Prasa: Nie będzie Pomnika Wolności i Jedności
14 kwietnia 2016Komentatorka rozgłośni RBB Maria Ossowski pisze: „Planowane od lat wzniesienie Pomnika Jedności w formie huśtawki właśnie padło - i dobrze, że tak się stało. Berlin nie potrzebuje żadnego pomnika, który przypominałby o niemieckiej żądzy regulowania wszystkiego. Niepotrzebny jest też symbol jakiejś jedności, której wcale nie ma. Decyzję taką trzeba było podjąć już dawno temu – i nie ma to nic wspólnego z estetyką projektu Johannesa Milli i Sashy Waltz, bo jakaś szala czy huśtawka „Ruch obywateli” byłaby bez wątpienia ozdobą placu przed pałacem - Berlin nie cierpi na nadmiar nowoczesnej architektury. Ale pomysł tego Pomnika Wolności i Jedności kulał od samego początku – po pierwsze ze względu na niemiecki obłęd regulacji, a po drugie dlatego, że był po prostu mało istotny”.
„Die Welt” uważa, że „Nie potrzeba żadnego Pomnika Jedności ani Wolności, żeby bronić jedności i wolności. Tyle, że żenujące fiasko berlińskiego pomnika narzuca pytanie, czy jakiś naród jest wystarczająco silny, jeżeli nie udaje mu się nawet stworzyć symbolu tego, co stanowi trzon jego wspólnoty i nie potrafi znaleźć obrazu, którym sam by się czcił. Winnych tego fiaska jest wielu. W tym przypadku politycy nawet nie stoją w pierwszym szeregu. Są to raczej artyści, którzy nie zdołali w estetyczny sposób przekazać tego, co dobre w niemieckiej historii. Prawdą jest, że żyjemy w postheroicznych czasach, które są ciężkie dla architektów pomników. Ale projekty, jakie zaprezentowano w obydwu konkursach, były nie do przyjęcia”.
„Berliner Zeitung” zaznacza: „Raz jeszcze okazało się, jak ciężko jest umieścić na politycznej agendzie jakieś normatywne upamiętnienie zdarzeń. Ten pomnik nigdy nie miał czasu, by dojrzeć – nigdy nie odbyła się żadna społeczna debata na jego temat. Fiasko Pomnika Wolności i Jedności można potraktować jako element polityki kulturalnej, która uwidoczniła historyczno-polityczne procesy erozji. Pomysł pomnika od samego początku był bardzo wymuszony i ani z dziwacznego pierwszego, ani z niefortunnego drugiego konkursu nie wyłonił się żaden przekonujący artystyczny projekt, który aż by się prosił o realizację”.
Berliński „Tagesspiegel” pyta: „Czy my się wstydzimy tej radości, która po 9 listopada ogarnęła cały kraj – przepraszam - cały naród. Radość z powodu, że chociaż ten jeden raz, w obliczu historii udało się zrobić coś bez przemocy i chaosu, w trochę niezasłużony i nieplanowany sposób, ale tym szlachetniejszy, że proces jednoczenia podjęto bardzo ostrożnie. Niestety ani sztuka, ani polityka nie wywiązały się z zadania, by dać wyraz radości Niemiec i to bez puszenia się przed swoimi sąsiadami. To, że buchalterzy Bundestagu nie mają ochoty na jakiś następny projekt, będący workiem bez dna, jest bardzo zacne, ale i żałosne wobec miliardów topionych gdzie indziej. A może chcemy postawić pomnik niemieckiej pasji oszczędzania?”
Opr.: Małgorzata Matzke