Niemcy w roku 1951. Solidarność z masowymi mordercami
8 stycznia 2021Mieszkańcy Landsbergu ubrali się odświętnie tamtego 7 stycznia 1951 r. Jest niedziela i na historyczny rynek przybywa 4 000 osób. Jest tam prawie co trzeci mieszkaniec miasta, położonego około 60 km na zachód od Monachium. Wojna nie skończyła się nawet sześć lat temu, a Niemcy przeżywają właśnie tak zwany "cud gospodarczy".
Demonstranci przybywają z chrześcijańskim postulatem: żądają od Amerykanów zawieszenia wykonania kary śmierci dla 28 mężczyzn uwięzionych w Landsbergu. Wyroki na nich zostały wydane przez amerykańskich sędziów wojskowych. A w Landsbergu pojawiła się plotka, że zbliża się termin egzekucji.
Manfred Deiler udokumentował to zdarzenie. Jest dyrektorem miejscowego muzeum-miejsca pamięci o Holokauście. - Rzeczywiście w tym dniu na rynku pojawił się przekrój populacji miasta. Był tam również burmistrz Landsbergu, radni, a także posłowie do parlamentu krajowego spoza miasta.
Miłosierdzie dla dowódców SS
Humanitarna troska współobywateli nie dotyczy jednak zwykłych przestępców. W Landsbergu przetrzymywani są ludzie, współwinni najstraszniejszych zbrodni w historii ludzkości. Na przykład Oswald Pohl. Jako podwładny Himmlera i szef Głównego Urzędu Gospodarki i Administracji SS odpowiadał za zbrodnie na więźniach niemieckich obozów koncentracyjnych. Albo Otto Ohlendorf, który jako dowódca grupy zadaniowej SS był odpowiedzialny za zamordowanie ponad 90.000 cywilów. We wrześniu 1941 r. jego sztab raportował z terenów ZSRR do szefa SS Heinricha Himmlera: "Obszar działania grupy zadaniowej oczyszczony z Żydów. Od 19.8. do 25.9. rozstrzelano 8890 Żydów i komunistów. Całkowita liczba 17 315. Obecnie kwestia żydowska jest rozwiązywana w Nikołajewie i Chersonie".
Pohl i Ohlendorf zostali aresztowani po zakończeniu II wojny światowej i podobnie jak setki innych nazistów trafili do Landsbergu do więzienia "US War Crimes Prison No. 1".
Landsberg: Miasto o burzliwej historii
Landsberg doświadczył burzliwej historii na początku XX wieku. W 1924 r. więziony był tu Adolf Hitler. To tutaj napisał swoją antysemicką broszurę "Mein Kampf". W okresie nazistowskim i w czasie II wojny światowej Landsberg stał się podobozem obozu koncentracyjnego: 23.000 osób wykonywało tu niewolniczą pracę na rzecz niemieckiego przemysłu zbrojeniowego; większość z nich stanowili Żydzi z Europy Wschodniej. Pracowali zgodnie ze zbrodniczą zasadą "eksterminacja przez pracę".
Po wojnie wiele z tysięcy Żydów, którzy zostali pozbawieni domów, nadal mieszkało w mieście - na terenie dawnych koszar w tzw. obozie dipisów (DP) i czekało na wyjazd do Stanów Zjednoczonych lub Izraela.
7 stycznia 1951 r. demonstracja solidarności mieszkańców Landsberga ze zbrodniarzami wojennymi nie uszła uwagi osób przebywających w obozie dipisów - relacjonuje Manfred Deiler. - Wtedy też przyszli i demonstrowali na rzecz ofiar nazistów.
Kontrdemonstracja ocalałych
To, czego muszą słuchać, to gorące apele politycznych prominentów pod adresem amerykańskiego wymiaru sprawiedliwości. - W swoim przemówieniu główny mówca, poseł do Bundestagu Gerhard Seelos, ostro zaatakował w szczególności procesy norymberskie i oskarżył Amerykanów o ignorowanie praworządności - przypomina Manfred Deiler.
Przemówienie to oburzyło kontrdemonstrantów. - Potem doszło do przepychanek z kontrdemonstrantami, którzy zebrali się na skraju placu. Krzyczano na nich "Żydzi won!" lub "Jedźcie do Palestyny!".
Solidarność z masowymi mordercami
Ale co skłoniło tysiące obywateli - oprócz wciąż rozpowszechnionego antysemityzmu Niemców - do solidarności z masowymi mordercami? Dla Manfreda Deilera to ucieczka przed poczuciem winy, która była powszechna w powojennych Niemczech. - W umysłach wielu ludzi w tamtych czasach Amerykanie byli jeszcze okupantami, mimo że istniała już Republika Federalna. W ich mniemaniu niemiecki zbrodniarz wojenny był nadal ważniejszy niż amerykański okupant.
Z dzisiejszej perspektywy można powątpiewać w chrześcijańskie motywy demonstrantów na rzecz oszczędzenia zbrodniarzy wojennych. Jeden z czołowych mówców z 7 stycznia 1951 roku, dr Richard Jaeger, nazwał wyroki śmierci na 28 więźniów w Landesbergu "niechrześcijańskimi". Ale zaledwie kilka lat później, jako federalny minister sprawiedliwości, zasłynął jako płomienny zwolennik przywrócenia kary śmierci w niemieckim prawie. Jego przeciwnicy nazywali go "gilotyną".
Dla dzisiejszych, zaangażowanych społecznie mieszkańców Landsbergu, takich jak Manfred Deiler, duch tamtych czasów wcale nie odszedł do lamusa. - Kiedy patrzę na sondaże poparcia dla AfD z jej hasłami z tamtych czasów, powiedziałbym: dwadzieścia procent populacji nadal żyje mentalnie w tamtych czasach.
Protest sprzed 70 lat odniósł pewien sukces. Spośród 28 wyroków śmierci wykonano tylko siedem. W 1951 roku stracono m. in. Pohla i Ohlendorfa. Były to ostatnie wyroki śmierci wykonane na terytorium Republiki Federalnej. Bo wraz z zimną wojną nastała nowa era. Głównym wrogiem Zachodu stał się Związk Radziecki. Od tej pory Niemcy stali się sojusznikami USA. A w następnych latach zmiana ta umożliwiła wielu niemieckim masowym mordercom powrót na prominentne stanowiska w polityce i biznesieNiemiecki historyk: zbrodnia bez kary, „druga niemiecka wina“ w młodej powojennej RFN.