Niemiecka prasa: Las Hambach padł ofiarą błędnej polityki
15 września 2018„Nordwest Zeitung” z Oldenburga pisze: „Trudno wytłumaczyć opinii publicznej, że decyzja o natychmiastowym wykarczowaniu lasu stojącego tam od 12 tys. lat służyć ma zabezpieczeniu zaopatrzenia energetycznego przy pomocy najbardziej szkodliwego dla środowiska nośnika energii, czyli węgla brunatnego. To właśnie tego rodzaju mechanizmy bezlitosnej logiki faktycznych przymusów powodują, że ludzie wątpią w politykę. Kto bowiem widzi zdjęcia pustkowia, jakie pozostaje po odkrywkach węgla brunatnego, ten może tylko bezsilnie kręcić głową”.
Jak pisze portal „Nordbayern” z Norymbergi „drzewa w lesie Hambach zostaną ścięte, pomimo że jest to kompletnie niepotrzebne. Zarówno władze federalne jak i landowe do tej pory wymigiwały się od podjęcia trudnej decyzji. Sympatią można jak najbardziej darzyćaktywistów blokujących karczowanie lasu Hambach, przynajmniej tak długo, jak nie będą oni stosować przemocy, ponieważ rozszerzenie odkrywkowego wydobycia węgla jest całkiem bezsensowne pod względem polityki ekologicznej. Węgiel brunatny jest najbrudniejszym surowcem energetycznym, który w ogromnym stopniu przyczynia się do efektu cieplarnianego. Jeżeli Niemcy chcą chociaż do roku 2030 osiągnąć wyznaczone sobie cele klimatyczne, muszą jak najszybciej unieruchomić elektrownie na węgiel brunatny”.
Oceniając eskalację, jaka obecnie ma miejsce w Hambach, komentator stwierdza, że „błędy popełniono na płaszczyźnie politycznej i są to bardzo ciężkie zaniedbania. Przynajmniej od 10 lat wiadomo, że Niemcom nie uda się, tak jak planują, ograniczyć emisji dwutlenku węgla, jeżeli dalej eksploatować będą elektrownie węglowe. Lecz żadna z partii tworzących rządy – ani chadecja, ani socjaldemokraci, ani liberałowie nie byli zainteresowani tym, żeby zorganizować ten proces. Kanclerz Merkel wyniośle milczała i nie działo się nic. Obecna koalicja przynajmniej powołała komisję, która ma uregulować zaprzestanie eksploatacji węgla. Lecz do tej pory nie przystąpiła nawet jeszcze do działania”.
„Frankfurter Allgemeine Zeitung” pisze w tym kontekście o policji, która siłą usuwa aktywistów broniących lasu Hambach. „Policja musi w odpowiednim momencie być ostra, ale nie wolno jej też odwracać wzroku w innych momentach. Policja nie musi tolerować, kiedy ktoś zwraca się do niej na ty, ale też i sama nie może ‘tykać' ludzi, jak robi to na Twitterze. Chodzi o respekt wobec przedstawicieli państwowej władzy, jaką okazuje policji coraz mniej ludzi z określonych kręgów. Policję uważa się tam za wizerunek wroga, a kiedy wkracza ona do akcji, zwierają się szyki przeciwko stróżom państwowego porządku”.
„Las Hambach to niesłuszna walka” – pisze komentator portalu „Spiegel online”.
„Nawet gdyby Niemcy bardzo szybko zrezygnowali z węgla, skazani będą na jego eksploatację jeszcze przez lata. Na obecnym etapie dyskusji ostatnia elektrownia węglowa dopiero za kilkadziesiąt lat mogłaby zostać odłączona od sieci. Natomiast węgiel wydobyty na obszarze Hambach będzie spalony już w następnych latach. Nie można też tak szybko zastąpić tego surowca kupując go gdzieś indziej, bo zbyt duży jest na niego popyt. Prawie 15 proc. zaopatrzenia energetycznego Nadrenii Płn.-Westfalii uzależnione jest właśnie od Hambach, a tym samym praca wielu energochłonnych zakładów przemysłowych. Aby zapełnić tę lukę potrzebny byłby ogromny wysiłek”.
Komentator zaznacza także, że „gdyby rząd Niemiec wcześniej i z większym sercem podszedł do rezygnacji z energetyki węglowej, dałoby się jeszcze ten las uratować. Ale teraz jest już niestety na wszystko za późno. Pociechą jest chociaż to, że koncern RWE nie tylko ścina w Hambach stare drzewa. W pobliżu, na tak zwanym wzgórzu Sophie posadzono ponad 10 mln nowych drzew. Nie jest to ekwiwalentem dla lasu Hambach, ale daje przynajmniej schronienie wielu zwierzętom w regionie, a dla ludzi stało się popularnym miejscem rekreacji”.