Niemcy proszą polskich złodziei: Zostawcie nam przynajmniej nasze rowery
13 lipca 2014„Macie przecież nasze samochody. Zostawcie nam przynajmniej nasze rowery” – taką treść nosił jeden z plakatów, z jakim grupa rowerzystów z Niemiec udała się przez most graniczny z Frankfurtu do Słubic. Frankfurt nad Odrą, jak informuje portal gazety "Nordkurier", jest „bastionem kradzionych samochodów, także rowery należą do chętnie przywłaszczanej cudzej własności. Nie ma nikogo, komu w rodzinie czy w kręgu znajomych nie ukradzionoby roweru”.
Protestujący żalą się w rozmowie z reporterem „Nordkurier”, że policja po obu stronach granicy bardziej interesuje się ściganiem złodziei samochodów niż rowerów. A przecież we Frankfurcie nad Odrą mieści się też odział brandenburskiej prokuratury, która zajmuje się przestępczością w regionie przygranicznym.
Protestujący rowerzyści zamierzali swoją akcją w ub. piątek (11.07.2014) zwrócić uwagą „obojętnych polityków i urzędników w Polsce i w Niemczech” na ich problem. Kradzież rowerów ogranicza jakość ich życia, a dobry rower kosztuje kilkaset euro. Jeden z organizatorów protestu regularnie jeździ rowerem po obu brzegach Odry i, jak inni, boi się go gdziekolwiek odstawić.
Solidarność z polskim komisarzem policji
Cytowanej w reportażu Hannelore Busse ukradziono rower przed Szkołą Muzyczną. Mieszkanka Frankfurtu opowiada, że kradzieżami rowerów zajmują się profesjonalne bandy. W ich ściganiu duże sukcesy odniósł 62–letni Polak, znany na pograniczu Zdzisław Matras. To z nim solidaryzowali się protestujący w Słubicach niemieccy rowerzyści z Frankfurtu. Polski komisarz, jak pisze „Norkurier”, wsadził kij w mrowisko. Jako emeryt zamieszkał w liczącej 300 mieszkańców wiosce Lubiecha Wielka, położonej na wschód od Frankfurtu, którą sam nazywa „wioską złodziei rowerów”. Jej mieszkańcy kradną rowery w Brandenburgii i Meklemburgii–Pomorzu Przednim, twierdzi. Polak ma dowody na to, które, jak informuje gazeta, zbierał na własną rękę. Matras spowodował wprawdzie degradację szefa policji w Rzepinie i przeniesienie go do Słubic, lecz został oskarżony przez niego o pomówienie. Emerytowany policjant jest ofiarą nękania psychicznego w miejscu zamieszkania, otruto mu psa, otrzymuje listy z pogróżkami. Z tego wszystkiego jego żona miała niedawno wylew – informuje dziennik. Tymczasem dochodzenie ws. kradzieży rowerów w wiosce Lubiecha zamknięto z braku dowodów, a zaplanowaną na piątek rozprawą odwołano, ze wzglądu na chorobę, pisze „Nordkurier”.
opr.: Barbara Cöllen