Niemcy przejmują stery w UE. Wyzwania dla Angeli Merkel
1 lipca 2020Niemcy przejmują przewodnictwo w Radzie 27 krajów członkowskich UE w momencie historycznego kryzysu. – Żyjemy w poważnych czasach – powiedziała kanclerz Angela Merkel, gdy na początku bieżącego tygodnia w pałacu w Mesebergu przyjmowała francuskiego prezydenta Emmanuela Macrona. Przypomniała, jak dramatyczne następstwa ma pandemia koronawirusa, świadoma, że reperkusje gospodarcze tej pandemii będą największym wyzwaniem od dziesięcioleci. Jej odpowiedź na ten kryzys jest jednak jednoznaczna: „Europa to nasza przyszłość”.
Europejskie bolączki
W aspekcie europejskim prawie 15 lat jej rządów w Niemczech było pasmem wzlotów i upadków. Początkowo fetowano ją jako „Angela Europa”, potem jej reputacja ucierpiała w czasie kryzysu euro w 2010 r. Zadłużone kraje Południa UE przypisywały jej kamienne serce i nazywano ją grabarzem Europy. Jej polityka wobec uchodźców w 2015 roku również podzieliła kraje UE. A teraz, na rok przed zadeklarowanym końcem politycznej kariery, czeka ją jeszcze jeden, być może największy polityczny sprawdzian, dający jej jednak szansę zapisania się na kartach historii jako wielka Europejka.
1 lipca 2020 Niemcy przejmują na sześć miesięcy przewodnictwo we Wspólnocie. Często jest to formalny i dla wielu obywateli dość nieprzejrzysty akt – przewodniczenie Radzie. Ale drugie półrocze 2020 to wyjątkowy okres, gdy będą się ważyć szczególnie istotne sprawy. Trzeba opanować pandemię, złagodzić recesję przy pomocy gigantycznego pakietu koniunkturalnego, poradzić sobie z brexitem, wyznaczyć nowy cel klimatyczny, rozwiązać nieustanny spór o migrację i wzmocnić pozycję Europy na świecie. Jeśli Merkel to wszystko się uda, przez jedną historyczną chwilę mogłaby faktycznie stać się „Królową Europy”.
Pytana teraz o swoją europejską spuściznę, 65-letnia polityk nie chce w ogóle podejmować tego tematu. Także, gdy jest pytana, czy ma tremę.
„Bezprecedensowe wyzwanie”
„Kryzysy zawsze nękały UE” – przyznała w wywiadzie dla „Süddeutsche Zeitung”. „Teraz pandemia koronawirusa jest dla nas bezprecedensowym wyzwaniem”. Do tego doszły dwa główne destrukcyjne zjawiska naszych czasów: zmiany klimatyczne i cyfryzacja. „Chcę się na tym skoncentrować” – zapowiedziała Merkel.
Zwroty o 180 stopni
Niemieckiej kanclerz niejednokrotnie przypisywano przesadny racjonalizm, brak wizji i zdecydowania, kamienne serce. A teraz to akurat jej ma się udać utrzymanie spójności UE. Jednak nawet jeden z jej najzagorzalszych krytyków, Sven Giegold z Zielonych mówi: „Sądzę, że może jej się to powieść”. To przekonanie wynika z umiejętności Angeli Merkel dokonywania zwrotów o 180 stopni, jeżeli sytuacja tego naprawdę wymaga. 18 maja Merkel, po konsultacji z Macronem, po raz pierwszy zadeklarowała gotowość na zaakceptowania zadłużenia europejskiego na wielką skalę – 500 mld euro – i przekazania pieniędzy wziętych na kredyt krajom szczególnie dotkniętym koronakryzysem. Dla niemieckiej kanclerz to istna rewolucja, bowiem przez całe lata, w okresie kryzysu euro, była zdecydowanie przeciwna zadłużeniu i unii transferowej. To utorowało drogę Ursuli von der Leyen, szefowej Komisji Europejskiej, która przy niemiecko-francuskim poparciu zaproponowała podobny plan odbudowy, nawet w wysokości 750 mld euro. Powodem zmiany kursu Merkel prawdopodobnie była świadomość, że UE może naprawdę rozpaść się w tym kryzysie. "Będziemy zdecydowanie przeciwdziałać groźbie trwałego rozłamu Unii Europejskiej” – zapewniała w swoim expose rządowym na temat przewodnictwa Radzie UE.
„Nie wolno dopuścić do rozbieżności perspektyw ekonomicznych ani osłabienia wewnętrznego europejskiego rynku” – podkreślała.
Dla samych Niemiec oznacza to, że ze swoim PKB wysokości 3,5 biliona euro i jeszcze przed kryzysem będąc zdecydowanie największa potęgą gospodarczą w UE, teraz dzięki solidnemu budżetowi będą mogły udzielić wielomiliardowego wsparcia swojej gospodarce. Natomiast kraje szczególnie dotknięte pandemią, takie jak Włochy czy Hiszpania, szybko mogą dotrzeć do kresu swoich możliwości. W ten sposób mogą przepaść nie tylko rynki zbytu dla Niemiec, ale także stabilność polityczna. „Nie wolno być naiwnym” – powiedziała Merkel: „Siły antydemokratyczne, radykalne ruchy autorytarne tylko czekają na kryzysy gospodarcze, by potem nadużywać ich politycznie”.
Znamienny pierwszy odruch
We Włoszech, jakby nie było państwie założycielskim UE, w kulminacyjnym okresie pandemii w ankiecie 70 procent respondentów stwierdziło, że nie ma zaufania do UE. Szczególna niechęć Włochów skierowana była przeciwko Niemcom, którzy na początku pandemii wprowadzili zakaz eksportu medycznej odzieży ochronnej. Także inne kraje UE zamykały granice, ryzykując ogromne korki, utrudniały podróże i przepływ towarów. „Pierwsze odruchy, także nasze własne, były narodowe i absolutnie nie europejskie” – samokrytycznie przyznała niemiecka kanclerz.
W międzyczasie sytuacja uległa znacznej zmianie. Po niemieckim zwrocie o 180 stopni ws. europejskiego zadłużenia, we Włoszech uraza wobec Niemiec wygasła i większość krajów UE popiera ten plan. Austria, Szwecja, Dania i Holandia są jednak zdecydowanie przeciwne nowemu kursowi Merkel.
Niemiecki rząd ufa jednak, że finansowy spór da się rozwiązać podczas szczytu 17 i 18 lipca w Brukseli. Uzyskanie takiego porozumienia byłoby już połową sukcesu niemieckiego przewodnictwa. Druga połowa to uregulowanie relacji z Wielką Brytanią po jej wyjściu z UE – to temat podobnie ciężkiego kalibru. Najpóźniej do połowy listopada trzeba znaleźć kompromis, w przeciwnym na przełomie roku grożą poważne problemy w relacjach gospodarczych. Potem okaże się, co jeszcze będzie można zdziałać.
Niemiecki duet
Zarówno opozycja w Berlinie, ale także część SPD, ma obawy, że niektóre ważne problemy mogą spaść z agendy ze względu na sytuację epidemiczną. A są to tak ważkie tematy jak ochrona klimatu, cyfryzacja, kwestie socjalne czy bardzo istotna sprawa, jakie miejsce zajmie Unia Europejska w rozpadającym się światowym ładzie między wielkimi potęgami: Chinami i USA. Punktem kulminacyjnym prezydencji Merkel miał być we wrześniu szczyt UE-Chiny w Lipsku, ale został przełożony z powodu pandemii.
„Z jednej strony w czasie największego sprawdzianu UE potrzebne jest przewodnictwo z władzą i wolą kształtowania, z drugiej strony jednak Niemcy nie mogą jawić się jako wszechwładne” – zaznacza berlińska Fundacja Nauka i Polityka. Bowiem niemiecki duet Merkel-von der Leyen budzi także nieufność w Brukseli. Od Merkel oczekuje się przywództwa, ale nie za silnego. Pragmatyzmu, ale z dozą entuzjazmu. Wrażliwości, ale także i lekkiej presji. Będzie to balansowanie na europejskiej linie, i to w jesieni politycznej kariery Angeli Merkel.
(DPA/ma)
Chcesz skomentować nasze artykuły? Dołącz do nas na Facebooku! >>