Niemcy: Nagroda dla demaskatora Snowdena
25 lipca 2013Alarmujące informacje, bezinteresowne pobudki, to kryteria predestynujące Edwarda Snowdena do nagrody przyznawanej przez Federację Niemieckich Naukowców (VDW), Międzynarodowe Stowarzyszenie Prawników przeciwko Broni Jądrowej (IALANA) i Transparency International. Ujawnione przez demaskatora Snowdena informacje są najwyższej wagi, oddziaływują na stosunki między Europą i USA, i odsłaniają opinii publicznej nielegalne praktyki amerykańskich służb bezpieczeństwa. Snowdem, były pracownik tych służb, działa ponadto bezinteresownie biorąc na siebie ogromne ryzyko, co w efekcie może oznaczać dla niego koniec kariery zawodowej i zagrożenie egzystencji.
Wątpliwe, czy laureat będzie mógł osobiście przyjechać pod koniec sierpnia do Berlina po odbiór nagrody. Przypuszczalnie nadal przebywa na moskiewskim lotnisku. W czwartek (25.07) agencje dementowały informację, jakoby miał dostać już papiery pozwalające mu opuścić lotnisko Szeremietiewo. Nawet jednak, jeżeli nie zdoła dotrzeć do Berlina, dla kapituły nagrody nie jest to problemem, podkreśla przewodniczący IALANA Otto Jaeckel. Także do pierwszego laureata w 1999 roku jury musiało dojechać. Był nim Alexander Nikitin, oficer rosyjskiej marynarki, który stał przed sądem. Odpowiadał za ujawnienie wypadków na najpierw radzieckich, potem rosyjskich atomowych łodziach podwodnych i za ujawnienie praktyk usuwania przez Rosjan odpadów atomowych do Morza Północnego. – Ciekawe, że nagroda, razem z zainteresowaniem, jakim darzyła jego sprawę opinia publiczna, przyniosła pozytywny efekt. Zarówno sąd w Petersburgu, jak i Sąd Najwyższy Federacji Rosyjskiej w Moskwie wydały wyrok uniewinniający – mówi Otto Jaeckel.
Symboliczna nagroda z dużym efektem
Nagrodzony demaskator otrzymuje dyplom i 3 tys. euro. Niewiele, jeżeli weźmie się pod uwagę ryzyko, jakie na siebie bierze ujawniając niewygodne fakty. Ale to właśnie charakteryzuje demaskatora – działa bezinteresownie, nie myśli o żadnej nagrodzie. Wręcz przeciwnie. Przykładem Rainer Moormann, chemik zatrudniony w Centrum Naukowo-Badawczym w Jülich, laureat nagrody dla demaskatorów z 2011 roku. Dwa lata wcześniej uświadomił opinię publiczną, że tzw. reaktory wysokotemperaturowe (High Temperature Reactor - HTR) nie są tak bezpieczne, jak się utrzymuje. Ujawnione przez niego informacje doprowadziły do fiaska półtoramiliardowej umowy na budowę kilku takich kontrowersyjnych reaktorów, jaką Niemcy miały zawrzeć z Republiką Południowej Afryki.
Pracodawcy i koledzy uznali go za zdrajcę. – Zostałem wykluczony, nie miałem żadnych kontaktów. Siedziałem sam w moim biurze i nie miałem co robić – mówi Moormann. Dla przyzwyczajonego do aktywności naukowca była to sytuacja nie do zniesienia. Mimo to ani przez chwilę nie żałował swojej decyzji. Miał tylko nadzieję, że poradzi sobie z kłamstwami i intrygami pozostając wierny swoim zasadom. – Mówiłem sobie: Jeżeli się ugniesz, zmarnowałeś życie! Nie po to spędziłeś lata na badaniach, żeby teraz, w tak decydującej fazie poddać się – tłumaczy naukowiec.
Nagroda dla demaskatorów była dla niego późnym zadośćuczynieniem. – Przyniosła mi kontakty, także z prasą, zaproszenia na wykłady, odczyty. Dzięki temu dalej mogłem przedstawiać w Niemczech swoje stanowisko wspierając tym samym zwrot w polityce energetycznej. Było to dla mnie bardzo ważne – przyznaje Rainer Moormann.
- Wielu laureatom nagroda pomaga też w zachowaniu równowagi psychicznej, jest dla nich potwierdzeniem, że nie są sami, że są ludzie, którzy doceniają ich działanie, że istnieje też życie po ich demaskatorskiej działalności – wyjaśnia Otto Jäckel, przewodniczący IALANA i członek kapituły nagrody.
Końca nie widać
Przy wyborze kandydatów do nagrody uwzględnia się zawsze aktualną sytuację w Niemczech i na świecie. W latach 90-tych ubiegłego wieku była to afera z testami na BSE (choroba szalonych krów), później skandal wokół katastrofalnych warunków w berlińskich domach starców czy oszustwa podatkowe banków na początku nowego tysiąclecia. Nagrodzeni demaskatorzy zawsze zajmowali się nader drażliwymi tematami.
Wręczenie nagrody jest też dlatego zawsze wyrażeniem politycznego stanowiska – w przypadku Snowdena wręcz przesłaniem dla niemieckiego rządu. – Pani Merkel powinna wyciągnąć konsekwencje i chcemy domagać się od rządu, by przesłuchał Snowdena jako świadka – mówi Otto Jäckel.
Kultura whistleblowingu – demaskowania niewygodnych prawd, jest w Niemczech niedorozwinięta, uważa Rainer Moormann. Dlatego tak duże nadzieje wiąże z nagrodą dla demaskatorów. – Trzeba uświadomić społeczeństwu, że w Niemczech, inaczej, niż w krajach anglosaskich demaskatorstwo w ogóle nie ma znaczenia, uważane jest raczej za kalanie własnego gniazda. Dlatego potrzebna jest nareszcie w Niemczech rozsądna regulacja prawna – tłumaczy Moormann.
Inicjatorzy nagrody dla demaskatorów chętnie by z niej kiedyś zrezygnowali. Przypuszczalnie jednak będzie jeszcze długo potrzebna. – Nawet, jeżeli będą regulacje prawne, demaskatorzy w dalszym ciągu będą ujawniali kontrowersyjne historie. Chwilowo nie wydaje mi się, żeby nagroda mogła stać się niepotrzebna – komentuje Otto Jaeckel.
DW / Elżbieta Stasik
red. odp.: Małgorzata Matzke