Międzynarodowa społeczność odwraca się plecami do uchodźców
25 maja 2016Gazeta „Die Welt” pisze: Teraz, kiedy przez kilka dni będzie likwidowane obozowisko w Idomeni, trzeba stwierdzić: dobrze się stało, że to miejsce zniknnie. Jeszcze lepiej, że dzieje się to bez przemocy i protestów. Kryzys uchodźczy doszedł do pewnego punktu, z którego nie ma już odwrotu, ponieważ szlak bałkański pozostanie zamknięty. Uciekinierzy zobaczyli i pojęli, że sama ich wola nic nie da i że swoją masą nie są w stanie nic osiągnąć, tylko muszą oddać się w ręce państwowej rejestracji i opieki. Idomeni stało się pułapką i bagnem. Można powiedzieć, że ludzie ci się poddali. Ale to greckie państwo kompletnie zawiodło, ponieważ uważało się samo tylko za kraj tranzytowy i nie podjęło żadnych koniecznych kroków infrastrukturalnych”.
„Frankfurter Allgemeine Zeitung” uważa: „Nikt nie pozostał obojętny na warunki, w jakich migranci musieli koczować w Idomeni. Ale zdjęcia i relacje stamtąd nie były w stanie poruszyć nawet kanclerz Merkel, by jeszcze raz przedłożyła miłosierdzie ponad prawo. Idomeni było strasznym przystankiem na drodze z chaotycznego już i prawie fatalistycznego podejścia do kryzysu imigracyjnego w kierunku do uporządkowanej polityki imigracyjnej, w której - może zabrzmi to okrutnie - nie powinno brakować elementów odstraszania. Niektórzy w UE stawiali na to, że zdjęcia stamtąd będą działać jak korektyw do radosnych selfie uchodźców z kanclerz Merkel. Jednoznaczne przesłanie z obozu brzmiało: nielegalna migracja na szlaku bałkańskim kończy się nie w Austrii ani w Niemczech, tylko w błocie na grecko-macedońskiej granicy”.
„Nürnberger Nachrichten” stwierdza: „Trudno o większy cynizm: w Stambule 6 tysięcy ekspertów i polityków przez dwa dni obraduje nad lepszym zaopatrzeniem ludzi będących w potrzebie, a raptem kilkaset kilometrów dalej na zachód, w greckim obozowisku Idomeni bogata Europa nie jest w stanie zagwarantować uchodźcom nawet podstawowych, humanitarnych standardów. Apele wygłaszane na szczycie humanitarnym w Turcji brzmiały jak czcze gadanie. Może dlatego, że cały problem zasadza się na czymś zupełnie innym. W większości to niesprawiedliwe struktury światowego handlu wywołują i zaostrzają kryzysy. Kto tego nie zmieni, ten będzie musiał organizować jeszcze wiele szczytów i likwidować wiele uchodźczych obozowisk”.
„Heilbronner Stimme” pisze: „Idomeni stało się smutnym symbolem fiaska humanitarnej polityki uchodźczej UE i wyrzutem sumienia, że nie udało się w ten czy inny sposób powstrzymać niekontrolowanego napływu uchodźców na północ. Jest to także symbol tego, że nie ma powrotu do czasów, kiedy szlak przez Zachodnie Bałkany był otwarty i kraje mniej lub bardziej wspaniałomyślnie wpuszczały imigrantów. Idomeni dla UE jest tym, co w piłce nożnej nazywa się brudnym zwycięstwem. I dzieje się to kosztem przede wszystkim jednego kraju: Grecji”.
„Westfaelische Nachrichten” zauważa: „Międzynarodowa społeczność odwraca się plecami do uchodźców. Gdyby dotarli do Grecji parę tygodni wcześniej, mogliby jechać dalej. Mogliby swoich synów i córki wreszcie znów posłać do szkoły i dać im widoki na godną przyszłość. Teraz dzieci koczują w mokrych namiotach albo gdzieś w lasach w środku Europy. Europejscy turyści cieszą się na słoneczne wakacje w Grecji i Turcji. Ale równolegle z tym, w rynsztoku dorasta tam stracone pokolenie. Idomeni jest symbolem niewyobrażalnej tragedii w sercu kontynentu. Jest świadectwem ubóstwa Europy”.
opr.: Małgorzata Matzke