Niemcy. Zapomniany los robotników przymusowych
4 września 2023Nawet 13 milionów kobiet, mężczyzn i dzieci zostało wywiezionych w czasach Trzeciej Rzeszy na roboty do Niemiec. Z samej tylko Polski deportowano do pracy przymusowej w nazistowskich Niemczech ok. 2,8 mln osób – szacuje Fundacja Polsko-Niemieckie Pojednanie. Zatrudniano ich we wszystkich gałęziach gospodarki. Odmowa pracy była karana wysłaniem do obozu koncentracyjnego, a nawet śmiercią. Mimo to ich losy pozostają często nieznane. Historie ludzi, którzy pod przymusem i w warunkach okrutnego wyzysku pracowali dla niemieckiej gospodarki, odkrywają często po raz pierwszy ich krewni.
Gdy zmarła jej ciotka, Hanna S. miała osiem lat. Była zbyt młoda, by zrozumieć, co stało się z siostrą jej babci: musiała pracować przymusowo w nazistowskich Niemczech. – Dowiedziałam się o losach mojej ciotki raczej przypadkiem – mówi Hanna S., która pochodzi z Białorusi i nie chce podawać swojego nazwiska. Spotykamy ją w Berlinie, gdzie spędza wakacje, uczestnicząc w seminarium na temat pracy przymusowej. – W mojej rodzinie niewiele się o tym mówiło – przyznaje. – Myślę, że to wielka szkoda. Informacje, które Hanna posiada o swojej ciotce są niezwykle skąpe. – To luka w historii mojej rodziny.
Odkrywanie śladów historii w Berlinie
Hanna wie tylko, że jej ciotka musiała piec chleb. Ma jednak nadzieję, że pewnego dnia dowie się więcej. Dlatego też przyjechała do Berlina, do Centrum Dokumentacji Pracy Przymusowej w okresie nazistowskim, które znajduje się w południowo-wschodniej części miasta w pobliżu rzeki Szprewy.
Tutaj, wraz z innymi osobami zainteresowanymi historią, Hanna bierze udział w dziesięciodniowym seminarium naukowym organizowanym przez Aktion Suehnezeichen Friedensdienste (Akcja Znaki Pokuty – Służba dla Pokoju) i szczegółowo zapoznaje się z tematem nazistowskiej pracy przymusowej. Oprócz niej pięciu innych uczestników pochodzi z Białorusi. – Temat mnie porusza, ale jest też wyczerpujący emocjonalnie – mówi 30-latka, która z zawodu jest nauczycielką. Później chce prowadzić na własną rękę poszukiwania w archiwach.
Baraki jako miejsce zakwaterowania
Opowiadając tę historię, Hanna spogląda na gołe ściany baraku, w którym w czasach nazistowskich mieszkali robotnicy przymusowi. Jest to część dawnego obozu barakowego, którego budowę zaczęto w 1943 roku, a dziś służy on jako autentyczne miejsce pamięci na terenie Centrum Dokumentacji Pracy Przymusowej.
Drzewo przed oknem było już wtedy, podobnie jak domy, z których okoliczni mieszkańcy mogli patrzeć na obóz. I na to, jak robotnicy przymusowi biegli do okolicznych fabryk wcześnie rano i wracali wieczorem. Wystarczy odrobina wyobraźni, aby zobrazowa sobie ciasnotę i straszne warunki higieniczne panujące w barakach, o których później opowiadało wielu współczesnych świadków. Prywatność nie istniała, nawet w pomieszczeniu z toaletami na końcu korytarza.
Obóz na każdym rogu
Na przykładzie Berlina, ówczesnej stolicy Rzeszy, można szczególnie dobrze zilustrować ogrom skali wykorzystywania robotników przymusowych. Berlin był nie tylko centrum władzy narodowych socjalistów, ale także lokalizacją dużych firm zbrojeniowych i przemysłowych. Miały duże zapotrzebowanie na siłę roboczą, zwłaszcza że wielu niemieckich mężczyzn przebywało na froncie.
W samym Berlinie zmuszanych do pracy było około pół miliona mężczyzn, kobiet, a nawet dzieci. – Robotnicy przymusowi byli w Berlinie wszędzie – mówi historyk Roland Borchers, który prowadzi badania w Centrum Dokumentacji Nazistowskiej Pracy Przymusowej. – Na każdym rogu był obóz. W dzisiejszym krajobrazie miasta prawie nic po nich nie zostało.
Baza danych wciąż rośnie
Historycy szacują, że w Berlinie istniało około 3000 obozów dla robotników przymusowych. Oprócz prostych baraków, jako miejsca zbiorowego zakwaterowania służyły również pomieszczenia magazynowe, strychy lub prywatne mieszkania. 2000 z tych obozów jest już udokumentowanych w publicznie dostępnej bazie danych, którą Borchers regularnie zasila kolejnymi danymi. – Wciąż znajdujemy nowe obozy – stwierdza.
W czasach nazistowskich każda firma mogła zażądać przydzielenia robotników przymusowych – od dużej fabryki broni po piekarza za rogiem. – Przedsiębiorca musiał udać się do urzędu pracy, wyjaśnić, jakie ma potrzeby i uwiarygodnić, że jego biznes jest ważny – opowiada Borchers. – Następnie przydzielano mu robotnika przymusowego.
Perspektywa ofiar
Przez długi czas po drugiej wojnie światowej temat nazistowskiej pracy przymusowej cieszył się niewielkim zainteresowaniem. Dopiero w połowie lat 80. zajęto się tym tematem, co trwa do dziś. Borchers podkreśla, że niektóre aspekty wciąż nie są odpowiednio naświetlone. Przede wszystkim zbyt mało wiadomo o perspektywach i doświadczeniach ofiar.
Hanna doświadczyła również, że w wielu rodzinach niewiele mówi się na ten temat, czy to ze wstydu, czy z innych powodów. Tym ważniejsze jest dla niej zajęcie się tematem pracy przymusowej w czasach nazizmu, „aby takie okrucieństwa nie powtórzyły się w przyszłości".