Niemiecka prasa o debacie w Bundestagu: „Zmarnowana szansa”
24 listopada 2022Według „Frankfurter Allgemeine Zeitung“: „Dla kanclerza lider opozycji może poruszać się jak Alicja w Krainie Czarów; on sam przedstawił w środę w Bundestagu obraz Niemiec jako kraju mlekiem i miodem płynącego. W każdym zakątku gospodarki i społeczeństwa widać róg obfitości (...). Ale poziom zadłużenia jest tak wysoki, że jasny obraz sytuacji jest prawie niemożliwy. Dlatego Scholz skupił się na sukcesach jego rządu w polityce społecznej i gospodarczej, które zasługują na tym większe uznanie w ‘trudnych czasach’, jakie Niemcy przeżywają obecnie. Scholz odparł krytykę Merza uwagą, że ten wyciąga z kapelusza białe, gadające króliczki. Kanclerz przeciwstawił się w ten sposób wrażeniu, że najlepszą maskotką dla państwa, którego życzy sobie jego koalicja rządowa, jest dojna krowa”.
„Stuttgarter Zeitung“ zaznacza: „Kanclerz ciągle mówi o tym, że wszyscy w kraju muszą się wzajemnie wspierać. Tyle tylko, że ta sztuka powinna się najpierw udać członkom jego gabinetu rządowego. Tymczasem sposób, w jaki minister gospodarki Robert Habeck (Zieloni) i minister finansów Christian Lindner (FDP) rywalizują ze sobą jest niestosowny w czasach, gdy trzeba znaleźć rozwiązania aktualnych problemów. Z drugiej strony CDU, jako największa partia opozycyjna, rzadko wychodziła z dogłębnie przemyślanymi rozwiązaniami tych problemów. Friedrich Merz zbyt często kieruje się dewizą: najważniejsze jest szkodzenie rządowi; nawet jeśli to nie pomaga, a raczej szkodzi krajowi”.
„Augsburger Allgemeine“ analizuje: „Debata nad budżetem federalnym, jaką w zasadzie powinna być debata ogólna w Bundestagu, w praktyce zamieniła się w walkę o zdobycie popularności i poparcia w oczach tych, którzy ją oglądają z galerii dla gości. Hasłem przewodnim tego przedstawienia jest wymachiwanie toporem, zamiast zadawania pchnięć przeciwnikom floretem i uciekanie się do celowej przesady, zamiast przedstawiania zróżnicowanych argumentów. (…) Dwa dni poprzedzające debatę generalną pokazały jednak, że demokracja w Niemczech jest wciąż nienaruszona. W procesie mediacji trzy partie koalicji rządowej oraz unia CDU/CSU osiągnęły kompromis w sprawie dochodu obywatelskiego. To dobry znak, że najważniejsze dla biegu spraw państwowych partie centrowe są zdolne do kompromisu tam, gdy chodzi o decyzje o kluczowym znaczeniu”.
Zdaniem „Pforzheimer Zeitung“: „Jak na temperament Olafa Scholza, było to po raz kolejny wręcz gorące wystąpienie. Rozpoczęcie go od bezpośrednich ataków na lidera opozycji w Bundestagu pokazuje, że kanclerza można wyprowadzić z jego zwykłej rezerwy i że daje się on z niej wywabić. Friedrich Merz może czuć się tym mile połechtany, tym bardziej, że ataki Scholza raczej go wzmacniają niż osłabiają. Ma on ponadto na swoim koncie dwa duże sukcesy jako lider opozycji. Specjalny fundusz dla Bundeswehry nie powstałby bez unii CDU/CSU, a poza tym jasno przeforsowały one swoje żądania dotyczące dochodu obywatelskiego. To pokazuje siłę opozycji w dzisiejszych czasach. I w pewnym stopniu także słabość koalicji rządowej”.
„Reutlinger General-Anzeiger“ podkreśla: „Merz ma rację w swojej krytyce w wielu punktach. Rząd koalicji SPD-Zieloni-FDP raz po raz potyka się w sytuacjach kryzysowych i pomocy dla dotkniętych nimi obywateli. Tak było w przypadku niefortunnej, ale obalonej na szczęście, dodatkowej dopłaty za gaz czy pomocy opartej na zasadzie ‘wszystkim po równo’. Kanclerz Olaf Scholz mógł wykorzystać debatę generalną w Bundestagu do złożenia samokrytyki w ramach podsumowania i oceny zaistniałej sytuacji i złożyć ofertę rozmów opozycji. Ale to, co zobaczyliśmy w Bundestagu, to był znany slogan Angeli Merkel ‘Działamy tak, jak do tej pory’, tyle że wygłoszony przez Olafa Scholza. Krótko mówiąc: zmarnowana szansa”.
„Rhein-Neckar-Zeitung“ z Heidelbergu rozważa: „To, czy wymiana ciosów między rządem a opozycją nadaje się na 'godzinę chwały demokracji’, zależy oczywiście przede wszystkim od lidera opozycji. A Friedrich Merz z pewnością nadaje się do tej roli. Jego uszczypliwe uwagi pod adresem koalicji rządowej są celnymi uderzeniami w słabe punkty rządu. Ale to już wszystko, co wynika z biegu wydarzeń. W zasadzie debata nad budżetem federalnym na rok 2023 przypadła na czas, w którym nic ważnego już się nie dzieje. Największe przeszkody zostały właśnie usunięte. W drodze są ustawy o dochodzie obywatelskim oraz hamulcu cen gazu i energii. Unia CDU/CSU i koalicja rządowa w obu sprawach osiągnęły (w dużym stopniu) porozumienie. Gorące potyczki słowne dotyczące wojny w Ukrainie już dawno ostygły. W związku z tym brakowało ważnych kwestii spornych. Wszystko to jednak może się wkrótce zmienić”.