Niemcy: Rząd chce skończyć z bezdomnością do 2030
8 grudnia 2021W schronisku Caritas w Gesundbrunnen, różnorodnej dzielnicy robotniczej w północnym Berlinie, w ciągu dnia jest cicho. Nie oznacza to jednak, że nie ma tu wiele do zrobienia. Martin Parlow, pracownik zatrudniony na pół etatu w katolickiej organizacji pomocy społecznej, zajmuje się organizacją w schronisku: musi kupić jedzenie, zapłacić rachunki i zaplanować pracę personelu.
Każdej nocy, jak mówi, około 18 mężczyzn znajduje tu schronienie przed zimnem. Mogą tu wziąć prysznic, otrzymać ciepły posiłek i bezpieczne miejsce do spania. Niektórzy z nich są pijani, gdy przyjeżdżają. Inni uciekają przed prawem za drobne wykroczenia. Większość z nich jest w Niemczech poza systemem, bo przybyła z innych części Unii Europejskiej.
Następnego ranka znów wychodzą na zewnątrz, by stawić czoła różnym trudnym okolicznościom: nisko płatnej pracy lub żebractwu, walce z uzależnieniami, nieleczonym dolegliwościom psychicznym i fizycznym. Żywioły są ich wrogiem.
– Niektórzy ludzie przychodzą tu od lat, co jest dziwne i smutne, bo to naprawdę podstawowe zakwaterowanie – mówi DW Martin Parlow, który nadzoruje ośmioosobowy zespół pracowników.
Skromne tymczasowe schronienie
W schronisku jest ciepło, ale skromnie. Główna część sypialna ma wygląd taniego hostelu: metalowe łóżka piętrowe rozłożone na podłodze z linoleum, dla prywatności przedzielone prostymi parawanami. Wielu z gości, którzy tu śpią, wraca co noc i zostawia przy łóżkach podstawowe rzeczy – kapcie, czapki, napoje i kosmetyki do ciała.
Martin Parlow pracuje w schronisku już trzeci rok, co oznacza, że większość jego doświadczeń dotyczy warunków pandemicznych. Pomimo powszechnego strachu na początku schronisko odmówiło zawieszenia pracy, gdy koronawirus pojawił się w Niemczech. Dostosowano za to jego prace do obowiązujących wymogów np. zgodnie z ograniczeniami dystansu społecznego zmniejszono liczbę zakwaterowanych. Zwykle było to 25 osób, a nawet więcej, jeśli wymagała tego rozpaczliwa sytuacja.
Maski, testy i śledzenie kontaktów to luksusy. Personel jest teraz zaszczepiony, podobnie jak niektóre osoby bezdomne, które tu przychodzą, ale zaszczepieni kilka miesięcy temu szczepionką Johnson & Johnson mogą być teraz mniej chronieni.
Długotrwały problem, rozwiązanie tylko zimą
– Naszą misją jest ratowanie życia poprzez zapewnienie ciepłego schronienia – wyjaśnia Martin Parlow. – Gdy ten system został stworzony 30 lub 40 lat temu, ludzie umierali na ulicach – dodaje.
Zaletą bycia otwartym tylko w nocy i w zimie, mówi, jest to, że ludzie mogą przychodzić bez formalności; bez pokazywania dokumentów, bez zadawania pytań. Ale jest też wiele minusów. Prowadzenie noclegowni jest drogie – około 45 euro za łóżko, za noc i to pomimo ograniczonych usług. Berlińska sieć dla bezdomnych zmierza w kierunku modelu 24/7, mówi Parlow, co pozwoliłoby zapewnić więcej usług w zakresie doradztwa, pomocy w znalezieniu pracy i długoterminowych perspektyw mieszkaniowych.
Problem mieszkaniowy w Niemczech
Jednak są to rozwiązania prowizoryczne. W Berlinie i w całych Niemczech niedobór mieszkań i gwałtownie rosnące czynsze utrudniają znalezienie i utrzymanie stabilnych warunków życia. W Niemczech istnieje znaczny sektor niskich płac, a badania wykazały, że nierówności w dochodach rosną i coraz większa część pensji musi być przeznaczana na czynsz, a presja ta wkrada się też do klasy średniej.
– Jeśli nie masz poczucia bezpieczeństwa we własnych czterech ścianach, wszystko inne jest tak trudne – powiedział Parlow. – Jak wyleczyć się z alkoholizmu, jeśli dzielisz pokój z alkoholikiem?
Nawet wielkie organizacje, takie jak Caritas, mają problemy z zabezpieczeniem niedrogich zasobów mieszkaniowych, aby przekazać je ludziom w potrzebie, dodał. Mieszanka firm for- i non-profit, współpracujących z miastem, oferuje krótkoterminowe miejsca dla dziesiątek tysięcy ludzi, w których zostają przez lata.
Wzmożona migracja zaskoczyła decydentów na przestrzeni lat, podobnie jak pośpiech inwestorów na rynku nieruchomości. To, w połączeniu z niewystarczającymi przepisami mieszkaniowymi i brakiem ich egzekwowania, przyczyniło się do powstania problemu bezdomności.
Cele, plany i mało szczegółów
Kolejny rząd Niemiec, kierowany przez socjaldemokratów (SPD) chce radykalnie rozszerzyć budownictwo mieszkaniowe z naciskiem na przystępność cenową i położyć kres bezdomności do 2030 roku. Umowa koalicyjna wspomina o „przedstawieniu narodowego planu działania”, ale brak w niej konkretów, jak to zrobić.
– Cel, jakim jest pokonanie bezdomności w tym dziesięcioleciu, może się udać tylko dzięki współpracy na wszystkich szczeblach – mówi Ingrid Herden, rzeczniczka SPD. – Dlatego też powstanie grupa robocza między rządem federalnym a krajami związkowymi, która podejmie się prac przygotowawczych związanych z przedstawieniem narodowego planu działania – dodaje.
Niemcy mają czteroletnie okresy legislacyjne, co oznacza, że następny rząd może potrzebować do 2025 roku czasu na opracowanie takiego planu. To pozostawiłoby pięć lat na jego wdrożenie.
– Prawdą jest, że nowy rząd musi jeszcze ustalić, co pociąga za sobą krajowy plan działania i jak cele umowy koalicyjnej zostaną urzeczywistnione – mówi Krister-Benjamin Schramm, rzecznik Partii Zielonych.
Jak dodał, propozycja Zielonych z 2019 roku dotycząca walki z bezdomnością pozostaje brana pod uwagę.
SPD i Zieloni są również w berlińskim rządzie lokalnym, który w swojej umowie koalicyjnej zaproponował nieco bardziej konkretne kroki na poziomie kraju związkowego. Należą do nich m.in. przeznaczenie większych środków własnych i unijnych na walkę z bezdomnością, ściślejsze prawne przyglądanie się eksmisjom i obniżenie wymogów do otrzymania mieszkania.
Zarówno rząd Berlina jak i rząd federalny mówią o „housing first”, czyli koncepcji opracowanej w Stanach Zjednoczonych i wypróbowywanej w Niemczech, która ma na celu wprowadzenie ludzi do ich własnych domów bez żadnych zobowiązań. Odwraca to scenariusz innych programów, w których bezdomni muszą najpierw spełnić pewne wymagania, np. poradzić sobie z uzależnieniem, zanim otrzymają szansę na mieszkanie.
Brak dokładnych danych
Organizacje pomocy społecznej z zadowoleniem przyjęły nową wolę polityczną do walki z bezdomnością, ale czekają konkrety. Federalne Stowarzyszenie Pomocy Bezdomnym (BAG W) domaga się silniejszych konstytucyjnych gwarancji mieszkaniowych, większej ochrony przed eksmisją, lepszej kontroli czynszów i ułatwień dla osób nieposiadających stałego adresu zamieszkania, aby mogły otrzymać odpowiednią opiekę zdrowotną.
Podejmowanie działań – i wiedza o tym, ile to może kosztować – nie może mieć miejsca bez solidniejszego wyczucia skali problemu. Ustawa nakazująca regularne i kompleksowe zbieranie danych na temat bezdomności weszła w życie dopiero w 2020 roku, a pierwsze statystyki mają pojawić się dopiero w przyszłym roku.
Do tego czasu rzecznicy i decydenci mogą opierać się jedynie na najlepszych szacunkach. W całym kraju w 2018 roku było 678 000 osób bez domu, według BAG W. Obejmuje to 441 000 uchodźców i 19 000 dzieci. Prawie 12 proc. miało pracę, a prawie taki sam udział stanowili emeryci i renciści. Dług mieszkaniowy był główną przyczyną utraty domu.
Szacuje się, że liczba ta wzrosła ponad trzykrotnie od 2008 roku, głównie za sprawą uchodźców, którzy, pomimo chronionego statusu społecznego i często umiejętności umożliwiających zatrudnienie, mogą łatwiej wypaść z systemu i mieć trudności ze znalezieniem solidnej pracy.
Martin Parlow twierdzi, że prawdziwa liczba zagrożonych może być znacznie wyższa. Szacunki nie uwzględniają na przykład młodych ludzi, którzy nie mogą opuścić domów swoich rodziców, czy tych, którzy tkwią w krzywdzących związkach, bo nie mają, dokąd pójść. W samym Berlinie, zdaniem Parlowa, może być 200 000 osób w niepewnej sytuacji mieszkaniowej.
Czekając na plany państwa, schroniska takie jak to, które Parlow nadzoruje w Berlinie, pozostaną na pierwszej linii frontu w walce z bezdomnością; w dużej mierze pokonane przez siły społeczne i ekonomiczne, którym muszą stawić czoła.
– Ten problem da się rozwiązać, jeśli społeczeństwo i rząd naprawdę tego zechcą – podsumowuje działacz.