Niemcy: Tajne służby będą mniej tajne
8 lipca 2013„Ściśle tajne, pozbawione przejrzystości, niekontrolowane“ – mniej więcej takie wyobrażenie ma przeciętny Niemiec o służbach wywiadowczych w swoim kraju. Bodo W. Becker, rzecznik Urzędu Ochrony Konstytucji jest przekonany, że wypaczony obraz sięga od cichociemnych w kapeluszu i trenczu z postawionym kołnierzem, po szpicli aktywnych w środowiskach przestępczych. Powszechnie przyjęty wizerunek służb wywiadu jest jednak daleki od rzeczywistości i często błędny, uważa Becker. Trzy niemieckie służby wywiadu – Urząd Ochrony Konstytucji, Federalna Służba Wywiadowcza (BND) i Kontrwywiad Wojskowy (MAD) zaordynowały sobie dlatego zmianę swojego image i więcej transparencji.
Dyrektor MAD Ulrich Birkenheier zapowiedział w lutym tego roku, że jego urząd planuje utworzenie funkcji rzecznika prasowego. Już kilka lat temu krok ten zrobiły Urząd Ochrony Konstytucji i Federalna Służba Wywiadowcza (na zdjęciu tytułowym budowa nowej siedziby BND w Berlinie). Był to jeden z pierwszych kroków prowadzących do „odtajnienia się”. Teraz służby te chcą pójść jeszcze dalej.
Konsekwencje z wpadek NSU
Służby wywiadu znalazły się ostatnio w ogniu krytyki przy okazji serii błędów i niedociągnięć popełnionych przy obserwacji działalności neonazistowskiej bojówki terrorystycznej Narodowosocjalistyczne Podziemie (NSU). Jej członkowie latami bezkarnie mordowali, podpalali, rabowali. Policja i służby ochrony konstytucji nie wpadły na ich ślad. Powodem były m.in. brak wymiany informacji, celowe niszczenie akt lub błędna interpretacja faktów. Ważne akta były niszczone także już po wykryciu działalności NSU i aresztowaniu Beaty Zschaepe.
Z tych wpadek teraz wyciąga się konsekwencje. Szef MSW Hans-Peter Friedrich przedstawił w ubiegłym tygodniu pierwsze efekty rozpoczętej reformy służb ochrony konstytucji. Zgodnie z nią zasady obchodzenia się z aktami mają być jednolite dla wszystkich służb, czy to policji, czy BND; akta mogą być zniszczone dopiero po wielokrotnym sprawdzeniu, czy rzeczywiście ostatecznie nadają się do kosza. Poprawić ma się też wymiana między Federalnym Urzędem Ochrony Konstytucji w Kolonii a 16 landowymi urzędami.
O przeprowadzanych zmianach na bieżąco ma być informowana opinia publiczna. – Naszym założeniem było stworzenie w zreformowanym Urzędzie Ochrony Konstytucji nowej, bardziej aktywnej formy komunikacji: co robimy, w jaki sposób, jakie są efekty naszej pracy, w jaki sposób kontrolowana jest nasza działalność – tłumaczy rzecznik Becker strategię swojego urzędu. Należą też do niej rozmowy z prasą, wystawy objazdowe dla szkół, czy na przykład zapraszanie klas szkolnych do urzędu.
Spuścizna zimnej wojny
Niechęć Niemców do służb wywiadu wynika z historii, uważa Wolfgang Krieger, historyk na uniwersytecie w Marburgu. – Niechęć ta opiera się na błędach popełnionych przy okazji NSU, ale przede wszystkim sięga lat zimnej wojny, kiedy zachodnioniemieckie służby wywiadu znajdowały się w centrum zainteresowania wschodnioniemieckiej służby bezpieczeństwa Stasi – wyjaśnia Krieger. Stasi toczyła ciągłą wojnę z zachodnioniemieckimi służbami bezpieczeństwa i wywiadu. – Ich krytyka, wieści o problemach, słabościach były dostarczane zachodnioniemieckiej prasie, ale w taki sposób, że nie można było rozpoznać, że informacje te pochodzą od enerdowskiej bezpieki. Ten zły, skrzywiony wizerunek przylgnął do niemieckich służb i tkwi w świadomości publicznej także jeszcze 20 lat po upadku muru – wyjaśnia Wolfgang Krieger w rozmowie z Deutsche Welle.
Inaczej postrzegane są służby wywiadu i bezpieczeństwa w innych europejskich krajach. W Wielkiej Brytanii na przykład wywiad akceptowany jest w znacznie większym stopniu, niż w Niemczech, przez opinię publiczną, politykę czy media. Znacznie mniejszą rolę, niż w Niemczech odgrywa przy tym parlamentarna kontrola działalności wywiadu, co jednak zdaje się nie przeszkadzać opinii publicznej, uważa Krieger: „Mówi się – ci ludzie chronią Zjednoczone Królestwo, muszą robić swoją pracę, trzeba ich więc wspierać”. Także w USA i Francji wywiad cieszy się znacznie lepszą opinią, niż w Niemczech, zwłaszcza jego działalność poza granicami kraju. Zdaniem Kriegera jest to też powód, dlaczego sprawa Snowdena nie odbiła się w USA takim echem, jak w Niemczech.
Transparencja tak, ale nie bezgraniczna
Także zasada transparencji ma swoje granice. Niedawno, bo w lutym br. Do federalnego Sądu Administracyjnego trafiła sprawa dzienikarz „Bild-Zeitung“ kontra BND. Dziennikarz chciał dotrzeć do informacji na temat nazistowskiej przeszłości BND, temat, który rozpatruje obecnie specjalna komisja historyków. Dziennikarz przegrał sprawę - zanim komisja ujawni jakiekolwiek fakty, BND nie będzie udostępniał informacji a to dlatego, że nie ma ich „w zasięgu ręki”.
DW / Elżbieta Stasik
red. odp.: