Niemcy mają plan klimatyczny. Wart ponad 50 mld euro
20 września 2019O porozumienie nie było łatwo. Od tygodni rządzący Niemcami chadecy i socjaldemokraci pracowali nad planem działań, który zapewniłby, że kraj ten wywiąże się z zobowiązań dotyczących ograniczenia emisji CO2. Do 2030 roku emisja tego gazu ma być o 55 proc niższa niż w 1990 roku, co jest sporym wyzwaniem dla największej europejskiej gospodarki. Bez nowych decyzji Niemcy zapewne nie osiągnęłyby tego celu. Prawdopodobnie nie spełnią niestety wyznaczonego na 2020 rok celu 40-procentowej redukcji emisji CO2.
Także dotrzymanie piątkowego terminu ogłoszenia pakietu wisiało na włosku z powodu kilku spornych kwestii, w tym przede wszystkim formy proponowanej opłaty od emisji CO2. Dopiero w piątek (20.09.2019) w południe ogłoszono przełom i porozumienie. Rząd kanclerz Angeli Merkel nie mógł pozwolić sobie na klimatyczne fiasko w dniu, gdy na całym świecie, także w Niemczech, rozpoczął się globalny młodzieżowy strajk na rzecz klimatu.
Droższa emisja CO2
- Ta demonstracja jest symbolem zadania, które stoi est przed nami i któremu musimy sprostać w nadchodzących latach, aby nasze dzieci i wnuki miały pomyślną przyszłość - powiedziała Merkel, prezentując wynik negocjacji na konferencji prasowej. Przyznała, że jest pod wrażeniem słów inicjatorki strajku klimatycznego, szwedzkiej nastolatki Grety Thunberg, która apeluje do polityków, by nie ignorowali naukowych dowodów na zmiany klimatyczne. - Nie uprawiamy tu żadnej ideologii. Są przytłaczające dowody na to, że trzeba zrobić to, co robimy - dodała Merkel.
Pakiet zakłada wprowadzenie krajowego systemu handlu pozwoleniami na emisję CO2. Oznacza to, że przebiła się koncepcja CDU/CSU. Socjaldemokraci proponowali podatek od emisji. Uzgodniono, że cena pozwoleń ma stopniowo wzrastać z 10 euro za tonę CO2 w 2021 roku do 35 euro w 2025 roku, a po tym okresie będzie uwolniona, choć ma jeszcze obowiązywać cena minimalna (35 euro) i maksymalna (60 euro). System obejmie producentów i dostawców paliw kopalnych, ale mieszkańcy Niemiec muszą się liczyć z tym, że podrożeje benzyna, olej napędowy, olej opałowy i gaz ziemny. Koszt, jaki poniosą konsumenci, wyniesie od 2026 roku od 9 do 15 centów na litrze benzyny czy oleju napędowego.
Ciężary dla obywateli niemiecki rząd chce złagodzić poprzez większe bądź nowe ulgi. Planuje m.in. podwyższenie od 2021 roku ryczałtu podatkowej ulgi na dojazdy do pracy (Pendlerpauschale) z 30 do 35 centów za kilometr. Wyższa ulga ma obowiązywać przez pięć lat i dotyczyć dojazdów powyżej 20 km. Tańsze będą podróże koleją - dzięki obniżeniu VAT-u na bilety z 19 proc. do 7 proc. Z kolei podróżowanie samolotem będzie droższe, bo już od początku przyszłego roku podniesiony zostanie podatek od biletów lotniczych.
Bez nowych długów
Jak mówiła Merkel, poprzez planowane działania rząd zamierza też wpływać na zmianę zachowań mieszkańców Niemiec. Wprowadzi m.in. ulgi za zakup samochodów z napędem elektrycznym i podniesie podatek dla właścicieli samochodów najbardziej szkodliwych dla klimatu. Za wymianę starego ogrzewanie na olej opałowy będzie można otrzymać refundację nawet 40 procent kosztów. Od 2026 roku obowiązywać ma zakaz instalowania ogrzewania olejowego tam, gdzie możliwe jest bardziej przyjazne środowisku rozwiązanie. Przewidziano też ulgi podatkowe za energooszczędne remonty budynków.
Rząd w Berlinie chce też przyśpieszyć rozwój energetyki opartej na źródłach odnawialnych m.in. poprzez zachęty finansowe dla gmin, które zezwolą na niechętnie widzianą przez mieszkańców instalację wiatraków czy przez podniesienie limitu wsparcia dla rozbudowy instalacji fotowoltaicznych.
Sfinansowanie tych planów nie będzie wymagać zaciągania nowych długów - zapewniał w piątek minister finansów Olaf Scholz. Jego zdaniem zapisane w pakiecie klimatycznym działania pomogą stworzyć nowe miejsca pracy i zmodernizować gospodarkę. - Wierzę, że to mocny pakiet, który daje nam wiele możliwości i jest w stanie powstrzymać zmianę klimatu - ocenił Scholz.
Obrońcy środowiska rozczarowani
Rządowe plany ostro skrytykowała niemiecka opozycja. Zdaniem liberałów z FDP pakietu klimatycznego nie można uznać za „wizję skutecznej polityki klimatycznej”. Lewica uważa, że pakiet jest niesocjalny i nieskuteczny, a największe koszty planowanych działań poniosą przede wszystkim osoby o najniższych i średnich dochodach.
Rozczarowani są też ekolodzy. Zdaniem cytowanego przez DPA Martina Kaisera z organizacji Greenpeace, rządowy pakiet to „zlepek punktów i środków, które nie spełniają nawet zobowiązań z paryskiego porozumienia klimatycznego”. Ocenił on, że planowany system pozwoleń na emisje CO2 jest „śmieszny”, a jego efekty będą zniwelowane przez wyższą ulgę na dojazdy do pracy. Dla Sashy Mueller-Kraenner z organizacji Deutsche Umwelthilfe (DUH) decyzje rządu to „puste obietnice”. Zabrakło w nich konkretnych uzgodnień co do przejścia w 100 procentach na energię ze źródeł odnawialnych i rezygnacji z węgla, ropy i gazu ziemnego.