Niemcy. „Droga do normalności nie prowadzi przez ignorancję”
4 sierpnia 2020Prezydent Frank-Walter Steinmeier ostro skrytykował weekendowe demonstracje w Berlinie przeciwko ograniczeniom związanym z koronakryzysem. Wezwał społeczeństwo do zachowywania się w dalszym ciągu w sposób odpowiedzialny, by uniknąć ponownego wprowadzenia ostrych ograniczeń, czyli tzw. lockdown.
"Na każdym z nas spoczywa odpowiedzialność"
- Nieodpowiedzialność jednych oznacza zwiększone ryzyko dla nas wszystkich - powiedział prezydent we wczorajszym (03.08.2020) orędziu. Jeżeli nie będziemy teraz szczególnie ostrożni, zagrozimy zdrowiu wielu ludzi. Ponadto wystawimy na szwank wyzdrowienie naszego społeczeństwa, naszej gospodarki i odrodzenie się naszego życia kulturalnego - dodał.
Frank-Walter Steinmeier upomniał: - Na każdym z nas spoczywa odpowiedzialność za uniknięcie drugiego lockdownu. Jest to przecież oczywiste: druga faza zastoju dotknęłaby nas wszystkich jeszcze silniej. Dlatego powinniśmy być szczególnie ostrożni; w pracy, podczas zabawy, na urlopie i podczas powrotu z wakacji do domu. Dalej unikajcie niepotrzebnego ryzyka! Wykorzystajcie możliwość przetestowania się na koronawirusa! Nawet jeżeli sprawia wam to trudności, zachowajcie cierpliwość i działajcie rozsądnie! - apelował prezydent Niemiec.
"Droga do normalności nie prowadzi przez ignorancję"
- Droga do normalności, której wszyscy sobie życzymy, nie prowadzi przez lekkomyślność, beztroskę oraz ignorancję - podkreślił Steinmeier. - Normalność, życie bez maseczki ochronnej i konieczności zachowania dystansu społecznego uzyskamy tylko wtedy, gdy w czasie pozostałym nam do zdobycia skutecznych lekarstw na koronawirusa zachowamy konieczne dyscyplinę i rozsądek. Musimy nadal zachowywać dystans społeczny, musimy w dalszym ciągu przestrzegać zaleceń higienicznych, a w tym także nakazu noszenia maseczek ochronnych.
Frank-Walter Steinmeier powiedział, że jest zadowolony z tego, że żyje w kraju, w którym zdecydowana większość społeczeństwa zachowuje się rozsądnie i odpowiedzialnie oraz solidarnie. Prezydent RFN podkreślił jednak, że nie powinniśmy spoczywać na laurach i dać się omamić piękną, słoneczną pogodą. - Jest jeszcze za wcześnie, żebyśmy mogli złagodzić walkę z pandemią. Nasza obecna sytuacja w dalszym ciągu "jest niepewna i chwiejna", podkreślił Frank-Walter Steinmeier.
"Covidioci" i "zagrożenie dla społeczeństwa"
W sprzeczności z apelem prezydenta pozostają sobotnie demonstracje w Berlinie. Ich uczestnicy wzywali mieszkańców stolicy Niemiec do zrzucenia maseczek ochronnych. Postawa demonstrantów spotkała się z natychmiastową odpowiedzią niemieckich polityków.
Przewodnicząca partii SPD Saskia Esken mowiła o "covidiotach", a szef klubu poselskiego CDU w landtagu Brandenburgii Jan Redmann oświadczył, że "nie możemy sobie pozwolić na drugi, równie niebezpieczny wygłup tego typu".
W podobnym duchu szybko wypowiedzieli się także inni politycy, a dyskusja w tej sprawie wciąż nabiera rozpędu. "Wolność demonstracji jest szczególnie ważną zdobyczą państwa prawa", powiedziała minister sprawiedliwości Christine Lambrecht (SPD) w wywiadzie dla "Sueddeutsche Zeitung". Ale ograniczenia związane z pandemią koronawirusa muszą być w dalszym ciągu ściśle przestrzegane, żeby niepotrzebnie nie narażać zdrowia i życia innych ludzi. "Nie mam żadnego zrozumienia dla demonstrantów, którzy samowolnie się im przeciwstawiają", podkreśliła minister Lambrecht.
Ekspert partii CDU ds. bezpieczeństwa wewnętrznego Armin Schuster dostrzega w takich demonstracjach "zagrożenie dla społeczeństwa" i uważa, że należy zezwalać na ich organizowanie tylko po uwzględnieniu wszystkich związanych z nimi okoliczności albo, jak powiedział w wywiadzie dla dziennika "Rheinische Post", "po prostu ich zakazać".
Wiceprzewodniczący klubu poselskiego CDU/CSU w Bundestagu Thorsten Frei z kolei podkreślił, że zakaz organizowania demonstracji jest dopuszczalny tylko w sytuacjach wyjątkowych, ale gdy same demonstracje stają się czynnikiem wysokiego ryzyka, wtedy "państwo nie może pozostawać bezczynne". Opinię tę Frei wyraził w rozmowie z dziennikiem "Die Welt".
Grzywny za naruszenie porządku publicznego
Ekspert partii SPD od polityki ochrony zdrowia Karl Lauterbach domaga się kary grzywny dla demonstrantów naruszających porządek publiczny i przepisy obowiązujace w koronakryzysie. "Gdy dziesiątki tysięcy osób agresywnie domagają się nieprzestrzegania przepisów dotyczących zachowania dystansu społecznego, zagrażają przez to zdrowiu publicznemu", powiedział Lauterbach w wywiadzie dla stacji NDR Info. Jego zdaniem uczestników takich demonstracji powinno się wylegitymować, aby w razie potrzeby móc ich ukarać grzywną.
"Ci ludzie są zagubieni i zdesperowani"
Wiceprzewodniczący partii AfD Tino Chrupalla stanął natomiast po stronie demonstrantów. - W ich zachowaniu nie dopatrzyłem się żadnych błędów - powiedział w wywiadzie dla pierwszego programu niemieckiej telewizji publicznej ARD i podkreślił, że protesty przebiegły w sposób pokojowy. - Ich uczestnicy skorzystali jedynie z przysługujących im praw i swobód obywatelskich, z czego "możemy być tylko zadowoleni" - podkreślił wiceszef Alternatywy dla Niemiec.
Zrozumienie dla demonstrantów okazał także wiceprzewodniczący Bundestagu Wolfgang Kubicki z partii FDP. Jest on pewny, jak powiedział, że wśród protestujących znalazło się wiele osób, "które nie są jeszcze dla nas stracone, tylko czują się obecnie zagubione i nie wiedzą, czemu właściwie mają służyć wprowadzone ograniczenia". Jego zdaniem niemieccy politycy nie potrafili im tego wszystkiego lepiej wyjaśnić.
Związek Niemieckich Miast i Gmin zwrócił uwagę, że takie demostracje nie powinny przekształcić się w nowe siedlisko rozsiewające koronawirusa. Jak oświadczył jego przewodniczący Helmut Dedy w rozmowie z dziennikami wydawanymi przez grupę medialną Funke: "Posunięciem nieodpowiedzialnym jest zgromadzenie na tak ograniczonej przestrzeni tak wielu osób, ponieważ w tych warunkach nie można należycie przestrzegać obowiązujących obecnie przepisow i ograniczeń".
Chcesz mieć stały dostęp do naszych treści? Dołącz do nas na Facebooku!
Zdaniem policji, w sobotnich demonstracjach w Berlinie uczestniczyło około 17 tysięcy osób, a około 20 tysięcy wzięło udział w późniejszym wiecu. Został on rozwiązany przez siły porządkowe, ponieważ jego uczestnicy nie nosili maseczek ochronnych i nie przestrzegali obowiązku zachowania niezbędnego dystansu społecznego.
(DW, DPA, AFP/jak)