Niemiecka prasa: słabość czyni agresora niebezpiecznym
19 lutego 2022Komentator dziennika "Frankfurter Allgemeine Zeitung" konstatuje: "Istnieją uzasadnione wątpliwości, czy Moskwa rzeczywiście wycofuje wojska na znaczącą skalę. Putin rozszerza nawet swoje groźby - w tę sobotę zamierza osobiście dowodzić ćwiczeniami sił strategicznych, co jest bezpośrednim sygnałem militarnym dla Zachodu. A na wschodzie Ukrainy tli się konflikt o dwa separatystyczne terytoria, od dawna możliwe do wykorzystania jako ewentualny pretekst do rosyjskiej interwencji na sąsiedni kraj. Minister spraw zagranicznych Baerbock zabrała głos na Konferencji Bezpieczeństwa w Monachium w jednym z najbardziej niebezpiecznych momentów. W rzeczywistości Putin po raz kolejny podnosi stawkę w swojej śmiałej grze o porządek w Europie co sugeruje, że pomimo znacznej frekwencji odwiedzających Moskwę, nie otrzymał jeszcze niczego, co byłoby jego trofeum".
"Frankfurter Rundschau" komentuje: "Liderzy zachodniego sojuszu powinni wykorzystać monachijską konferencję bez udziału Rosji, by wysłać do Moskwy sygnały odprężenia. To nie byłaby oznaka słabości. Po dyskusji na temat koncentracji rosyjskich wojsk, USA i ich sojusznicy ustalili linię postępowania. Porozumieli się co do gróźb i sankcji i wielokrotnie wskazywali na to, że to Władimir Putin jest agresorem. Jeśli mieliby oni zaproponować sposoby rozwiązania konfliktu, to nie powinni nagradzać Putina za jego działania, ale wyjaśnić, jak można te sprawy ułożyć w przyszłości. Mogliby na przykład porozmawiać z ukraińskim prezydentem Wołodymyrem Zełenskim o tym, jak można zagwarantować bezpieczeństwo jego kraju bez wstępowania do NATO, co i tak nie jest na porządku dziennym. Wysyłając sygnały tego rodzaju, Zachód mógłby przejąć stery i zapowiedź manewrów Putina skontrować nie tylko groźbami".
"Sueddeutsche Zeitung" analizuje niemieckie stanowisko: "Musiał więc nadejść moment, w którym ten bezlitosny świat przyłapie bojaźliwych Niemców na ich największej słabości: moralności. Czy dostarczanie zagrożonej Ukrainie broni dla jej własnej obrony jest naganne, a nawet zwiększa niebezpieczeństwo wojny? Czy też Niemcy nie mają wprost obowiązku pomóc jednej z największych ofiar nazistowskich okrucieństw w odparciu inwazji rosyjskiego sąsiada? (...) Podczas gdy świat staje się coraz bardziej surowy i nieprzewidywalny, Niemcy schronili się w wieży z kości słoniowej, wierząc, że dobro zwycięży. Jak dalece taka postawa zaczęła być postrzegana jako słabość i obciążenie dla Sojuszu, dobitnie pokazał kryzys ukraiński. Ta debata powinna się odbyć już dawno w samych Niemczech, gdzie to historyczne zagęszczenie kryzysów zderza się z nieprzygotowaną ludnością, której po prostu brakuje narzędzi do radzenia sobie z szantażem, przymusem, groźbami militarnymi i atakami na system polityczny. Brak poczucia bezpieczeństwa zwykle wynika z obecności agresora. Ale to właśnie słabość czyni go niebezpiecznym".
Temat groźby rosyjskiej inwazji na Ukrainę podejmuje również prasa regionalna, np. dziennik "Nürnberger Zeitung" pisze: "Władimir Putin osiągnął jedną rzecz poprzez swoje pobrzękiwanie szabelką na granicy z Ukrainą. Sojusz transatlantycki odzyskał wigor po czterech trudnych lat Trumpa i jest - przynajmniej pod względem atmosfery - lepiej niż wcześniej. Dotyczy to szczególnie stosunków niemiecko-amerykańskich. Na początku kryzysu na Ukrainie, z USA słychać było ostre docinki o niemieckiej "pomocy" w postaci 5000 hełmów. Ale na Konferencji Bezpieczeństwa w Monachium, Niemcy i Amerykanie demonstrują jedność".
Dziennik "Nürnberger Nachrichten" podsumowuje: "Możliwe, że Putin celowo utrzymuje niepewność na obrzeżach Ukrainy, celowo podtrzymuje napięcie, a nawet je potęguje poprzez prowokacyjny test broni nuklearnej w ten weekend: Rzeczywista interwencja - innymi słowy wojna - zbliżyłaby Zachód do siebie i faktycznie izolowałaby Rosję. Z kolei Putin do tej pory korzystał na obecnej sytuacji - tlącego się konfliktu. Obecnie staje się znowu akceptowanym, bo potrzebnym, rozmówcą. Intensywny dialog, najlepiej w formie jakiegoś szczytu - to może być sposób na wyjście z kryzysu".