Prasa o wycofywaniu się USA z porozumienia klimatycznego
6 listopada 2019„Frankfurter Allgemeine Zeitung“ zauważa:
„Wraz z wycofaniem się z paryskiego porozumienia klimatycznego Trump spełnił obietnicę z kampanii wyborczej, co zaimponuje wielu jego zwolennikom. Ci jednak już trzy lata temu uwierzyli mu, że włączenie biegu wstecznego w polityce energetycznej i klimatycznej zaowocuje wzrostem dobrobytu w przyszłości. Koszty odrzucenia rozsądnej polityki klimatycznej poniosą przyszłe pokolenia, ale skutki zmiany klimatu odczuwamy i dostrzegamy już dziś. Gdy największa potęga gospodarcza i militarna obiera kierunek nacechowany małostkowością i tępotą umysłową, dla reszty świata oznacza to radykalną zmianę. Dyskusja na temat klimatu z pewnością zniesie pewną dozę sceptycyzmu, ale administracja waszyngtońska, która uważa ochronę klimatu za pewien rodzaj moralnego terroru, utraciła w tej dyskusji resztki swojego autorytetu”.
„Frankfurter Rundschau" pisze:
„Donald Trump zrealizował swoją zapowiedź: USA przedłożyły formalne powiadomienie o rozpoczęciu wycofywania się z paryskiego porozumienia klimatycznego. Jest to bolesny cios zadany dyplomacji klimatycznej, która chciała jakoś uporać się ze zmianą klimatu. Porozumienie, wypracowane z wielkim trudem w 2015 roku i opóźnione o sześć lat po fiasku szczytu klimatycznego w Kopenhadze, jest niewiele warte po wycofaniu się z niego USA, drugiego po Chinach emitenta dwutlenku węgla na świecie. Na szczęście amerykański prezydent nie znalazł jeszcze żadnych naśladowców. Nawet prezydent Brazylii Jair Bolsonaro, który gotów jest zezwolić na wypalanie części Puszczy Amazońskiej, nie odważył się na taki afront wobec wspólnoty międzynarodowej. Poza tym, Trump nie reprezentuje poglądów całego społeczeństwa amerykańskiego. "We are still in" - tak nazywa się ruch na rzecz realizacji porozumienia paryskiego, w którym uczestniczy wiele stanów w USA, miast i firm. Jest on nawet gotów wysłać własną delegację na następną światową konferencję klimatyczną w Madrycie”.
„Mitteldeutsche Zeitung" z Halle stwierdza:
„USA nie twierdzą nawet, że chciałyby sprawić, by nasz świat był lepszym miejscem do życia. Jako jedyne państwo sprzeciwiają się porozumieniu klimatycznemu z Paryża, tak jak gdyby dla Ameryki istniała jakaś alternatywa wobec naszej planety. Na szczęście ta solowa akcja nie znalazła ani jednego naśladowcy. Przeciwnie. Ostatnio do porozumienia paryskiego przystąpiła Rosja, będąca jednym z największych trucicieli atmosfery. Poza tym, starania o ograniczenie szkód następują w samych USA. Amerykańskie metropolie i stany zobowiązują się do redukcji emisji w transporcie i energetyce. Chcą w ten sposób nadrobić chociaż trochę zaniedbania administracji rządowej. Ale reszta świata nie powinna mieć żadnych złudzeń. Bez udziału czołowej potęgi gospodarczej świata nie da się zatrzymać ocieplenia klimatu na Ziemi“.
„Suedwest Presse“ z Ulm spogląda na to z nieco innej perspektywy:
„Zamiast państw zrzesza się i łączy na świecie coraz więcej miast, które wyznaczają sobie własne cele klimatyczne, wykraczające poza normy obowiązujące w ich państwach. Jest to zjawisko, którego nie wolno nie doceniać, ponieważ około 70 procent globalnej emisji dwutlenku węgla powstaje w miastach. W USA powstała Koalicja Klimatyczna złożona z 24 stanów, 2200 przedsiębiorstw i prawie 300 miast, a wśród nich, jak na ironię, także wymieniony przez Trumpa Pittsburgh. "Pittsburgh stoi po stronie świata", zakomunikował na Twitterze jego burmistrz. A Unia Europejska zapowiedział ściślejszą współpracę z tymi miastami”.
Chcesz mieć stały dostęp do naszych treści? Dołącz do nas na Facebooku!