej jest znaleźć nowych ludzi, ponieważ rośnie liczba krajów o podobnej do naszej sytuacji z niedoborem fachowców w branży opiekuńczej”.