Niemcy. Media o zmianie kandydata w USA: Gigantyczne ryzyko
23 lipca 2024„Frankfurter Allgemeine Zeitung” komentuje: „Nawet Kamala Harris, jeśli rzeczywiście zostanie nominowana przez swoją partię, nie daje gwarancji, że będzie w stanie powstrzymać plującego trucizną i żółcią Trumpa przed zdobyciem Białego Domu. Berlin oczywiście wolałby mieć do czynienia z prezydent Harris niż z Trumpem. Jednak nawet od Harris nie można oczekiwać powrotu do starych, dobrych czasów, kiedy to głównie USA zapewniały bezpieczeństwo wolnej części Europy, a tym samym Niemcom. Także ona patrzyłaby (musiałaby patrzeć) przede wszystkim na Pacyfik, nad którym Chiny rozwijają swoje smocze skrzydła. Europa, i to jest cena za zmianę konia w tym biegu, będzie musiała poradzić sobie przez sześć miesięcy ze zmniejszeniem roli przywódczej Waszyngtonu”. Stanowi to zdaniem gazety dobre przygotowanie na przyszłość, w której Europa będzie musiała sama wziąć więcej odpowiedzialności za własne bezpieczeństwo.
Gospodarczy dziennik „Handelsblatt” z Duesseldorfu pisze: „Z punktu widzenia Demokratów, obecna operacja pozostaje gigantycznym ryzykiem. Jeszcze nigdy w najnowszej historii USA kandydat nie został wymieniony na tak krótko przed wyborami prezydenckimi. Nigdy w najnowszej historii kandydatem nie był ktoś, kto nie przeszedł przez typowe dla amerykańskiego systemu wyborczego potyczki i egzaminy dojrzałości w ramach prawyborów. Niemniej jednak, nowy kandydat lub kandydatka jest prawdopodobnie ostatnią szansą na stworzenie ducha optymizmu. Dlatego decyzja musi zostać podjęta szybko, jeśli to możliwe jeszcze przed konferencją partii w Chicago w połowie sierpnia. Scenariusz, który jest największą szansą: W swoim rauszu, który ma niemal religijny charakter, Republikanie są tak pewni zwycięstwa, że stracą poparcie wyborców środka. Stanie się tak, ponieważ Trump, wybierając J.D. Vance'a na swojego wice, nie zdecydował się na umiarkowanego polityka, lecz na radykalną, tylko młodszą kopię samego siebie.”
Także regionalne gazety zajmują się sytuacją w USA. W „Westfaelische Nachrichten” czytamy: „Wraz z Kamalą Harris na wielką światową scenę wkracza kontr-model Donalda Trumpa. Kobieta, młodsza, z imigranckim pochodzeniem, rzeczowa. I doskonale wykwalifikowana. Ale zadanie stojące przed nią jest potężniejsze niż wycieczka po Górach Skalistych. Musi udowodnić Demokratom, że nie jest jedynie obowiązkowym rozwiązaniem Bidena, ale że potrafi uprawiać własny styl: charyzmatyczny sposób bycia, bliskość ludzi, obecność w „swing states”, o które toczy się walka. I musi wytrzymać falę nienawiści, kpin, seksizmu i rasizmu, która wyleje się na nią z obozu Trumpa. Choćby ze złości, bo przy niej Trump będzie wyglądał starzej i może ona sprawić, że jego wizerunek jako prężącego muskuły trybuna ludowego stanie się żałosny.”
„Junge Welt” zaznacza, że Demokraci sprawiają wrażenie jedności – od prawicy po lewicę wokół Alexandrii Ocasio-Cortez, napływają bowiem deklaracje poparcia dla Kamali Harris. „Harris próbuje odnieść się do tego, co jest tożsamością centrum partii, gdzie panuje przekonanie, że zmiany demograficzne w kraju o dużej liczbie imigrantów dadzą Demokratom trwałą strukturalną przewagę. W 2020 roku panowała wielka radość: pierwsza wiceprezydentka niebędąca białą kobietą. A jednak Harris pochodzi z wysoce uprzywilejowanej rodziny o hinduskich korzeniach. Nie ma nic wspólnego z nie-białymi dziećmi z klasy robotniczej. Świadczy o tym również jej biografia: jako prokurator generalna publicznie okazywała dumę z kalifornijskiego systemu więziennictwa, który stosuje kary głównie wobec czarnych dzieci z klasy robotniczej za drobne przestępstwa związane z marihuaną i pozwala wykorzystywać je jako tanich niewolników”, czytamy w berlińskim dzienniku.