1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Przegląd prasy

Andrzej Pawlak31 marca 2015

Komentatorzy wtorkowych wydań niemieckich gazet zastanawiają się, jakie skutki będzie miało ujawnienie wad karabinka G36, podstawowego uzbrojenia żołnierzy Bundeswehry.

https://p.dw.com/p/1EzoH
Heckler und Koch G36 Gewehr
"Bezpieczny" karabinek G36, z którego po rozgrzaniu nie można trafić na 100 metrówZdjęcie: picture-alliance/dpa

"Landeszeitung" z Lüneburga zauważa:

"Tak oto wygląda mażdżąca klęska na froncie wyposażenia armii we właściwe uzbrojenie, Po samolotach transportowych o ograniczonej ładowności i helikopterach o ograniczonej zdolności do latania, mamy teraz do czynienia z karabinkiem o ograniczonej celności. Już pięć lat temu eksperci zwracali uwagę na jego wady. Tylko kwestią czasu było, kiedy federalne ministerstwo obrony wyciągnie z tego stosowne wnioski. Tak też się stało, ale podstawowy problem pozostał bez zmian. Jest nim stuprocentowa zależność Bundeswehry od rodzimego przemysłu zbrojeniowego".

"Südwest Presse" z Ulm uważa:

"O ile helikoptery, w których podłoga załamuje się pod ciężarem żołnierzy w pełnym uzbrojeniu, można było uznać za rzecz zabawną, o tyle problem z karabinkiem G36 zasługuje na potraktowanie go z całą powagą. Karabinek, który nie nadaje się do walki, różniący się od broni PUC (pozbawionej cech użytkowych, DW) tylko tym, że można z niego wystrzelić, jest bezużyteczny, a uzbrojony weń żołnierz bezbronny. W ostatecznym rachunku jest on tylko kupą metalowo-plastikowego złomu, który podważa dobre imię jego producenta, firmy Heckler & Koch. Okazuje się, że minister obrony Ursuli von der Leyen, marzącej o operacjach wojskowych Bundeswehry w skali globalnej, brakuje nawet czegoś tak podstawowego jak sprawny karabin. Na razie może uzbroić tylko kompanię honorową, ale ta używa przecież historycznych mauserów (model 1898, DW)".

"Thüringer Allgemeine" z Erfurtu widzi to nieco inaczej:

"Gwoli sprawiedliwości Ursuli von der Leyen trzeba jednak przyznać, że już w roku ubiegłym zleciła dokładne zbadanie wrażliwego na ciepło karabinka. Albo kierowała się przy tym zwykłą, babską ciekawością, albo ktoś jej już powiedział, że ta 'giwera' do niczego się nie nadaje i chciała się zabezpieczyć opinią ekspertów. Jeśli pani minister obrony chce przejść do historii, a wszystko na to wskazuije, to musi wreszcie skutecznie uporać się z problemem branży zbrojeniowej w budżecie obronnym państwa, która przypomina beczkę bez dna. Można do niej tylko wrzucać, a raczej - wyrzucać, pieniądze".

"Eisenacher Presse" nawiązuje do tego samego wątku:

"Seria żenujących wpadek Bundeswehry ciągnie się bez końca. Najpierw mieliśmy do czynienia z budzącym wątpliwości samolotem transportowym airbus A400M, potem z helikopterami dla marynarki, które nie nadawały sią do służby na morzu. Teraz zaś okazało się, że lubiany przez żołnierzy za to, że jest lekki i poręczny, karabinek G36 nie nadaje się do walki, bo po rozgrzaniu się traci celność. W koszarach, na strzelnicy i nawet na poligonie w Niemczech sprawiał dobre wrażenie, ale dopiero użycie go w walkach w Afganistanie wykazało, że jako podstawowe uzbrojenie żołnierzy Bundeswehry musi dać z siebie dużo więcej, a tego nie potrafi. W rezulltacie wyrok w tej sprawie musiała wydać minister obrony Ursula von der Leyen. Brzmi on: ten karabinek nie nadaje się dla wojska. Ucieszy się z tego przede wszystkim nasz przemysł zbrojeniowy, bo może teraz liczyć na zamówienia na nowy model karabinka".

Andrzej Pawlak