Niemiecka prasa: "To wstyd, jak długo to trwało"
21 kwietnia 2015"Suedwest Presse" pisze, że: "To wstyd, jak długo to trwało zanim niemiecka polityka uznała zbrodnie na Ormianach za ludobójstwo. Przyczyn tego lawirowania było kilka. Można przypuszczać, że to ociąganie się miało także powody finansowe. Niemcy mają ścisłe relacje z Ankarą i prezydent Erdogan nie przygląda się bezczynnie, gdy zagranica w nieprzyjemny dla niego sposób interpretuje turecką politykę. W kwestii Ormian Ankara udaje głuchą i ślepą. Berlin musi zaryzykować, że zapłaci potem za swoją korektę kursu. Ale jest to warte jako cena uczciwości i prawości".
"Badisches Tagblatt" zaznacza, że: "Po lekcji historii udzielonej Turcji, Niemcy mogliby teraz zająć się własną, niechlubną historią. Do dziejowych faktów XX wieku należy bowiem nie tylko ludobójstwo Ormian, lecz także rzeź Herero w Namibii za sprawą kolonialnych Niemiec przed prawie 110 laty. Berlin do dzisiejszego dnia zaprzecza, jakoby było to ludobójstwo i odrzuca wszelkie roszczenia odszkodowawcze. Zasługuje to na taką samą krytykę jak tureckie podejście do prawdy".
"Nuernberger Zeitung" uważa, że "także Frank-Walter Steinmeier wie, jakie trupy w szafie ma turecka historia. Do tej pory starał się jednak zawsze jakoś wykręcić, by otwarcie nazwać to ludobójstwem. Chociaż teraz przyznał w jednym z wywiadów, że doskonale rozumie, kiedy »to, co się wtedy wydarzyło, określa się jako ludobójstwo«. Takie meandry w sformułowaniach określa się mianem dyplomacji. Ale wszyscy wiedzą, o co chodzi".
"Frankfurter Allgemeine Zeitung" twierdzi, że: "Nikt nie powinien upominać Turków, jak mają traktować mroczne rozdziały swojej historii. Ale państwo takie jak Niemcy, które tak dużą wagę przykłada do rozprawy ze swoją przeszłością, nawet już tylko z powodów geostrategicznych nie powinno przyłączać się do tego, jak Turcy wypierają się faktów. (...) Po protestach we własnych szeregach koalicyjny rząd RFN postanowił już nie unikać pojęcia »ludobójstwo«. Do tego przyczyniła się »wymiana poglądów« z prezydentem Niemiec, który w doborze sformułowań w zasadniczych kwestiach nigdy nie kieruje się oportunizmem ze względu na politykę zagraniczną czy wewnętrzną. Gauck to prawdziwy dar niebios dla Niemiec, także z tego względu, że zawsze potrafi zakłócić święty spokój wielkiej koalicji i automatyzm jej mechanicznego konsensusu".
"Handelsblatt" pisze: "Czapki z głów przed wszystkimi chadekami i politykami opozycji, którzy przeciwstawili się dotychczasowym werbalnym pokłonom, jakie rząd RFN wykonywał przed niepoprawnym Erdoganem, negującym ludobójstwo na Ormianach. Swą polityczno-moralną nieustępliwością zmusili kanclerz Merkel i niemiecki rząd, by już dłużej nie ubierali w girlandy słowne ludobójstwa na półtora milionie Ormian. Ale przygnębiające jest, jak trudno przychodzi niemieckiej polityce to, co z oczywistością już dawno zrobili Francuzi, Włosi i inni: nazwanie planowego unicestwienia całego narodu mianem ludobójstwa. Pierwsza zbrodnia przeciwko ludzkości, zarządzona przed stu laty zadziałała jak potworny sygnał dla całego, nacechowanego okrucieństwem XX wieku - a szczególnie dla Adolfa Hitlera".
opr. Małgorzata Matzke