Niemiecka prasa o wystąpieniu Bidena: przedwczesne wiwaty
6 lutego 2021Dziennik „Frankfurter Rundschau" pisze:
„Oczywiście, że Niemcy i inne państwa UE z zadowoleniem przyjmują dokonaną przez Bidena zmianę polityki zagranicznej USA. Jednak tylko dlatego, że Ameryka powraca i tym samym powraca dyplomacja, nie oznacza, że w stosunkach transatlantyckich jest znowu wszystko dobrze. Wprawdzie dla konstruktywnej polityki pomocne jest, jeśli Biden chce wzmocnić bardziej multilateralizm i tym samym zamiast na konfrontację stawia na współpracę. Przy bliższym przyjrzeniu się, cele Bidena stanowią wyzwanie dla Europy. Wielu ucieszy zapowiedź ostrzejszego stanowiska wobec Rosji. Jednak pomimo problemów między UE a jej wschodnim sąsiadem, Europa nie może być zainteresowana dalszym nadwyrężaniem napiętych stosunków z Moskwą. A niektóre z rzeczy, których Biden nie powiedział, powinny wzbudzić zdziwienie. O konflikcie między Izraelczykami a Palestyńczykami mówił równie mało, co o wojnie w Syrii. UE powinna potraktować to jako wskazówkę, by zwrócić większą uwagę na te konflikty”.
„Frankfurter Allgemeine Zeitung" wskazuje:
„To, co powiedział Biden,było znaczące: brak wsparcia dla Arabii Saudyjskiej, której katastrofalnej wojny w Jemenie nie wesprze już militarnie i z powodu zapowiedzi dla Rosji. Od tej pory jego administracja nie będzie odwracać wzroku, gdyby Moskwa będzie szkodzić amerykańskiej demokracji, atakować instytucje rządowe i prywatne oraz bezwzględnie łamać prawa człowieka. Nie chodzi o reset w stosunkach amerykańsko-rosyjskich, ale przyjęcie wyraźnej linii wobec moskiewskiego przywództwa, które uważa, że poprzez przeciwstawienie się Zachodowi i represje w kraju może osiągnąć nową wielkość. Rosja będzie miała do czynienia z amerykańskim prezydentem, który nie wielbi autorytarnych władców, lecz przeciwstawia się wywrotowym wpływom”.
Zdaniem dziennika „Rheinpfalz" wystąpienie Joego Bidena było symboliczne.
„Podczas, gdy Donald Trump na początku swojej kadencji odwiedził agencję wywiadowczą CIA, Biden powołuje się na Benjamina Franklina jako pierwszego wielkiego dyplomatę Ameryki. Ameryka wraca i wraca dyplomacja – powiedział Biden”. Ale jak teraz chce wypełnić to hasło życiem? - pyta dziennik. To, że Biden liczy na Niemcy jako partnera, jest oczywiste. Prezydent USA odwołał zarządzone przez Trumpa w ramach wycofanie z Niemiec 12 tys. żołnierzy amerykańskich. „Ale to nie znaczy, że wszystko będzie dobrze: Nord Stream 2 i Chiny to obszary konfliktu. A Berlin słusznie się martwi o to, co się stanie w 2024 roku, kiedy Republikanie mogliby wygrać kolejne wybory prezydenckie? Zatem pytanie, na ile trwały będzie powrót Ameryki jako wiarygodnego lidera Zachodu, pozostaje otwarte” - czytamy.
„Nordwest-Zeitung” pisze:
„Wiwaty są mocne, ale przedwczesne. To dobra wiadomość, że Amerykanie pozostawią swoich żołnierzy w Europie. Ale z jednej strony jest to przede wszystkim sygnał dla wschodnich Europejczyków w Polsce i krajach bałtyckich, którzy odebrali to wycofanie jako sprzeniewierzenie się ich interesom bezpieczeństwa wobec Rosji. Z drugiej strony nikt nie powinien się za wcześnie cieszyć, gdyż presja Amerykanów, aby zwłaszcza Niemcy w końcu wniosły odpowiedni wkład w obronę w zachodnim Sojuszu wcale się nie zmniejszy. Co więcej, ostre słowa Bidena pod adresem Moskwy nie są dobrą wiadomością dla niemieckiej polityki ustępstw wobec Kremla, która porusza się między słownym oburzeniem a praktyczną współpracą jak trawa na wietrze”.
A dziennik „Straubinger Tagblatt/Landshuter Zeitung" podsumowuje:
„Teraz do Europy, a zwłaszcza do Niemiec, należy zaakceptowanie ponownego zaproszenia. Jeśli z Rosją kojarzą się przede wszystkim nasze dostawy gazu, a z Chinami gigantyczne rynki zbytu, to jesteśmy dla USA mniej atrakcyjnym partnerem. Biden nie przystanie na członkostwo w NATO po taryfie ulgowej. Europa nie może pozostawić problemów świata wyłącznie Amerykanom. Poza tym do większej odpowiedzialności powinno zmusić rozważenie tego, że po Bidenie może przyjść następny Trump”.