Niemiecka ekspertka: „Na Ukrainie czas wymyka nam się z rąk”
22 kwietnia 2014Deutsche Welle: Sytuacja we wschodniej Ukrainie jest daleka od normalności. O odprężeniu nie ma mowy. Czy według Pani może tam dojść do dalszej eskalacji konfliktu?
Liana Fix: Szanse są nadal pół na pół. Umowa genewska, pomimo wszelkich związanych z nią nadziei, nie stała się pierwszym krokiem na drodze do deeskalacji napięć. Obie strony w tak różny sposób interpretują to porozumienie, że nie wiadomo kto ma i kiedy wdrożyć ustalone tam zalecenia i kto ma być odpowiedzialny za ich nadzorowanie.
DW: Jakie ugrupowania - oficjalne czy też nieoficjalne - odgrywają dziś w konflikcie ukraińskim większą rolę?
LF: Na wschodzie kraju faktycznie istnieją zorganizowane grupy. Chcą mocniej zbliżyć wschodnią Ukrainę do Rosji. Ale nie ma ich tyle, co przed aneksją Krymu. Potem mamy uzbrojone milicje we wschodniej Ukrainie. Oni sami twierdzą, że są niezależnymi milicjami wschodniej Ukrainy. Wiele wskazuje jednak na to, że wspiera je Moskwa. W Kijowie działają też ugrupowania o charakterze nacjonalistycznym, jak choćby istniejąca od lat partia Swoboda. Jej popularność, jak wykazują sondaże, znacznie spadła. Po skrajnej stronie mamy tam jeszcze Prawy Sektor, który strona rosyjska bardzo uwypukla. Wpływu tego Sektora nie powinno się jednak przeceniać. Nie jest głęboko zakorzeniony i brak mu tradycji.
Tymoszenko postuluje powołanie okrągłego stołu
DW: Czy w tym konflikcie prowadzi się rokowania z właściwymi ugrupowaniami?
LF: W zasadzie tak, bo Rosja wywołuje silny nacisk. Ale, dopóki się do tego nie przyzna, negocjacje z Rosją w sprawie prorosyjskich separatystów we wschodniej Ukrainie będą oczywiście bezowocne.
Julia Tymoszenko zaproponowała okrągły stół w Kijowie, przy którym mieliby też zasiąść separatyści. Co do tego są jednak wielkie wątpliwości, bo to oznaczałoby, że separatystów uważa się za partnerów do rozmów. Na razie nie wiemy też, w jakim stopniu reprezentują oni Ukraińców ze wschodniej części kraju. Być może jest to tylko niewielka radykalna grupa, która chce prowokować i nie jest zainteresowana długofalowym, pokojowym rozwiązaniem tego konfliktu.
DW: Co mógłby jeszcze zrobić Zachód?
LF: Jeszcze nie skończyła się sprawa sankcji. Trzecią fazę chciano wprowadzić tylko wtedy, gdy będzie w stu procentach pewne, że we wschodniej Ukrainie mamy do czynienia z interwencją rosyjską. Na to nie ma dotąd niezbitych dowodów. Osobiście uważam, że do wschodniej Ukrainy powinno się wysłać dalszych obserwatorów. Wtedy możnaby rzeczywiście wyjaśnić na miejscu, kto co robi, i jak duże jest poparcie dla tych działań ze strony społeczeństwa (…)
Bardzo ważne wybory 25 maja
DW: Jaką rolę mogą odegrać w tym konflikcie zbliżające się wybory?
LF: Wybory prezydenckie 25 maja są decydujące dla ustabilizowania sytuacji na Ukrainie. Dotychczas zarzuca się rządowi w Kijowie, że nie ma legitymacji. Gdyby Ukraina miała prezydenta mającego legitymację, trzeba byłoby prowadzić z nim rokowania. Pytanie tylko, czy separatyści we wschodniej Ukrainie i Rosja są zainteresowani pokojowym przebiegiem wyborów i w ogóle dopuszczeniem do nich. Prawdopodobieństwo, że jakiś prorosyjski kandydat się przebije, nie jest szczególnie wysokie.
Rola Niemiec
DW: Jaką rolę Niemcy powinny odegrać w relacjach europejsko-rosyjskich?
LF: Rząd niemiecki jak dotąd działał z opanowaniem i rozwagą. Zastanawiam się tylko, czy wypuszczenie z rąk ostatniego asa, jakiego się miało przeciwko Rosji, czyli wprowadzenie sankcji gospodarczych, było rozsądne, tak jak zapowiedź, że zwleka się z ich ogłoszeniem. I tak mamy już bardzo mało atutów w ręku. (…).
DW: Czy głównym problemem w tym kryzysie jest rzeczywiście brak niezbitych dowodów?
LF: Mamy wiele faktów, ale nieautoryzowanych. Nie ma instancji, która mogłaby nam jednoznacznie powiedzieć, że uzbrojone grupy w Słowiańsku składają się z obywateli rosyjskich. Dziennikarze też w dużym stopniu przyczyniają się do wyjaśnienia sytuacji, ale to nie wystarcza, by móc rozpocząć negocjacje. Na Ukrainie czas wymyka nam się z rąk. Im dłużej będziemy powściągliwi i brakować nam będzie pewności, tym łatwiej będzie drugiej stronie stworzyć fakty dokonane. Mieliśmy tego przykład na Krymie. Im dłużej będziemy się zastanawiać, czy to są rosyjscy żołnierze, tym większe pole manewru będzie mieć druga strona. To jest to słynne granie na zwłokę. Jeżeli damy sobie zbyt dużo czasu, pewnego dnia postawieni będziemy we wschodniej Ukrainie przed faktami dokonanymi, których być może – podobnie jak na Krymie – nie będziemy już w stanie odwrócić.
Liana Fix jest specjalistką ds. Europy Wschodniej w Niemieckim Towarzystwie Polityki Zagranicznej w Berlinie. Pracuje dla Centrum Europy Środkowo-Wschodniej Fundacji Roberta Boscha.
Klaus Jansen /tł. Iwona D. Metzner
red. odp.: Elżbieta Stasik