Niemiecka prasa: UE potrzebuje niemiecko-francuskiego motoru
19 maja 2020Dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung" zauważa, że "być może rację ma Merkel, gdy mówi, że nadzwyczajny kryzys wymaga nadzwyczajnych rozwiązań. Być może to uczciwe, by wypłacić państwom takim jak Włochy czy Hiszpania dotacje, ponieważ i tak nie będą w stanie spłacić kredytów. Być może we własnym interesie Niemiec leży, by wszystkimi możliwymi środkami wspierać polityczną jak i gospodarczą integrację UE. Jednak UE nie powinna zbyt szybko pozbywać się swoich reguł i zasad. Uważanie na to jest teraz zadaniem północnych Europejczyków zgrupowanych wokół Niderlandów - aby UE nie tylko kroczyła nadzwyczajną, ale też właściwą drogą. Bez niemiecko-francuskiego porozumienia nie da się tego zrobić. Ale tylko niemiecko-francuskie porozumienie - być może na szczęście - nie wystarcza".
"Süddeutsche Zeitung" komentuje w bardziej entuzjastycznym tonie: "Jeśli obecnie Niemcy i Francja proponują drugi pakiet odbudowy po koronie w wysokości 500 mld euro w formie dotacji, nie kredytu, do sfinansowania przez budżety państw członkowskich, to obu tym przywódczym narodom należy się uznanie za pragmatyzm i zdecydowanie. Propozycja z Berlina i Paryża sygnalizuje: dosyć targowania się, trzeba działać. Podział na Północ i Południe, na rozrzutnych i oszczędnych, sparaliżowała Europę. Emmanuel Macron i Angela Merkel nie mogli się już ukrywać za plecami swoich zastępców z Rzymu czy Hagi. Teraz proporcje się odwróciły - potężny sojusz w sercu UE wzmacnia nacisk na pozostałych członków. Kto przeciwstawi się ich polityce kryzysowej, będzie miał do czynienia z potężnymi przeciwnikami. Niemcy pogodziły się z czysto dotacyjnym charakterem pomocy, Francja zrezygnowała za to z własnej agencji do realizacji tego planu".
Temat ten podejmują także komentatorzy prasy regionalnej. Na przykład monachijski "Münchner Merkur": "Nareszcie! Najwyższy czas, by Angela Merkel i Emmanuel Macron znów wspólnie stanęli na czele Europy w zwalczaniu koronakryzysu. I nie mniej pilne było też wspólne opracowanie planów przez państwa unijne, by w zjednoczonej Europie znowu wprowadzić swobodę podróżowania. Włochy, Hiszpania, Grecja - wszędzie ucierpiał nie tylko wizerunek UE, ale i wizerunek Niemiec. Wszyscy oczekują solidarności. Nie tylko konkretnej pomocy, ale i pewnej symboliki, by wspólnie pokonać kryzys zdrowotny i gospodarczy. Jako zjednoczona Europa. O Ursuli von der Leyen, zwykle mistrzyni inscenizacji, mało co słychać".
Także komentator "Schwäbische Zeitung" z Badenii-Wirtembergii konstatuje: "To wspólna propozycja, na którą Europa czekała z napięciem. Przed decyzją pod którą podpisze się wszystkie 27 państw, najpierw porozumieć się muszą Francja i Niemcy. W przeciwnym razie cały skomplikowany europejski proces decyzyjny będzie makulaturą. Presja na oba rządy była i jest wielka. Paryż jest synonimem Południa UE, które jest wysoko zadłużone i już nie ma finansowego pola manewru. Berlin symbolizuje państwa Północy, które za najważniejsze uważają budżetową stabilność.
Pandemia koronawirusa uświadomiła, że do Europy powrócić mogą dawno już przezwyciężone resentymenty. Francuzi i Niemcy przeklinają się nawzajem w obszarze przygranicznym - tak jak wtedy, gdy byli arcywrogami. Osłabiona Europa potrzebuje niemiecko-francuskiego motoru jak nigdy dotąd. Merkel robi dobrze, podążając za nadającym tempo Macronem".
Chcesz mieć stały dostęp do naszych treści? Dołącz do nas na Facebooku!