Niemcy mają bombardować pozycje Państwa Islamskiego?
21 września 2014Tym razem szef niemieckiej dyplomacji Frank- Walter Steinmeier (SPD) nie pozostanie nawet przez jedną dobę w Nowym Jorku. W USA uczestniczy w specjalnym posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa ONZ. Przedmiotem spotkania jest sprawa zagrożenia, jakie niesie ze sobą Państwo Islamskie (IS). Najwyższe gremium ONZ jest zgodne, co do tego, że międzynarodowa wspólnota państw powinna wesprzeć rząd w Bagdadzie w walce z terroryzmem i w obronie bezpieczeństwa.
Na posiedzeniu kierowanym przez sekretarza stanu USA, Kerry, nie zastanawiając się zbytnio, zażądał zwiększenia pomocy humanitarnej dla uchodźców, ograniczenia napływu zagranicznych bojowników i wsparcia nowego rządu w Iraku. Nie omieszkał też wspomnieć o niemieckich dostawach broni dla kurdyjskich milicji.
USA oczekuje od Niemców więcej
Ale czy to wystarczy? Niektórzy politycy w USA krytykują niemiecki wkład w walkę z terrorem IS, jako zbyt mały. Michael Werz z Center for American Progress powiedział stacji Deutsche Welle, że USA spodziewają się po Niemcach czegoś więcej. W prowadzonych w Waszyngtonie rozmowach wyczuwa się oczekiwanie, że Niemcy będą przez dłuższy czas współuczestniczyć w nalotach sił powietrznych.
Jeśli wierzyć Werzowi, który ma znakomite rozeznanie w strukturach administracji prezydenta Baracka Obamy, Amerykanie oczekują od Niemców również „wsparcia syryjskiej opozycji za pomocą szkoleń i wyposażenia jej w broń i wreszcie przyczynienia się do tego, by armia iracka była w stanie skutecznie pokonać terror Państwa Islamskiego.”
To wykracza daleko poza dostawy broni dla kurdyjskich milicji.
Niemcy nic nie wiedzą
Tymczasem Steinmeier zapewnił na spotkaniu z prasą, przed swoim przemówieniem na forum Rady Bezpieczeństwa, że nic nie wie o oczekiwaniach Amerykanów. – To, czego dotąd dokonaliśmy, zostało dobrze przyjęte. Wydaje mi się, że przewyższa nawet to, do czego zobowiązały się dotąd inne kraje.
Michael Werz uważa, że „dyskusja wewnętrzna w Niemczech ma czasami niewiele wspólnego z tym, co mówi się poza tym krajem. Rozmiar kryzysu i bliskość geograficzna Niemiec sprawiają, że to, co może się Niemcom wydawać wielkim krokiem, jest w rzeczywistości tycim”.
Niemieccy żołnierze do Iraku?
Amerykanie zdaniem Williama Drozdiaka nie zadowolą się również niemieckimi dostawami broni dla Kurdów.
Według byłego berlińskiego szefa biura „Washington Post” i obecnego prezesa waszyngtońskiego think-tanku Atlantic Council on Germany, jest bardzo prawdopodobne, że dyskusja na temat wysłania amerykańskich jednostek specjalnych do Iraku będzie się toczyć dalej. Podczas gdy prezydent USA obstaje przy swoim stanowisku, wykluczając interwencję wojsk lądowych w Iraku, generał Martin Dempsey, najwyższy rangą oficer w siłach zbrojnych USA, nie uważa, by ta opcja była zamknięta.
- Gdyby miało do tego dojść, USA, Wielka Brytania i Francja liczą, że mogą również postawić na Niemcy - twierdzi Drozdiak. Ten znawca Niemiec świetnie pamięta ostatnie przemówienia prezydenta Niemiec Joachima Gaucka i szefa dyplomacji Steinmeiera, w których obaj opowiedzieli się za bardziej zdecydowaną i odważniejszą polityką zagraniczną. Dla Drozdiaka jest to równoznaczne z „jeszcze większym zaangażowaniem”.
Amerykanie tracą cierpliwość
Michael Werz wyjaśnia, dlaczego Amerykanie pomału tracą cierpliwość: - Z amerykańskiej perspektywy Niemcy znajdowały się przez 40 lat pod ochronnym parasolem atomowym USA, który był finansowany z podatków”. W chronionej przestrzeni Niemcy mogły urzeczywistniać cud gospodarczy i stać się potęgą eksportową. Tylko brak im dojrzałości w myśleniu strategicznym i militarnym – krytykuje Werz.
Akcje militarne to nie wszystko
Niemcy chętnie wskazują w dyskusjach na to, że akcje militarne to nie wszystko. Tak samo jak obecnie minister spraw zagranicznych Frank-Walter Steinmeier, który mówi, że w końcu nie chodzi tylko o ataki powietrzne i dostawy broni, lecz o ogólną strategię polityczną.
W przekonaniu Williama Drozdiaka ważny jest też dialog Niemiec z Iranem. - Niemcy mają bardzo aktywną ambasadę w Teheranie. Jeśli chcemy pokonać kryzys musimy kooperować z Iranem - mówi.
Przy tej okazji Drozdiak przypomniał, że minister spraw zagranicznych Iranu będzie w przyszłym tygodniu na Zgromadzeniu Ogólnym NZ w Nowym Jorku.
Gerd Schliess / Iwona D. Metzner