Niemcy muszą bardziej angażować się w misje pokojowe ONZ
26 października 2015Przez długi czas krytykowano Niemcy, że zbyt mało angażują się w misje ONZ, przede wszystkim w misje Błękitnych Hełmów.
Faktycznie Niemcy od 20 lat są w tej kwestii dość powściągliwe. W 1993 r. Bundeswehra wysłała w ramach misji ONZ 1700 żołnierzy do Somalii; teraz w siedmiu krajach na zlecenie ONZ przebywa raptem 165 jej żołnierzy. Stanowi to blisko 0,2 proc. wszystkich Błękitny Hełmów.
- Nie ma się to nijak do wielkości Niemiec oraz ich znaczenia i roli na arenie międzynarodowej - twierdzi Friethjof Schmidt, zastępca szefa klubu poselskiego Zielonych w Bundestagu.
Schmidt angażuje się na rzecz zwiększenia udziału Bundeswehry w misjach ONZ, niekoniecznie przez wysyłanie personelu mundurowego, lecz również udostępnianie personelu cywilnego i środków transportu. Schmidt chce np., żeby Niemcy oddały do dyspozycji ONZ więcej policjantów w celu zagwarantowania bezpieczeństwa publicznego w krajach, przez które przetoczyła się wojna. Ponieważ niemieckie MSW zatrudnia niewielu policjantów, musieliby oni zostać oddelegowani z 16 krajów związkowych, ale żaden z nich nie jest tym zainteresowany.
Wciąż jednak rośnie międzynarodowa presja na Niemcy, by bardziej angażowały się w oenzetowskie misje pokojowe.
ONZ odkrywa na nowo Błękitne Hełmy jako skuteczne narzędzie
Przy okazji Zgromadzenia Ogólnego Narodów Zjednoczonych w Nowym Jorku we wrześniu br. ponad 50 państw obiecało, że oddeleguje 40 tys. dodatkowych żołnierzy i policjantów, którzy mieliby dołączyć do 110 tys. już pełniącym służbę w ramach międzynarodowych misji pokojowych. Chiny zadeklarowały już 8000.
Także prezydent Stanów Zjednoczonych Barack Obama obiecał większe zaangażowanie swego kraju w oenzetowskich misjach. Natomiast w Nowym Jorku Niemcy nie należeli do grona państw deklarujących większy udział czy też ich materialne wsparcie.
Tobias Pietz z Centrum Misji Międzynarodowych ubolewa, że niemiecka armia i niemiecki MON nie dotrzymują kroku rozwojowi sytuacji.
- Kiedy się przysłuchać, jak w Bundeswhrze czy w ministerstwie obrony mówi się o ONZ, trzeba stwierdzić, że Niemcy przez ostatnie 20 lat mało angażowały się w oenzetowskie misje i niewiele wiedzą, co się w tym czasie wydarzyło w ONZ.
Misje ONZ często niezauważalne
Takie wrażenie potwierdza niemiecki oficer Gunnar Kozlowski, który uczestniczył w misjach ONZ w Sudanie i w Południowym Sudanie jako tzw. nieuzbrojony obserwator wojskowy. Potwierdza on, że udział w oenzetowskich misjach zagranicznych jest ważny - tego oczekuje się od żołnierzy . Ale jeśli misje takie nie są na porządku dziennym, często są niezauważalne nawet w samej Bundeswehrze. - Niektórzy żołnierze nawet nie wiedzą gdzie jest ich 5, 10 czy 15 kolegów - tłumaczy Kozlowski.
Powoli zaczyna się to jednak zmieniać. Przed tygodniem minister obrony Ursula von der Leyen zapowiedziała wysłanie dodatkowych żołnierzy w ramach misjęipokojowej do Mali. Jeszcze w tym roku mają oni wesprzeć oddziały holenderskie i przejąć od nich zadania zwiadowcze.
Kwatera główna dla misji ONZ
Niemiecka armia przygotowuje się jeszcze w inny sposób do przyszłych misji. W Ulm na południu Niemiec powstaje wielonarodowy sztab dowodzenia operacyjnego na zlecenie NATO, Unii Europejskiej i ONZ. Planowana jest tam główna kwatera międzynarodowych misji wojskowych dla 60 000 żołnierzy.
- Niewiele jest takich miejsc, w Europie nie znam właściwie ani jednego, które tak dobrze nadawało by się na naszą kwaterę główną - podkreśla generał Richard Rossmanith. Z jego słów przebija duma. Pracują tu dowódcy piechoty, sił powietrznych, marynarki wojennej, także z innych krajów. Jest to coś unikalnego na świecie, szczególnie w aspekcie mobilności. Nawet armia amerykańska nie ma kwatery tego typu – wyjaśnia.
Do tej pory w Ulm pracuje ok. 700 żołnierzy z 16 krajów. Jeżeli ONZ uchwalali utworzenie nowej misji pokojowąej sztabowcom w Ulm może przypaść kluczowa rola - o ile zgodzi się na to niemiecki rząd i parlament. Wtedy żołnierze z Ulm tworzyliby centralę dowodzenia bezpośrednio w kraju , do którego misja została wysłana, by dowodzić oddziałami na lądzie, w powietrzu i na na morzu, wyjaśnia oficer.
Niemcy nie powinni się uchylać
Czy i kiedy to nastąpi, jeszcze nie wiadomo, ale coraz bardziej prawdopodobne jest, że w przyszłości Niemcy będą większym stopniu uczestniczyć w misjach pokojowych ONZ.
Jak twierdzi Volker Perthes, dyrektor Fundacji Nauka i Polityka w Berlinie, niewykluczone jest wysłanie misji pokojowej do Syrii.
Jak podkreśla, Niemcy nie powiny się uchylać od udziału w niej. Perthes został doradcą Staffana de Mistury, nadzwyczajnego pełnomocnika ONZ ds. Syrii. Kierować będzie on tam zespołem roboczym „Wojsko, Bezpieczeństwo i Walka z Terroryzmem”.
Alexander Drechsel / Małgorzata Matzke