1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

"Potrzebna jest regulacja ws. zagrabionego polskiego mienia"

26 grudnia 2017

Brakuje woli politycznej, bo każdy polityk, który by podjął temat restytucji zagrabionych dzieł sztuki, ryzykowałby utratę popularności - mówi Claudia von Selle*.

https://p.dw.com/p/2prHp
Deutschland NS-Dokumentationszentrum der Stadt Köln bei der Vorstellung der Dokumentation des polnischen Auswärtigen Amtes zum Thema Raub von Kultur- und Kunstgütern
W czasie wojny Niemcy zrabowali w Polsce ogromną ilość dzieł sztuki. Do kraju wróciły tylko nieliczne z nichZdjęcie: DW/B. Cöllen

Deutsche Welle: Podejrzewam, że Polska jest dla Pani ważnym krajem?

Claudia von Selle*: Polska jest ważna, chociaż ja sama nie występowałam jeszcze w imieniu polskich rodzin. Zajmowałam się Rosją.

DW: Mnie interesują jednak polskie dzieła sztuki zrabowane przez Niemców podczas II wojny światowej. Podobno chodzi tu o co najmniej pół miliona przedmiotów?

CvS: Zgadza się. Wielka ich część została jednak zniszczona, ponieważ były uważane za małowartościowe.

DW: A ile może być jeszcze gdzieś w obiegu?

CvS: Bardzo dużo. W niewyjaśnionych zasobach muzeów, w zbiorach prywatnych. Pytanie, czy ich odzyskanie jest w ogóle możliwe. Mamy sprawy, które prowadzimy od piętnastu lat. I problemem nie jest tu jedynie wola polityczna, ale też stan dokumentacji. Bo wiele dokumentów zostało spalonych, co bardzo utrudnia poszukiwania.

DW: Co można zrobić, gdy zrabowane dzieło się odnajdzie?

CvS: Z prawnego punktu widzenia istnieje małe pole do manewru. A do tego zgłaszanych jest tak wiele zastrzeżeń, że często lądujemy w ślepej uliczce.

DW: Jak wyglądają niemieckie regulacje dotyczące restytucji?

CvS: Niemcy nie zgodziły się jak dotąd na ustawowe rozwiązanie tego problemu. Ustawę restytucyjną dotyczącą majątku żydowskiego ma natomiast Austria.

W Niemczech brakuje woli politycznej, bo każdy polityk, który by podjął ten temat, ryzykowałby utratę popularności. A potrzebne są także regulacje dotyczące zagrabionego majątku polskiego, rosyjskiego i każdego innego.

Przeczytaj też: Niemcy inwentaryzują muzea. Polska liczy na odzyskanie dóbr kultury

DW: Ale przecież zdarzało się już, że zrabowane dzieła sztuki wracały z Niemiec do Polski?

CvS: To jednak były pojedyncze wypadki.

DW: Czyli raczej wyjątek niż reguła?

CvS: Absolutnie tak. Musi dojść do zbiegu wielu przychylnych czynników i spotkania władnych osób, żeby osiągnąć porozumienie w takiej sprawie.

DW: Załóżmy, że odnaleziony został zrabowany polski obraz. Co wtedy?

Claudia von Selle zu Restitutionen der Kunstwerke, die von den Deutschen im II. Weltkrieg geraubt wurden
Claudia von Selle na konferencji w Karpaczu (9.12.17)Zdjęcie: DW/A. M. Pędziwol

CvS: To zależy, czy wisiał w polskim muzeum publicznym i gdzie jest dzisiaj. Jeśli w publicznym muzeum w Niemczech, wówczas jest to zadanie dla władz. Jeśli w zbiorach prywatnych, wówczas nie dotyczy to raczej niemieckiego państwa. Może ono co najwyżej wystąpić w roli pośrednika. Jeszcze inaczej jest, jeśli obraz pochodzi z polskich zbiorów prywatnych i znajduje się w prywatnej kolekcji niemieckiej.

DW: Jednak nawet gdy znajduje się w rękach niemieckiego państwa, nie jest oczywiste, że zostanie zwrócony?

CvS: Wcale nie. Bo nie podlega zasadom waszyngtońskim i za każdym razem trzeba szukać indywidualnej regulacji.

DW: A co to są zasady waszyngtońskie?

CvS: Dotyczą postępowania ze zrabowanymi przez Niemców dziełami sztuki, które były w posiadaniu żydowskim. Zostały przyjęte przez 43 państwa w 1998 roku. To jest tak zwane miękkie prawo, soft law, niezobowiązujące zasady używane w celu stworzenia uczciwych regulacji dla konkretnego przypadku, cokolwiek by to znaczyło.

DW: Ile czasu mija zwykle od znalezienia dzieła do ostatecznej decyzji, czy to o jego zwrocie, czy też o odmowie?

CvS: Występując w imieniu ludzi domagających się zwrotu ich własności, nigdy bym nie zaakceptowała decyzji, która nie byłaby dla nich pozytywną. Nigdy nie zgodziłabym się z rozstrzygnięciem na „nie”.

Mam na swoim koncie sprawę, w której wcześniej po stronie niemieckiej zapadł negatywny werdykt. Wtedy jeszcze mnie przy tym nie było. Dziesięć lat później spróbowaliśmy raz jeszcze. I się udało. To zresztą była moja najszybsza restytucja, przeprowadziliśmy ją w ciągu półtora roku.

DW: A najdłuższa?

CvS: To sprawa, którą rozpoczęłam, kiedy siedemnaście lat temu zaczynałam swoją działalność, i wciąż jeszcze trwa. W tym wypadku bardzo skomplikowane jest prowadzenie badań. Mamy wprawdzie zgodę muzeów, ale nie udało nam się jeszcze zamknąć grona spadkobierców. Takie przypadki też się zdarzają.

Portret „Adele Bloch-Bauer I” to najcenniejszy obraz z kolekcji pięciu obrazów Gustava Klimta zwróconych przez austriackie państwo zamieszkałej w USA Marii Altmann
Portret „Adele Bloch-Bauer I” to najcenniejszy obraz z kolekcji pięciu obrazów Gustava Klimta zwróconych przez austriackie państwo zamieszkałej w USA Marii Altmann Zdjęcie: AUSSCHNITT: picture-alliance/Heritage Images

DW: Załóżmy, że naszą rozmowę przeczyta ktoś, kto chce odzyskać swój majątek. Od czego ma zacząć?

CvS: Pierwszym krokiem są badania historyczne i sporządzenie kompletnej dokumentacji. Jeśli bowiem coś się nie będzie zgadzać, muzea skorzystają z tego skwapliwie. Na to trzeba być przygotowanym. I upartym, ponieważ pojawią się luki wynikające z faktu, że naziści spalili wiele archiwów.

DW: A potem?

CvS: Potem trzeba znaleźć właściwą osobę. W każdym wypadku sygnalizowałabym najpierw jednak gotowość do rozmów. Ale nie bez końca. Istnieją przypadki, kiedy trzeba iść z tym do prasy, albo nawet do sądu.

Niestety wielu wnioskodawców potyka się już na pierwszym etapie. Zwłaszcza osoby prywatne. Trzeba bowiem zatrudnić adwokatów i historyków i im zapłacić. Restytucje dotyczą więc tylko dzieł, których wartość jest na tyle duża, żeby pokryć koszty. Z tego powodu nikt się niestety nigdy nie zabierze za odzyskiwanie mniej wartościowych przedmiotów, które stanowią znakomitą większość tego, co zostało zrabowane.

Przeczytaj też: Niemcy otwierają Centrum Zaginionych Dóbr Kultury

DW: O jakich kwotach mówimy?

CvS: To zależy. Publiczna instytucja, na przykład polskie muzeum, ma naturalnie inne środki, by przeprowadzić badania. Może to zrobić także w stosunku do przedmiotów o mniejszej wartości, których cena w euro wyraża się pięcioma cyframi, jeśli taki przedmiot ma wysoką wartość symboliczną.

DW: A jaka jest wartość najcenniejszych zwracanych przedmiotów?

CvS: W wypadku prywatnych zbiorów zaczyna się od pół miliona euro, ale można się pomylić. Prowadziłam na przykład restytucję obrazu, który był oszacowany na 600 tysięcy euro. Został zwrócony, a potem wystawiony na licytację i sprzedany za ponad dziesięć razy tyle. Rzecz w tym, że pochodził z instytucji publicznej i rzadko bywał na rynku (chodzi o zwrot portretu pędzla ucznia Albrechta Dürera, Georga Pencza, – DW).

Spektakularną restytucją był zwrot kolekcji pięciu obrazów Klimta, sprzedanej łącznie za ponad ćwierć miliarda euro (w 2006 roku pierwszy z nich, „Adele” kupił miliarder Ronald Lauder za 130 milionów dolarów, czyniąc z niego najdroższy wówczas obraz na świecie. Pozostałe cztery sprzedane zostały na aukcji w Londynie – DW.) To jest taki rząd wielkości. Ale ten komin jest otwarty ku górze.

DW: Ile wynoszą koszty adwokackie w takich przypadkach?

CvS: Honorarium płacone jest najczęściej od osiągniętego wyniku i waha się między 10 a 50 procent wartości odzyskanych przedmiotów.

DW: Sporo.

CvS: Złośliwi mówią o „biznesie Szoah”.

DW: Jak długo to będzie jeszcze trwać?

CvS: Jeszcze jakąś chwilę. Wciąż jeszcze jest dość cennych obrazów do odzyskania, a rynek sztuki czeka na nie i jest na nim dość pieniędzy. Ale te restytucje nie będą już tak masowe, jak w latach 90. i dwutysięcznych.

DW: „Jeszcze jakąś chwilę” to znaczy 10, 20, czy może 40 lat?

CvS: Więcej. Przecież dopiero teraz rozkwitają kwestie restytucji za wiek XIX, a i południowoamerykańskie grabieże wciąż są otwartą raną. Dlatego nie będę wskazywać żadnego okresu czasu, po którym można by powiedzieć, że te sprawy zostały zamknięte.

DW: Dziękuję Pani za tę rozmowę.

rozmawiał Aureliusz M. Pędziwol

* Claudia von Selle pracuje od 2002 roku w berlińskiej kancelarii prawniczej ZSCHUNKE Avocats/Rechtsanwälte. Przewodniczy też komisji prawa sztuki Międzynarodowej Unii Adwokatów (Union Internationale des Avocats, UIA) w Paryżu.