Niemiecka prasa: FDP chwyta się brzytwy
27 grudnia 2012Monachijski Münchener Merkur pisze: W roku 2009 FDP poszła do wyborów z kuszącym pomysłem: skrócić wydatki państwa i subwencje, po to aby obniżyć podatki większości płatników. Wtedy FDP chciała być partią dla ludu. Dzisiaj jej szefowi Röslerowi wystarczy, że zagłosują na jego partię szefowie koncernów notowanych w indeksie DAX i przedsiębiorcy oferujący zakładom pracowników tymczasowych. Czy to wystarczy, żeby przekroczyć pięcioprocentowy próg wyborczy? „Hire and fire” na rynku pracy i wyprzedaż państwa i infrastruktury państwowej, czyli to, co proponuje Rösler, to tak naprawdę pomysły, które już zweryfikował czas. Czy ten człowiek przespał kryzys finansowy i koniec doktryny deregulacji? Swoim błądzeniem w starych pomysłach na lepszy świat, nie uratuje on ani FDP, ani swojego stołka.
Krytycznie do planów Röslera odnosi się dziennik Nürnberger Nachrichten: Rösler staje po stronie pracodawców i nie robi z tego żadnej tajemnicy. Jak dotąd żaden polityk nie lobbował w tak otwarty sposób na rzecz wolnego rynku. Żądania Röslera pokrywają się jeden do jednego z żądaniami właśnie pracodawców. Nie są one niczym innym, jak czystą prowokacją w kraju, w którym różnica między biednymi i bogatymi obywatelami stale powiększa się. Nasuwa się pytanie: Czy są w ogóle wyborcy, którzy zgadzają się na tak jednostronną politykę? Sondaże wskazują, że kurs Röslera jest bardzo ryzykowny dla niego samego, dla jego partii – ale także dla całego społeczeństwa.
Podobnie komentator Südwestpresse: Zgrabnie i elastycznie za każdą cenę: mniej państwa, za to umowy śmieciowe, z których nie można żyć. Oto dwa tematy, ale jedna zasada. Minister gospodarki Philipp Rösler ustawia FDP na najbliższe wybory do Bundestagu. Brakuje tylko, żeby obiecał to, czego i tak nie będzie w stanie spełnić: obniżenia podatków. Afiszowy pokaz arcyliberalnych żądań, to przysłowiowe chwytanie się brzytwy przez tonącego. Partia Röslera może już w najbliższych miesiącach zniknąć ze sceny politycznej. A czy Rösler swoim wyznaniem wiary w samooczyszczającą siłę rynku uratuje FDP, stoi pod znakiem zapytania.
Innym tematem, który wpisuje się w przedwyborcze zagrywki partyjne, jest zapowiedź premier landu Turyngii Christine Lieberknecht (CDU) chęci wprowadzenia w RFN płacy minimalnej, której najzagorzalszym przeciwnikiem jest właśnie partia Philippa Röslera FDP.
Koloński Kölner Stadt Anzeiger komentuje następująco: Christine Lieberknecht jest osobą wierzącą. Premier landu Turyngii wierzy w to, że płaca minimalna zostanie wdrożona w życie w 2013 r. A z powodu zbliżających się wyborów do Bundestagu, koalicyjna FDP pójdzie na ustępstwa. Niestety może być całkiem odwrotnie. Właśnie z powodu wyborów FDP może zawzięcie pozostawać przeciwna wprowadzeniu płacy minimalnej i nie przychyli się do postulatów SPD, Zielonych, Die Linke i części CDU. Wynika to choćby z planów ministra gospodarki Philippa Röslera. Szef FDP najwyraźniej wierny jest hasłu byłego szefa SPD Franza Münteferinga: Jasny cel! (KLARE KANTE)
Ten sam temat podejmuje komentator Frankfurter Rundschau: Lieberknecht stoi na czele wielkiej koalicji CDU-SPD w Turyngii i do tego pasuje jej inicjatywa wprowadzenia płacy minimalnej. SPD zrobi wszystko, aby wprowadzić w opresję CDU i FDP. Walka wyborcza sprawia, że zwalczające się ugrupowania znajdują wspólny język. Na pomysł, do którego zapaliłyby się wszystkie partie, nie ma miejsca. Ale być może Lieberknecht chce w Berlinie takiej samej koalicji jak w Turyngii. Po wyborach.
Tomasz Kujawiński
red. odp.: Elżbieta Stasik