Niemcy cieszą się latem, a liczba infekcji rośnie
1 sierpnia 2020Komentator opiniotwórczego dziennika „Frankfurter Allgemeine Zeitung" pisze:
„Liczby, jakie docierają do nas z RKI (Instytutu Roberta Kocha – DW) niepokoją: liczba codziennych, nowych infekcji wirusem Sars-CoV-2 znowu zbliża się do granicy tysiąca. Co zadziwiające – w życiu publicznym niepokoju tego prawie się nie zauważa. Niemcy cieszą się latem i dawno minęły dni, kiedy dashbordy z aktualną liczbą zarażonych i śmiertelnych ofiar wirusa w Niemczech biły rekordy odwiedzalności. Można odnieść wrażenie, że pandemia powędrowała dalej, niebezpieczeństwo na miejscu, w kraju, stało się przewidywalne. Utrudnia to kontrolowanie epidemii i zwiększa ryzyko, że to, co już osiągnięto, zostanie zaprzepaszczone”.
„Frankfurter Rundschau" zwraca z kolei uwagę, że:
„Nie wystarczy już pokazywać palcem na rzekomo nieodpowiedzialnych urlopowiczów, którzy sami powinni sobie płacić za testy na koronawirusa. Albo na pracowników sezonowych i zatrudnionych w rzeźniach, którzy rujnują nam statystyki. Sami zdołamy zwiększyć liczbę zarażeń. Na przykład w Berlinie, gdzie restauracje rzadko prowadzą listę gości a przed knajpami tworzą się gromady ludzi. Albo w pociągach, gdzie podróżni czasami w tak niesympatyczny sposób reagują na wskazanie na obowiązek noszenia masek ochronnych, że pracownicy kolei są bliscy załamania nerwowego. Musimy sami przystosować nasze zachowanie do sytuacji, jeżeli chcemy zapobiec drugiemu lockdownowi – i przekonać do tego także innych. Wszystko inne byłoby graniem z wirusem w pokera”.
Także gazeta z Badenii-Wirtembergii „Reutlinger General-Anzeiger" wskazuje na „budzące ogromne obawy wieści z frontu koronawirusa”:
„Kroki podejmowane przez państwo są jedną stroną medalu. Jakkolwiek to oklepane: naprawdę wszystko zależy od zachowania każdego z osobna. Nie chodzi o to, czy ktoś zostanie w domu, pojedzie do Schwarzwaldu czy nad Morze Śródziemne: chodzi o to, by mieć wzgląd na innych, zachować dystans społeczny i jeżeli to konieczne, nosić tę przeklętą maskę. Obowiązuje to w równym stopniu na plaży w weekend, jak na party pokolenia danceflooru. Koronawirus jest i pozostanie niebezpieczny. Kolejny lockdown ostatecznie pogrążyłby gospodarkę w recesji. A wówczas słodkie życie skończyłoby się na długo”.
O codzienności w stanie pogotowia pisze w swoim komentarzu „Mitteldeutsche Zeitung” (Halle):
„Niektóre meldunki na temat najnowszych przypadków zarażeń każą wątpić w dyscyplinę poniektórych i ich gotowość do nauki. Z pewnością nikt nie musi się tłumaczyć z radości życia czy z bycia towarzyskim. Dla jednych wyzwaniem jest potrzeba zrezygnowania z uczestniczenia w nabożeństwie w jak najliczniejszym gronie wiernych. Dla innych życie bez party jest jedną wielką nudą. Wszystko to jest jak najbardziej zrozumiałe. Ale kontrolowanie wirusa wymaga umiarkowania. Stosowanie się do zasad higieny i zachowania odstępu jest podstawowym warunkiem w miarę spełnionego życia z pandemią; znalezienie szczepionki na koronawirusa jeszcze potrwa. A do tego czasu życie w stanie pogotowia jest niestety niezbędne”.