Niemiecka prasa o wizycie prezydenta Francji w USA
24 kwietnia 2018Jak zauważa "Der Tagesspiegel" z Berlina:
"To żaden cud, że Macron jest teraz ulubieńcem, a Merkel tą nielubianą. Macron, podobnie jak Trump, niespodziewanie wygrał wybory, w których pokonał pewnych, zdawałoby się, faworytów. Macron jest młody, niezużyty i tryska energią. Tymczasem Merkel sprawia wrażenie starej, zmęczonej i przesadnie ostrożnej. Ale wpływy polityczne opierają się nie tylko na uroku osobistym polityków i braterstwie broni. Także w tej nowej konstelacji Niemcy są czwartą gospodarką na świecie i najsilniejszą gospodarką w Europie. Pod względem oprawy tej wizyty i kolejności, w jakiej Macron i Merkel składają wizytę w USA, można przyznać wygraną Macronowi, ale nie zapominajmy, że łączy go więcej wspólnych interesów z Merkel niż z Trumpem".
Myśl tę rozwija "Nürnberger Zeitung":
"Zdaniem amerykańskich obserwatorów politycznych w aktualnych kwestiach nic, ale to nic, nie dzieli Macrona od Merkel. Ano, zobaczymy. Francuski prezydent nie byłby pierwszym politykiem, który w kwestiach gospodarczych przedkłada interesy swojego kraju nad unijne. Gdyby tak się faktycznie stało, to byłby to ciężki cios zadany przez niego europejskiej solidarności".
Zdaniem "Leipziger Volkszeitung":
"W Macronie Trump dostrzega kolegę z zachodniego państwa, który przynajmniej sygnalizuje pewną gotowość, że mógłby się dopasować się do jego stylu i upodobań". I dalej. "Nie należy nie doceniać tego, co ich łączy. Obaj są politycznymi outsiderami, obaj znajdują się w swoim kraju pod silną presją i obaj przejawiają skłonność do delektowania się władzą, której starają się nadać odpowiednio efektowną oprawę. Merkel, która w najbliższy piątek będzie gościć w Waszyngtonie, jest całkowitym zaprzeczeniem tego wszystkiego".
Wychodzący w Düsseldorfie dziennik gospodarczy "Handelsblatt" pisze:
"Pytanie, jaką strategię należy przyjąć w stosunkach z prezydentem USA - bardzo emocjonalną, francuską, czy też niemiecką - chłodną, zdystansowaną i rzeczową, wcale nie jest trywialne ani nieważne, ponieważ wiele od tego zależy. Na przykład powstrzymanie Trumpa przed wypowiedzeniem przez niego układu atomowego z Iranem, który daleki jest od ideału, ale przynajmniej zapewnił pewną stabilność i przewidywalność w stosunkach Zachodu z Teheranem. Ostatnią rzeczą, której może sobie dziś życzyć Zachód, to otworzenie drugiego gorącego kotła na Bliskim Wschodzie obok syryjskiego. Chodzi zatem o to, aby powstrzymać Trumpa przed zrobieniem wielkiego głupstwa".
Podobnie widzi to "Frankfurter Allgemeine Zeitung":
"Gdyby w rozmowach na tematy handlowe Macronowi nie udało się wypracować z Trumpem rozsądnego i zarazem długofalowego rozwiązania, a do tego konflikt atomowy z Iranem rozgorzałby z nową siłą, to wtedy stosunki między państwami unijnymi i USA doznałyby silnego wstrząsu. I nie trzeba być żadnym prorokiem, żeby to przewidzieć".
opr. Andrzej Pawlak