1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

„Nikt już nie wie, kto jest przyjacielem, a kto wrogiem”

Elżbieta Stasik29 lipca 2015

NATO „w pełni solidaryzuje się z Turcją”, powiedział na nadzwyczajnym spotkaniu NATO w Brukseli szef sojuszu Jens Stoltenberg. Ofensywa Turcji jest jednak bardzo nieprzejrzysta - komentuje niemiecka prasa.

https://p.dw.com/p/1G6d8
NATO berät über Lage der Türkei
Zdjęcie: picture-alliance/dpa/J. Warnand

Zdaniem „Nürnberger Nachrichten“:

„Ankara w żadnym wypadku nie bierze na celownik „Państwa Islamskiego, tylko Kurdów. Oczekiwanego impulsu w walce z oprawcami z PI, jakiego oczekiwał od Ankary przede wszystkim prezydent USA, nie ma. I tak już trudna sytuacja kilku frontów staje się od zaraz nie bardziej klarowna, tylko jeszcze bardziej nieprzejrzysta. A tym samym bardziej niebezpieczna. Ponieważ Waszyngton sprzymierzył się z partnerem, który swoimi akcjami powoduje, że nikt już nie wie, kto jest przyjacielem a kto wrogiem”.

W podobnym tonie utrzymany jest komentarz „Neue Presse” z Hanoweru:

„Chwalenie przez zachodnie stolice Erdogana za jego udział w walce z tak zwanym Państwem Islamskim wydaje się nieco przedwczesne. Tureckie bombowce przeprowadzają wprawdzie ataki na ostoje PI, jednocześnie jednak biorą też na celownik pozycje kurdyjskiej PKK. Hultaj, który nie ma na myśli nic dobrego? Prezydent Turcji ma nadzieję, że jego zwrot ku koalicji skierowanej przeciw PI sprawi, iż krytyka eskalacji w konflikcie kurdyjskim utrzyma się w umiarkowanych granicach. Przede wszystkim USA, jak się wydaje, z geostrategicznych względów godzi się na wewnątrzpolityczne zaostrzenie sytuacji. Europa jednak nie powinna się dać wykiwać Erdoganowi. Bo też kolejny raz dusi on w swoim kraju demokrację“.

Main-Post“ (Würzburg) zwraca uwagę na jeszcze jeden aspekt:

„Według rządu USA bombardowanie Kurdów jest zgodne z prawem. Waszyngton uwzględnia tym samym (jak najbardziej uzasadniony) strach tureckiego przywództwa przed powstaniem niezależnego państwa – stworzonego z irackich, syryjskich a może też tureckich obszarów kurdyjskich. Stanowisko USA może się wydawać pragmatyczne, ale cena za nie jest wysoka. Samymi atakami z powietrza z PI się nie wygra. A główny ciężar walki ponoszą peszmergowie. Jeżeli wycofają się teraz z walki z dżihadystami, NATO będzie musiało posłać do boju własną piechotę. Skutków tego lepiej sobie nie wyobrażać: można wątpić, by Bundeswehra mogła zadowolić się wówczas symbolicznym stacjonowaniem na niegroźnym zapleczu systemu obrony antyrakietowej”.

„Nato jeszcze siedzi cicho, bo nikt go nie chce i jak dotąd nikt nie potrzebuje“ – uważa „Mannheimer Morgen” – „Nikt nie cieszy się z tego bardziej niż sam sojusz. Z bagażem wielu konfliktów na różnych frontach NATO nie może sobie poradzić. Dla eksplozywnej sytuacji w turecko-syryjskim regionie jest to jednak złe przesłanie. Zbyt wielu siłom zależy na zredukowaniu celu akcji, jakim jest walka z PI, do zaspokojenia własnych interesów”.

W opinii natomiast stołecznego dziennika „Die Welt”:

„Erdogan nie tylko prowadzi zdecydowaną walkę z terrorystami PI, ale z zimnym okrucieństwem korzysta też z kryzysu, by umocnić swoją władzę wewnątrz kraju. Turcja jednak, przy wszystkich swoich błędach, które popełniła w obejściu z PI, zasługuje na wsparcie NATO jako takiego a Niemiec w szczególności. Najpierw co do NATO: Turcji przypada w sojuszu na jego południowo-wschodnim skrzydle kluczowa rola, której nie może przejąć żadne inne państwo w regionie. A Niemcy? Nie powinni zapomnieć, że Turcja jest ich najstarszym sprzymierzeńcem. NATO dało wyraz swemu wsparciu mówiąc na swoim ostatnim spotkaniu o 'pełnej solidarności', co służy też interesom wszystkich członkom sojuszu”.

opr. Elżbieta Stasik