1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Niemiecka prasa: Ameryka powraca do dyplomacji w stylu Rambo

24 marca 2018

Komentatorzy oceniają zmiany, jakich ostatnio dokonał prezydent Trump w swoim rządzie i najbliższym otoczeniu, pisząc, że otaczają go „jastrzębie”.

https://p.dw.com/p/2utAX
"Donald Trump otacza się ludźmi, którzy mu przytakują"
"Donald Trump otacza się ludźmi, którzy mu przytakują"Zdjęcie: Reuters/L. Millis

„Frankfurter Allgemeine Zeitung” podkreśla,  że „Trump dokonał zmian na ważnych stanowiskach swojego aparatu i otoczenia. Departament stanu będzie miał nowego szefa, są zmiany na stanowiskach doradców ds. gospodarczych i bezpieczeństwa. Musieli odejść ludzie, którym ewentualnie udałoby się przekonać go do powściągliwości, umiarkowania czy rozsądnego artykułowania interesów. Po nowych ludziach, którzy ich zastąpili, albo zastąpią jak desygnowany szef Departamentu Stanu Pompeo, można się spodziewać radykalizmu we wszystkich sferach - obojętnie, czy chodzi o broń atomową czy cła. Nie ma wątpliwości, że Trump otworzył nowy rozdział swojej prezydencji. Być może dopiero teraz zacznie się ona na dobre. Prezydent spod znaku chaosu i awantur dobiera sobie personel, który jest mu potrzebny. Nadchodzą bardziej burzliwe czasy - dla wrogów Stanów Zjednoczonych i dla jej partnerów”.

 „Dithmarsche Landeszeitung” zaznacza: „Postępowanie Trumpa wprawia w osłupienie i napawa strachem. Podobnie jak niegdyś szaleni cesarze, Trump otacza się ludźmi, którzy mu tylko przytakują, a miarą działań jest jego własne szaleństwo. Nero ponoć kiedyś podpalił Rzym. Trump, który – jak twierdzi – ma ‘większy guzik', dysponuje możliwościami, by obrócić w gruzy cały świat”.

John Bolton był ambasadorem USA przy ONZ
John Bolton był ambasadorem USA przy ONZZdjęcie: picture-alliance/AP/A. Brandon

Komentator „Trierischer Volksfreund” podkreśla, że „być może jest jakaś rozbieżność zdań między Donaldem Trumpem i Johnem Boltonem, lecz w kluczowej kwestii są oni jednomyślni. Obydwaj są przekonani, że świat jest pełen niebezpiecznych łotrów, którzy tylko czyhają, by bez litości wykorzystać nawet najmniejsze oznaki amerykańskiej słabości. Wedle tej logiki Stany Zjednoczone muszą nieustannie demonstrować swoją siłę, przede wszystkim militarną. Przypadek Boltona w niespotykanej jak dotąd ostrości pokazuje, że Trump uosabia radykalne zerwanie z filozofią swojego poprzednika w Białym Domu. Barack Obama co prawda też nie chciał wykluczać zbrojnych interwencji; tego nie robi przecież żaden prezydent USA. Lecz był on przekonany, że ‘miękkimi środkami' z reguły można więcej osiągnąć niż ‘twardymi'. Według Trumpa słuszne jest coś zupełnie przeciwnego. Ponieważ teraz usuwa on umiarkowanych polityków i doradców ze swojego rządu, bez hamulców będzie mógł folgować swoim  instynktom”.

Także „Berliner Morgenpost” uważa, że „Trump będzie mógł pofolgować swoim instynktom, kiedy w Białym Domu pojawią się agresywne ‘jastrzębie'. O ile nie powstrzyma ich szef Departamentu Obrony James Mattis jako ostatni ‘dorosły' w tym towarzystwie albo nie zagrozi swoim ustąpieniem”.

Stołeczny dziennik twierdzi, że „Ameryka powraca do dyplomacji w stylu Rambo à la Rumsfeld/Cheney, która okazała się być straszliwa w skutkach. Szczególnie ultrakonserwatywny nacjonalista Bolton, po swojej króciutkiej, nieudanej karierze jako ambasador przy ONZ za rządów Busha, u wielu liderów na Wschodzie i Zachodzie wywołuje palpitacje serca. Określanie go mianem nieprzejednanego (hardlinera) to eufemizm. Balton jest niepoprawnym podżegaczem wojennym. Zatrważające jest to, że Partia Republikańska do tej pory nie robi nic, by powstrzymać Trumpa”.

Opr.: Małgorzata Matzke