Niemiecka prasa: Chemnitz pozostanie drażliwym tematem
31 sierpnia 2018Stołeczny „Tagesspiegel” pisze: „Kiedy jedna czwarta ludzi w Saksonii chce głosować na AfD, trudno się dziwić, że także wielu policjantów podczas demonstracji przeciwko uchodźcom najchętniej znalazłoby się po drugiej stronie. Jednak to nie przeszkadza im dobrze wykonywać swój zawód. Dlatego stosowanie podczas takich incydentów, jak w Chemnitz, sformułowania, że policja bezsilnie przyglądała się, może wprowadzać w błąd. Opłaca się przeanalizować jej zachowanie. Jak wyglądała jej strategia czy miała pod dostatkiem funkcjonariuszy? Jakie ma nastawienie do pracy? Takie wydarzenia dają pod dostatkiem powodów, by intensywniej zająć się policją. Można zacząć od respektu dla niewdzięcznego zajęcia. A z respektu powinno narodzić się poparcie. W wielu landach panują złe warunki. Jednocześnie więcej jest sytuacji zagrożenia, a na siły bezpieczeństwa naciskają ekstremiści ze wszystkich stron. Nie może do tego dołączyć niedocenianie ze strony centrum społeczeństwa”.
„Frankfurter Rundschau” konstatuje: „Chemnitz pozostanie dla Republiki Federalnej drażliwym tematem, aczkolwiek z punktu widzenia wielu mediów i polityków chodzi o proste pytanie: jesteś za neonazistami czy przeciwko? O tym, że upraszcza się to wszystko, świadczą listy czytelników, komentarze w Internecie czy wypowiedzi, jak ta wiceprzewodniczącego FDP Wolfganga Kubickiego. Stwierdził on, że za zamieszkami skrywa się wyobcowanie z powodu polityki uchodźczej według motto «damy radę» z 2015 r. Taka interpretacja jest błędna. Już w 2014 r. na demonstracje Pegidy do Drezna przybywały dziesiątki tysięcy osób. W Hoyerswerdzie w 1991 r. setki mieszkańców brały udział w atakach na obcokrajowców i policję. Również na zachodzie są neonaziści oraz przemoc wobec imigrantów. Ale nie to, że wielu zwykłym obywatelom nie przeszkadza okazywanie wściekłości na ulicy u boku kryminalistów i nazistów. Kto chce dojść przyczyn zamieszek w Chemnitz, musi sięgnąć dalej, niż do roku 2015. To nie pierwsza z szans, by mówić o zaniedbaniach na wschodzie”.
Ekonomiczny dziennik „Handelsblatt” kalkuluje: „Amerykańskie równanie, że bezrobocie w Pasie rdzy równa się wzburzenie, równa się wyborca Trumpa, w Niemczech się nie zgadza. Wtedy udział wyborców AfD w północnych Niemczech musiałby być większy niż na południu. A jest na odwrót: najwyższy udział jest na wschodzie w bogatej Saksonii, a na zachodzie w bogatej Bawarii. Właśnie dlatego, że Republika Federalna od zjednoczenia nastawiona była wyłącznie na gospodarkę, przegapiła najwyraźniej rozdarcie, które pogłębia się coraz bardziej między otwartymi modernistami, którzy wszystko, co nowe - włącznie z imigrantami - odbierają początkowo jako interesujące, a tymi przywiązanymi do swojej małej ojczyzny, których przerastają liczne zmiany w krótkim czasie”.
Lokalna gazeta „Reutlinger General-Anzeiger” jest zdania, że „wszystkie siły demokratyczne, także na Zachodzie muszą zająć jasne stanowisko. Kto ściga na ulicach osoby o innym wyglądzie, kto atakuje dziennikarzy, a wybranej kanclerz życzy szubienicy, ten nie ma prawa uchodzić za obrońcę Niemiec. I kto takie czyny akceptuje, ten jest prawicowym populistą i może być za takiego uważany. Bagatelizowanie nic nie pomoże”.
W innym tonie pisze „Neue Osnabrücker Zeitung”: „Dobre wieści z Chemnitz. Coraz większe demonstracje przeciwko prawicy, koncerty rockowe przeciwko przemocy, politycy w dialogu z obywatelami. To wszystko pokazuje, że ludzie nie są gotowi zostawić saksońskiej metropolii rozwrzeszczanemu motłochowi. To swego rodzaju powstanie rozumnych. Śmierć 35-latka, który zostać zadźgany przez podejrzanego o ten czyn Syryjczyka i Irakijczyka powinna zostać szczegółowo wyjaśniona. Jednakże nie może być wykorzystana po to, by bezpodstawnie podejrzewać wszystkich uchodźców i rozpoczynać nagonkę. Pytanie do każdego: po której jesteś stronie? A tak w ogóle krytykę pod adresem polityki migracyjnej i jej następstw można artykułować bez podążania za Pegidą, AfD czy Thilo Sarrazinem”.