Niemcy: na razie nie ma alternatywy wobec gazu z Rosji
19 kwietnia 2014Ponad 70 procent niemieckiego zaopatrzenia w energię opiera się na imporcie. Rosyjska ropa naftowa, węgiel kamienny i gaz ziemny pokrywają jedną czwartą niemieckiego zapotrzebowania na te nośniki energii. I w najbliższej przyszłości nie ma wobec nich żadnej, rozsądnej alternatywy.
Kryzys na Ukrainie i jego wpływ na debatę energetyczną
Kryzys na Ukrainie wniósł nowe elementy do niemieckiej debaty energetycznej. Niemcy zależą w dużym stopniu od dostaw z Rosji i nie bez powodu kanclerz Angela Merkel stwierdziła niedawno, że "trzeba będzie na nowo przemyśleć całą niemiecką politykę energetyczną". Z obliczeń dokonanych przez ekspertów ze stowarzyszenia Wspólnota Pracy Bilans Energetyczny wynika, że poziom niemieckiego importu nośników energii wzrósł w roku ubiegłym do 71 procent. To dużo. Zdaniem niektórych o wiele za dużo.
Bez Rosji się (na razie) nie obędzie
Rosja jest największym i najważniejszym dostawcą surowców energetycznych do Niemiec. Pochodzi z niej 38 procent zużywanego w Niemczech gazu ziemnego, 35 procent ropy naftowej i 25 procent węgla kamiennego. W rezultacie te trzy paliwa pokrywają jedną czwartą niemieckiego zapotrzebowania. W tej chwili nie ma wobec nich żadnej altetrnatywy. Energia odnawialna to nadal melodia przyszłości. Na razie jest tylko dodatkiem do tradycyjnych nośników energii.
Jak informuje Federalny Związek Gospodarki Energetycznej i Wodnej, tylko 15 procent zapotrzebowania na gaz Niemcy mogą pokryć z własnych źródeł. Większość importowanego przez Niemcy gazu pochodzi z Norwegii i Holandii. Oba te kraje mogą na krótko zwiększyć dostawy gazu, ale ich zasoby nie wystarczą na utrzymywanie zwiększonych dostaw błękitnego paliwa w skali długoterminowej.
LNG i gaz łupkowy? To nie takie proste...
Teoretycznie niezłym rozwiązaniem zastępczym, a może nawet alternatywą wobec gazu ziemnego z Rosji mógłby być skroplony gaz ziemny (LNG) sprowadzany do Niemiec gazowcami, czyli specjalnymi statkami przystosowanymi do jego transportu drogą morską, z Algierii, Kataru lub USA. Amerykańskie gazoporty mają jednak za małą przepustowość, a w Niemczech brakuje terminali LNG przystosowanych do wyładunku większych ilości skroplonego gazu ziemnego. Poza tym jego podaż napotyka trudności od chwili, kiedy Japonia zaczęła importować LNG na masową skalę po awarii w elektrowni atomowej Fukushima.
A co z gazem łupkowym? Tak, to jest sposób na obejście ewentualnego rosyjskiego embargo gazowego. A raczej byłby, gdyby nie wciąż niepewna metoda jego wydobycia oparta na szczelinowaniu hydraulicznym, tak zwanym frackingu. Ta technologia eksploatacji złóż zagraża, zdaniem wielu ekspertów, środowisku naturalnemu i w Niemczech jest ona w tej chwili dozwolona na ograniczoną skalę tylko w Dolnej Saksonii.
Rząd Nadrenii Północnej-Westfalii nie zdecydował się na wydanie zgody na stosowanie frackingu, choć z badań landowej służby geologicznej wynika, że tutejsze złoża gazu łupkowego do głębokości do 4000 metrów zawierają ponad 220 mld metrów sześciennych gazu. To dużo więcej niż wszystkie rezerwy tego paliwa w całych Niemczech wynoszące w tej chwili około 150 mld metrów sześciennych. Decyzja w tej sprawie należy do polityków, ale zdania wśród nich są podzielone. Krótko mówiąc, w ciągu najbliższych 15 lat Niemcy są zdane na import gazu z zagranicy.
A co z górnictwem węglowym?
Tu sprawa jest jasna. W roku 2018 zostanie zamknięta ostatnia niemiecka kopalnia węgla kamiennego. Niemcy już dziś importują węgiel. Z czego jedną czwartą z Rosji. Tylko w wydobyciu węgla brunatnego RFN może polegać na własnych zasobach. Przy obecnym wydobyciu zapasy tego surowca wystarczą na najbliższe 200 lat.
Zależność od importu nośników energetycznych z Rosji rozciąga się także na firmy z obu krajów, które ściśle z sobą współpracują, w różnej zresztą formie. Kilka miesięcy temu należąca do koncernu BASF firma Wintershall podpisała z rosyjskim Gazpromem porozumienie w sprawie wymiany aktywów.
Na zezwolenie na sprzedaż Rosjanom spółki RWE Dea, zajmującej się wydobyciem gazu i ropy, czeka wielki niemiecki koncern energetyczny RWE, który ugina się pod ciężarem długu wynoszącego ponad 30 mld euro. RWE pilnie potrzebuje zastrzyku świeżej gotówki i, jak można przypuszczać, będzie silnie naciskał na uzyskanie takiej zgody. Jak widać, Rosja ma w ręku ważne argumenty na utrzymywanie współpracy eneregtycznej z Niemcami w dotychczasowej formie. Jej zmiana jest teoretycznie zawsze możliwa, ale obarczona sporym ryzykiem dla obu stron.
Klaus Deuse / Andrzej Pawlak
red. odp.: Elżbieta Stasik