Przegląd prasy
31 marca 2015"Landeszeitung" z Lüneburga zauważa:
"Tak oto wygląda mażdżąca klęska na froncie wyposażenia armii we właściwe uzbrojenie, Po samolotach transportowych o ograniczonej ładowności i helikopterach o ograniczonej zdolności do latania, mamy teraz do czynienia z karabinkiem o ograniczonej celności. Już pięć lat temu eksperci zwracali uwagę na jego wady. Tylko kwestią czasu było, kiedy federalne ministerstwo obrony wyciągnie z tego stosowne wnioski. Tak też się stało, ale podstawowy problem pozostał bez zmian. Jest nim stuprocentowa zależność Bundeswehry od rodzimego przemysłu zbrojeniowego".
"Südwest Presse" z Ulm uważa:
"O ile helikoptery, w których podłoga załamuje się pod ciężarem żołnierzy w pełnym uzbrojeniu, można było uznać za rzecz zabawną, o tyle problem z karabinkiem G36 zasługuje na potraktowanie go z całą powagą. Karabinek, który nie nadaje się do walki, różniący się od broni PUC (pozbawionej cech użytkowych, DW) tylko tym, że można z niego wystrzelić, jest bezużyteczny, a uzbrojony weń żołnierz bezbronny. W ostatecznym rachunku jest on tylko kupą metalowo-plastikowego złomu, który podważa dobre imię jego producenta, firmy Heckler & Koch. Okazuje się, że minister obrony Ursuli von der Leyen, marzącej o operacjach wojskowych Bundeswehry w skali globalnej, brakuje nawet czegoś tak podstawowego jak sprawny karabin. Na razie może uzbroić tylko kompanię honorową, ale ta używa przecież historycznych mauserów (model 1898, DW)".
"Thüringer Allgemeine" z Erfurtu widzi to nieco inaczej:
"Gwoli sprawiedliwości Ursuli von der Leyen trzeba jednak przyznać, że już w roku ubiegłym zleciła dokładne zbadanie wrażliwego na ciepło karabinka. Albo kierowała się przy tym zwykłą, babską ciekawością, albo ktoś jej już powiedział, że ta 'giwera' do niczego się nie nadaje i chciała się zabezpieczyć opinią ekspertów. Jeśli pani minister obrony chce przejść do historii, a wszystko na to wskazuije, to musi wreszcie skutecznie uporać się z problemem branży zbrojeniowej w budżecie obronnym państwa, która przypomina beczkę bez dna. Można do niej tylko wrzucać, a raczej - wyrzucać, pieniądze".
"Eisenacher Presse" nawiązuje do tego samego wątku:
"Seria żenujących wpadek Bundeswehry ciągnie się bez końca. Najpierw mieliśmy do czynienia z budzącym wątpliwości samolotem transportowym airbus A400M, potem z helikopterami dla marynarki, które nie nadawały sią do służby na morzu. Teraz zaś okazało się, że lubiany przez żołnierzy za to, że jest lekki i poręczny, karabinek G36 nie nadaje się do walki, bo po rozgrzaniu się traci celność. W koszarach, na strzelnicy i nawet na poligonie w Niemczech sprawiał dobre wrażenie, ale dopiero użycie go w walkach w Afganistanie wykazało, że jako podstawowe uzbrojenie żołnierzy Bundeswehry musi dać z siebie dużo więcej, a tego nie potrafi. W rezulltacie wyrok w tej sprawie musiała wydać minister obrony Ursula von der Leyen. Brzmi on: ten karabinek nie nadaje się dla wojska. Ucieszy się z tego przede wszystkim nasz przemysł zbrojeniowy, bo może teraz liczyć na zamówienia na nowy model karabinka".
Andrzej Pawlak