Niemiecka prasa o kryzysie mlecznym
31 maja 2016Jak zauważa regionalny dziennik "Straubinger Tagblatt/Landshuter Zeitung":
"To zaiste prawdziwe błędne koło: im mniej pieniędzy dostają rolnicy za mleko dostarczone do punktów skupu, tym więcej wlewają go na rynek, wskutek czego cena mleka znajduje się pod coraz większą presją. Ten niszczycielski mechanizm jest dobrze znany, ale ani mleczarnie, ani handel nie są gotowi zgodzić się na utrzymywanie produkcji mleka na pułapie zapewniającym dochód jego producentom. Dlatego apele ministra rolnictwa oraz ingerowanie przez państwo na rzecz ograniczenia produkcji mleka niewiele tu zmienią, chyba że konsumenci okażą się gotowi do płacenia za nie nieco więcej".
Tego samego zdania jest też monachijska gazeta "Süddeutsche Zeitung":
"Producentom mleka najbardziej potrzebne są dziś prawdziwe reformy, które pomogą ograniczyć jego nadpodaż. Takie reformy powinny doprowadzić także do zlikwidowania absurdalnych przepisów dotyczących cen skupu mleka. W tej chwili jest bowiem tak, że kto dostarcza do zlewni więcej mleka, ten otrzymuje wyższą ceną za litr niż ten, kto odstawia go mniej, co zachęca rolników do stałego zwiększania produkcji i, w rachunku końcowym, do spadku cen mleka".
Opiniotwórczy "Frankfurter Allgemeine Zeitung" zwraca uwagę, że:
"Te sto milionów - i w razie potrzeby jeszcze trochę - euro od państwa, które minister rolnictwa Christian Schmidt obiecał rolnikom specjalizującym się w produkcji mleka nie wystarczą, bo według ostrożnych szacunków ich średnie straty wynoszą w tej chwili 2500 euro miesięcznie. Jeśli porównamy te obie liczby z liczbą gospodarstw nastawionych na gospodarkę mleczną zobaczymy od razu, że natychmiastowa pomoc od ministra nie daje ich właścicielom nawet 1500 miesięcznie. Dopłaty dla producentów mleka pełnią zatem tylko rolę listka figowego dla rządu, który nie chce narazić się na zarzut, że nie robi nic, żeby ulżyć trudnej doli rolników. Tak oczywiście nie jest. Rząd robi i to nawet dużo, ale robi coś zgoła innego. W UE aż 40 procent jej budżetu przeznacza się na dopłaty dla rolnictwa. Mamy zatem państwowe dotacje na produkcję żywności ekologicznej, na zgodę za zainstalowanie na polu rolnika masztu z turbiną wiatrową, na obsianie tegoż pola kukurydzą na cele energetyczne i tak dalej. Szkopuł w tym, że producenci mleka niewiele na tym skorzystali".
Myśl tę rozwija regionalny dziennik "Mindener Tageblatt":
"Każdy, kto nieco dłużej para się dziennikarstwem wie, że obecny kryzys mleczny jest czymś w rodzaju zombiaka unijnej polityki rolnej. Nadprodukcję mleka można porównać do żywych trupów w kinowym horrorze: można je zwalczać jak się chce, a i tak prędzej czy później pojawią się znowu. Nie można mieć pretensji do rolników, że produkują więcej mleka niż wynosi na nie aktualny popyt w kraju, bo liczą na sprzedaż mleka w proszku do Chin albo do Rosji, ale można mieć do nich pretensję o sposób w jaki patrzą na swoje gospodarstwo jako przedsiębiorstwo. To oczywiste, że wydajna gospodarka rolna liczy się także w oczach podatników, a tym bardziej konsumentów. Pytanie tylko, czy to oni powinni w takiej sytuacji jak obecna śpieszyć na pomoc rolnikom, bo ryzyko biznesowe istnieje też w innych branżach".
Z innego punktu widzenia ocenia kryzys mleczny regionalny dziennik "Fränkischer Tag" z Bambergu:
"Abstrahując od obecnej sytuacji kryzysowej i sposobu w jakie zareagowały na nią władze państwowe stwierdzić należy, że chociaż politycy nie mogą i nie powinni sterować bezpośrednio cenami mleka, to powinni lepiej honorować dokonania rolnictwa dla społeczeństwa jako całości. Szczęśliwe krowy skubiące soczystą trawę na zielonej łące są na pewno mniej wydajne niż ich koleżanki w fabryce mleka i przynoszą mniejszy dochód, ale właśnie takich krów życzy sobie dziś większość konsumentów. Innymi słowy państwo powinno zdecydowanie wspierać przede wszystkim jakość w rolnictwie, a więc także takie formy hodowli bydła, które jej najlepiej służą i związane z tym wszystkim także cenne formy kultury chłopskiej".
opr.: Andrzej Pawlak